Ósme piętro bez windy

W ubiegłym sezonie zabrzanom podobna sztuka – czyli zdobycie trzech punktów po tym, jak pierwsi stracili bramkę – udawała się trzykrotnie. Skutecznie gonili (i „przeganiali”) Sandecję i Wisłę Kraków w meczach wyjazdowych, a także Jagiellonię u siebie. Wygrana w Legnicy – po wcześniejszych dwóch remisach ligowych i trzy dni po bolesnej porażce pucharowej z AS Trencin – miała jednak wyjątkowy smak i wyjątkowe znaczenie.

Mocno wkurzeni w przerwie

– Kolejna porażka mentalnie trudna byłaby do udźwignięcia – nie kryje Tomasz Loska; jeden z wielu „górników”, dla których – jak mawiał Czesław Michniewicz – „przegrana jest gorsza od śmierci, bo trzeba z nią żyć”. Jest wśród tych, którzy w trudnych momentach właśnie mentalnie stawiają kolegów na nogi. – Mocno wkurzeni weszliśmy w przerwie do szatni. Czuliśmy, że ten mecz jest do wygrania – mówi dziś „Gienek”. To też świadczy o jego charakterze; obraz gry w I połowie raczej nie wskazywał na to, by Górnik mógł się odrodzić. Jeżeli cokolwiek można było zapisać po stronie plusów gości, to przede wszystkim fakt, że… nie stracili więcej bramek. Bo Miedź okazji do kolejnych trafień miała sporo. – Teraz będzie parę dni na pracę treningową i poprawianie mankamentów, jakie się pojawiały w naszej grze w dotychczasowych meczach tego sezonu – dodaje Loska.

Trzy tony „żelastwa”

Świadomość owych mankamentów ma oczywiście i sztab szkoleniowy. – Można powiedzieć, że wygraliśmy głównie dzięki indywidualnościom – oceniał mecz w Legnicy trener Marcin Brosz. Wspomniany Loska w bramce, Dani Suarez w środku obrony, niezmordowany Szymon Żurkowski w środku pola, i zabójczo skuteczny Igor Angulo – to, w wielkim skrócie, zestaw owych indywidualności w meczu z Miedzią. Do tego – zabrzańska młodzież, której niezbędne są owe regularne treningi. W trakcie pucharowej przygody zaś – odbywającej się na zasadzie mecz – odnowa – rozruch – mecz – czasu na zajęcia było bardzo niewiele…

Do wspólnej pracy „górnicy” wrócą dziś. Na poniedziałek i wtorek dostali od sztabu „rozpiski” zajęć indywidualnych. A to oznacza na przykład ćwiczenia na siłowni i przerzucenie – w trakcie dziennej sesji – około trzech ton różnego rodzaju „żelastwa”. To informacja dla tych fanów, którzy chcieliby pozazdrościć piłkarzom tzw. dnia wolnego…

Uwięzieni przez kwadrans

A propos słowa „wolny”: w sobotę, w przeddzień występu w Legnicy, część zabrzańskiej ekipy została… „zniewolona”. Konkretnie zaś – uwięziona w windzie hotelu, w którym Górnik spał przed meczem z Miedzią! – Wracaliśmy z rozruchu. Pokoje mieliśmy na ósmym piętrze, więc wsiedliśmy do windy. W szóstkę, siódmą osobą był gość imprezy weselnej, odbywającej się w hotelowej restauracji. Na pierwszym piętrze dosiadł się do nas Szymon Matuszek – opowiada „Gienek” ze uśmiechem. Ale zaraz potem wszystkim przestało być do śmiechu, bo winda… się zatrzymała i nie chciała ruszyć ani w górę, ani w dół. – Małe, ciasne pomieszczenie; my – jeszcze „parujący” i spoceni po wysiłku. Zaczynało się robić duszno. Udało nam się otworzyć wewnętrzne drzwi i wpuścić trochę świeżego powietrza. Zewnętrzne technicy otwarli dopiero po kwadransie. A tkwiliśmy na półpiętrze, więc żeby wyjść, musieliśmy się wspiąć na poziom drugiego piętra – dodaje Loska.

Całą sytuację „górnicy” ostatecznie potraktowali jako… dobry omen przed meczem z Miedzią. I coś w tym było; przecież przez 70 minut gry zabrzanie też sprawiali wrażenie ludzi tkwiących w ciasnym szybie windowym. W końcówce jednak trafili na swoje „ósme piętro”, na które legniczanie już nie byli w stanie się wspiąć…

Pozytywny „kop”

– Myślę, że da nam to pozytywnego kopa – Tomasz Loska wraca myślami już nie do sytuacji z hotelu, a do wygranej w Legnicy. Przed „górnikami” kolejny wyjazd – w sobotę w Gdyni zmierzą się z Arką, niespecjalnie zachwycającą w tym sezonie formą (2 punkty) i skutecznością (0 goli) w lidze. Jest więc być może okazja do tego, by Górnik zagrał wreszcie – tak wyczekiwany przez swego golkipera – mecz „na zero z tyłu”. Na razie przecież w tym sezonie udało mu się to tylko raz – w pierwszej pucharowej konfrontacji z Zarią na Arenie Zabrze.

 

Na zdjęciu: Część ekipy z „mentalnej windy”