Opolanie muszą zainspirować trenera

Najpierw było 0:3 z Ruchem Chorzów, potem – wyjazdowa przegrana w identycznych rozmiarach z GKS-em Tychy. Choć w chwili, gdy Mariusz Rumak przejmował trenerskie stery w Odrze, drużyna nie miała już ani szansy na awans, ani nie groził jej spadek, to niesmak po takim początku i tak jest duży. Opolanie stanowią w tej chwili drużynę, którą aż wstyd pokazywać w Nice 1 Lidze; a tak naprawdę, to w zasadzie… tej drużyny nie stanowią.

Z porażek czerpie energię

– Mówiąc bardzo uczciwie, nie spodziewałem się takiego początku. Wiele rzeczy nas na boisku przerasta. Mógłbym dopasować sposób grania do tych chłopaków, jakich mam, a pewnie byłoby trochę inaczej. Chodzi jednak o to, by podejść do tej grupy selekcyjnie. Pracować z myślą o przyszłości, a nie „tu i teraz”. Jestem jednak osobą, która z porażek czerpię energię. Na pewno nie spocznę. Powiedziałem chłopakom w szatni, że tak to nie może wyglądać. Nie może być tak, jak w Tychach, że przegrywamy 0:3, a kończymy mecz bez żółtej kartki! Nie chodzi mi o to, żeby się na boisku bić, ale musi być charakter, wola walki, pot i krew, a dopiero później umiejętności – podkreśla Rumak.

Pytamy go, czy w ogóle występami przeciw Ruchowi i GKS-owi jakikolwiek zawodnik zdołał zweryfikować swoją przydatność do zespołu pozytywnie, bo negatywów było aż nadto. – Tak, choć oczywiście konkretnych nazwisk nie podam. Są tacy, w przypadku których wiem, że powinni tu zostać i w przyszłości Odra na pewno przeżyje jeszcze dzięki nim wiele radosnych chwil, jeśli zostaną w klubie. Prowadzę rozmowy z przełożonymi, podnośnie niektórych nazwisk jeszcze się waham, ale w przypadku ani jednego nie jestem jeszcze zdecydowany stanowczo na „nie”. To ostatni tydzień sezonu, czekają nas analizy wideo, rozmowy w gronie sztabu – przyznaje szkoleniowiec Odry.

Nie zamyka drogi

Wyliczaliśmy już na łamach „Sportu” nieudane początki Mariusza Rumaka. W debiucie nie wygrał nigdy (a ma za sobą pracę w Lechu Poznań, Zawiszy Bydgoszcz, Śląsku Wrocław, Bruk-Becie Termalice Nieciecza), zwykle czekając w danym miejscu na pierwsze zwycięstwo całkiem długi okres. Zastanawia, czy można z tej statystyki wyciągnąć jakiś wspólny mianownik.

– Nie cofam się już. Najważniejsze jest to, co przede mną. Różne zespoły obejmowałem w różnych momentach. Śląsk był w strefie spadkowej, a po dwóch remisach ruszyliśmy z serią zwycięstw. Tyle że było to zarządzanie kryzysem, a w Odrze przyświeca nam budowanie. Organizacja gry może nie do końca jest dopasowana teraz do tych chłopaków, ale ma pokazać najważniejsze cechy, jakie chcę teraz widzieć. Przed żadnym nie zamykam drogi. Nie będę się jednak doszukiwał w nich pozytywów na siłę. To oni musza mnie zainspirować. W Tychach zagraliśmy lepiej niż z Ruchem, ale wynik tego nie pokazał. Plusem były występy młodzieżowców. Teraz idziemy dalej – mówi Mariusz Rumak.

To „dalej” to – na razie – wieńczący sezon mecz z Olimpią Grudziądz.