Opowieść dla wnuków

Hokeiści GKS-u Tychy będą mieli co opowiadać wnukom – w związku z rywalizacją w Lidze Mistrzów. W ubiegłym roku wygrali z HC Bolzano 5:3, zaś w tegorocznej edycji w drugim spotkaniu zdobyli punkt z ósmym zespołem w europejskim rankingu, 8-krotnym mistrzem Niemiec, Adlerem Mannheim. Tyszanie przegrali po dogrywce 2:3, a zwycięskiego gola zdobył Matthias Plachta, syn byłego selekcjonera reprezentacji Polski, Jacka. – Na osłodę pozostało, że rodak zdobył gola – powiedział Mariusz Czerkawski, pełniący rolę eksperta telewizyjnego.

Dyscyplina

– Łapiemy za dużo kar, a po nich tracimy gole – utyskiwał po meczu z Djurgarden [Bartłomiej Jeziorski.] I… I jeszcze dobrze nie rozpoczął mecz z Mannheim, a już do boksu kar za trzymanie powędrował Michał Kotlorz. Tym razem obyło się bez strat, choć Mannheim uzyskało przewagę, nie potrafiło jednak pokonać czujnego Johna Murraya, który zastąpił broniącego w piątek Kamila Lewartowskiego. Amerykanin z polskim paszportem obronił aż 17 strzałów w tej tercji i co najważniejsze – zachował czyste konto.

Kiedy do boksu kar powędrował Joonas Lehtivouri, na lód wyjechał „kombinowany” atak z Michalem Cichym, Aleksem Szczechurą oraz Filipem Komorski. To zestawienie pojawia się tylko podczas gry w przewadze. Po szybkiej wymianie krążek trafił do Szczechury, a ten sprytnym uderzeniem umieścił krążek tuż przy słupku. Dennis Endras nawet nie drgnął, bo nie oczekiwał uderzenia z takiego kąta. Kolejnej przewagi, kiedy w boksie kar po raz drugi przebywał Lean Bergamnn (11 min), tyszanie nie wykorzystali. W 16 min efektownym rajdem popisał się Jakub Witecki, ale po jego strzale Endras złapał krążek. To była dobra tercja w wykonaniu obu drużyn, byliśmy zatem ciekawi, jak tyszanie wytrzymają tempo gry.

Bez zastanawiania

Podopieczni trenera Andreja Gusowa wytrzymywali napór gości, ale Murray miał coraz więcej pracy. Prawie przez 35 min udawało mu się zachować czyste konto, w końcu jednak Phil Hungerecker zdołał go pokonać. Napastnik gości chyba niezbyt czysto uderzył w krążek i tym również mógł zmylić tyskiego golkipera. Gdy 17-latek Tim Stuetzle, zdobył kolejną bramkę, mieliśmy poważne obawy o losy gospodarzy. Ale ci jeszcze bardziej zwarli szeregi. Gdy na ławę kar powędrował Lehtivuori, Aleksiej Jafiemienko przeprowadził krążek do strefy rywali i dostrzegł po drugiej stronie tafli Michaela Szmatulę. Oddał mu krążek, a ten „wypalił” w stronę bramki. I tak doprowadził do remisu. Na widowni wrzało, bo któż mógł przypuszczać, że po 40 min meczu będzie remis. Jednak tyszanie w pełni na niego zasłużyli, bo grali konsekwentnie i dojrzale.

Trudne chwile

W trzeciej odsłonie ekipa z Mannheimu rzuciła się do ataku. Murray i jego koledzy jednak zachowywali spokój. Dopiero gdy w 53 min Bartłomiej Pociecha powędrował na 4 min do boksu, zrobiło się gorąco w tercji gospodarzy. Ale Murray bronił jak natchniony, a jego koledzy dostosowali się do jego poziomu. Remisowy rezultat utrzymał się do końca regulaminowego czasu i już w tym momencie mogliśmy mówić o znaczącym sukcesie tyszan.

Sędziowie po 70-sekundowej przerwie sędziowie zarządzili 5-minutową dogrywkę 3 na 3, a ewentualnie po niej miała nastąpić seria rzutów karnych. Lepiej wyszkoleni technicznie goście czyhali na okazję i ta nadarzyła się w 53 sek. Najpierw uderzał Marcel Goc, potem krążek przechwycił Matthias Plachta i w sytuacji sam na sam nie dał najmniejszych szans Murrayowi.

– Graliśmy na 150 procent swoich możliwości, szkoda więc, że zdobyliśmy zaledwie punkt – powiedział po meczu kapitan, [Michał Kotlorz.] – Wyciągnęliśmy wnioski z pierwszego spotkania i już nie traciliśmy goli w osłabieniu i strzelaliśmy w przewagach. Teraz czekają nas dwa wyjazdowe spotkania, w których nie stoimy na straconej pozycji.

 

GKS Tychy – Adler Mannheim 2:3 (1:0, 1:2, 0:0, 0:1) po dogrywce

1:0 – Szczechura – Komorski – Cichy (7:09, w przewadze), 1:1 – Hungerecker (34:24), 1:2 – Stuetzle – Smith (36:12), 2:2 – Szmatula – Jafimienko (36:53, w przewadze), 2:3 – Plachta – Goc – Katic (60:53).
Sędziowali: Roman Mrkva i Michał Baca – Rafał Noworyta i Mateusz Bucki. Widzów 3000.

TYCHY: Murray; Novajovsky (2) – Jeronow, Bryk – Kotlorz (2), Pociecha (4) – Ciura, Kolarz – Akimoto; Jafiemienko – Szmatula – Mroczkowski, Bagiński (2+10) – Galant – Witecki, Szczechura – Cichy – Klimenko (2), Kogut – Komorski (4) – Jeziorski. Trener Andrej GUSOW.
ADLER: Endras; Reul (2) – Akdag, Lampl – Billins (2), Katic (2) – Lehtlvouri (4), Krupp; Kraemmer (10) – Smith – Stuezle, Rendulic (2) – Jaervinen – Bergmann (4), Hungerecker (2) – Goc – Soramies, Plachta, Raedeke. Trener Pavel GROSS.
Kary: Tychy – 26 min .(10 dla Bagińskiego), Adler – 28 min. (10 dla Kraemmera).

 

Na zdjęciu: Johny Murray wielokrotnie popisywał się udanymi interwencjami. Ostatecznie skapitulował w dogrywce.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