Osobowość uwieńczona, czyli Mistrz prawdziwy

Antoni Piechniczek otrzymał we wtorek tytuł doktora honoris causa katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego.


Dla przeciętnego piłkarskiego kibica możliwość zetknięcia się z towarzystwem, które zebrało się w Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, byłaby przeżyciem nie lada. Miałby bowiem okazję spotkać się z najznakomitszymi postaciami polskiej piłki nożnej i to z wielu pokoleń. A sprawiła to uroczystość nadania tytułu doktora honoris causa Antoniemu Piechniczkowi – piłkarzowi, trenerowi, nauczycielowi akademickiemu, działaczowi samorządowemu, senatorowi RP. A także honorowemu obywatelowi Chorzowa, Świętochłowic i Opola.

Zasadniczo – przedstawiać nie trzeba, zrobiliśmy to zresztą obszernie we wtorkowym numerze, ale zawsze warto przypominać te emocje, których za sprawą drużyn prowadzonych przez tego trenera – zwłaszcza narodowej z 1982 roku – mieliśmy okazję doświadczyć; o tym nieco później.

Mocna ekipa

Kto więc przybył na uroczystość? Oczywiście przede wszystkim rodzina, na czele z żoną Zytą, dwiema córkami i synem, byli też wnukowie, z których Jakub Buczek doczekał się statusu olimpijczyka z Tokio w wioślarstwie. Poza tym – nie mogło być inaczej – „porażająco” mocna ekipa piłkarska. Nie wymienimy wszystkich, ale co najmniej trzy razy – w różnych kontekstach – był wymieniany Grzegorz Lato, w odniesieniu do którego Antoni Piechniczek powiedział, że… Robert Lewandowski nigdy nie zdobędzie 10 bramek na trzech mistrzostwach świata.



Byli też inni z Espana ’82 – Józef Młynarczyk, Stefan Majewski, Piotr Skrobowski, Marek Dziuba, a także ówczesny trener bramkarzy Piotr Czaja. Byli z Mexico ’86 – Dariusz Dziekanowski i Jan Urban. Pojawili się wybitni trenerzy, w tym guru Piechniczka – doktor Jerzy Talaga, spod którego reki wyszło ośmiu selekcjonerów (!), a ponadto Marcin Bochynek, Jerzy Brzęczek, Jacek i Robert Góralczykowie, Edward Lorens, Jan Kowalski, Zbigniew Myga, Władysław Żmuda, a później dotarł Waldemar Fornalik. Byli i ekspiłkarze, w tym m.in. Stanisław Oślizło, Eugeniusz Lerch i Albin Wira.

Nie mogło zabraknąć przedstawicieli samorządów śląskich miast, szefów śląskich klubów, reprezentantów innych uczelni. Długo by wymieniać. – Jestem pod wrażeniem, nie przypuszczałem, że aula będzie pełna i że przyjdzie tylu ludzi kochających piłkę. Ta uroczystość to oddanie wielkości polskiemu i śląskiemu futbolowi – stwierdził Antoni Piechniczek.

Fantastycznie – poprzez te postaci – było otrzeć się o tę wielkość…

Fenomen ’82

Powróćmy do fenomenu kadry, która w Hiszpanii w 1982 roku zdobyła 3. miejsce na świecie. Powinien on być przedmiotem nieustannej i gruntownej analizy, nie tylko na uczelniach sportowych, nie tylko na trenerskich kursach piłkarskich, lecz także na uniwersyteckich zajęciach z psychologii, socjologii, politologii, innych nauk też nie wykluczając. No bo stan wojenny, wyjątkowo podły i ponury czas; no bo bojkot Polski ze strony całego świata, w tym wobec armady Piechniczka, polegający na powstrzymywaniu się od rozgrywania z nią meczów towarzyskich; no bo zdwojone albo nawet potrojone oczekiwania wobec piłkarzy, którzy mieli być lekiem na rozkołatane i zgnębione serca (prawie) wszystkich Polaków.

