Ostatni jest pierwszym

Choć Szymon Pawłowski dołączył do Zagłębie ledwie kilkanaście dni temu, to niemal z miejsca nie tylko wywalczył sobie miejsce w składzie beniaminka z Sosnowca, ale też momentalnie zaczął stanowić o sile drużyny. Już przed tygodniem były skrzydłowy m.in. Lecha pokazał kilka ciekawych zagrań, choć na boisku pojawił się dopiero po przerwie.

Wczoraj wybiegł w wyjściowym składzie Zagłębia i od początku do końca meczu był najgroźniejszym z zawodników gospodarzy, co potwierdził nie tylko nasz wybór na „piłkarza meczu”, ale także opinia szkoleniowca Zagłębia. – Szymon dołączył do nas późno, ale zasłużył na wyróżnienie, bo był jednym z najlepszych naszych zawodników – przyznał po spotkaniu trener Dariusz Dudek.

Pawłowski napędzał akcje gospodarzy i było widać, że stwarza największe trudności wrocławskim defensorom. Wśród kibiców komentujących boiskowe wydarzenia w sieci pojawiły się głosy, że pomocnik „jedzie” na razie na świeżości, bo późno dołączył do drużyny. Sam zawodnik ma inne zdanie.

– Fizycznie jestem przygotowany do sezonu, mam za sobą okres przygotowawczy. Na pewno potrzebuję więcej treningów z nowym zespołem, żebyśmy się lepiej rozumieli z kolegami. Nie będę jednak ukrywał, że już to wygląda dobrze i oby tak dalej – mówi „Sportowi” Szymon Pawłowski, który podobnie, jak jego koledzy z drużyny czuł po meczu ze Śląskiem ogromny niedosyt. – Szybko straciliśmy dwie bramki, ale w przerwie powiedzieliśmy sobie kilka słów i w drugiej połowie odrobiliśmy straty, wyszliśmy na prowadzenie i mogliśmy strzelić jeszcze więcej goli kończąc ten mecz. Tak się nie stało, ręka, karny i tylko remisujemy… – stwierdził 31-latek.