Na przekór wszystkiemu Piechniczek i jego chłopcy zrobili, co zrobili, zapewniając sobie nieusuwalne miejsce w historii. I nie oszukujmy się – gdyby nie to, trener ten nadal byłby znakomity, o czym mogłoby zaświadczać kilka pokoleń piłkarzy, a zarazem jego uczniów, ale nie dla niego byłby panteon. On sam zresztą jest tego świadomy, podkreślając w swoim wykładzie – już po otrzymaniu stosownych honorów – że gdyby nie było zwycięstwa 1:0 nad NRD w 1981 roku w ramach eliminacji mistrzostw świata Espana ’82, pewnie szybko by go nie było… I pewnie więc nie byłoby doktoratu honoris causa.

Po pierwsze – wiedza

Antoni Piechniczek spędził na katowickiej uczelni prawie 30 lat, a ściągnął go na nią profesor Władysław Szyngiera. Nie ulega wątpliwości, że wykładowcą i nauczycielem był znakomitym. Z autorytetem popartym nie tylko osiągnięciami na boisku, ale i ogromną wiedzą teoretyczną. W czasie wczorajszego wykładu nieustannie podkreślał jej znaczenie, w połączeniu z umiejętnością przekładania wiedzy na praktykę. Nie bez przyczyny znalazły się odwołania do prac profesora Tadeusza Kotarbińskiego i jego prakseologii – teorii sprawnego działania.

Taka podbudowa była ważna w każdym wymiarze, również w tym najbardziej pozornie banalnym, bo… – Wchodząc do szatni, czułem się pewnie. Tę podbudowę dały mi studia na warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego. I jestem przekonany, że każdy trener powinien przejść przez taką uczelnię. Najlepiej… katowicką, ale i warszawska może być (śmiech). Mówiąc poważnie, byłem chłopcem ze śląskiego podwórka i nigdy nie sądziłem, że tyle w sporcie osiągnę. Studia i gra w naszpikowanej reprezentantami Polski Legii były dla mnie prawdziwym piłkarskim uniwersytetem, z którego wiele wyniosłem.

Uzasadnienie

Uroczystość zaczęła się od wprowadzenia rektora, profesora Grzegorza Jurasa, który podkreślił, że doktorat dla Antoniego Piechniczka to dopiero piąte takie wyróżnienie katowickiej AWF. Wcześniej otrzymali je prof. Zbigniew Czajkowski, prof. Michał Toborek, prof. Mark Latash (USA) i całkiem niedawno, przy okazji inauguracji roku akademickiego, prof. Jan Chmura. Oczywiście tego ostatniego nie mogło wczoraj zabraknąć.

Doktorat został przyznany przez senat AWF za „wybitne osiągnięcia trenerskie, niekwestionowany i olbrzymi wkład w rozwój szeroko rozumianej kultury fizycznej, imponującą aktywność organizacyjną i społeczną oraz wieloletnią pracę dydaktyczną na rzecz kształcenia kadr instruktorskich i trenerskich w AWF w Katowicach”.

Laudację wygłosił prof. Zbigniew Waśkiewicz. Przypominając drogę Antoniego Piechniczka na szczyt podkreślił, że były selekcjoner jest człowiekiem wielkiego formatu i w pełni zasługuje na wyróżnienie go najwyższą godnością akademicką.

– Niewielu wielkich trenerów potrafi i chce dzielić się swoim doświadczeniem zdobytym na najwyższym poziomie rywalizacji. Jest prawdziwym mistrzem, jego osiągnięcia szkoleniowe i dydaktyczne, etyka pracy, empatia oraz postawa społeczna zasługują na szacunek.

Podsumujmy to wszystko bardzo krótko – prostymi, lecz jakże znaczącymi – słowami świeżo upieczonego doktora honoris causa: – Bądź pracowity!


Na zdjęciu: Antoni Piechniczek wraz z rektorem AWF Grzegorzem Jurasem. Katowicka uczelnia nadała dopiero piąty w swej historii doktorat honoris causa.

Fot. Dorota Dusik