Pach: Chcemy zmniejszyć dystans do lidera

Średnia wieku drugiej linii w wyjściowej jedenastce Gwarka na ostatni mecz z Pniówkiem Pawłowice wynosiła 20,5 roku, a kiedy sędzia zakończył spotkanie, była jeszcze niższa – 19,25. Nic więc dziwnego, że ogromne doświadczenie zbliżającego się do 39. urodzin kapitana III-ligowego zespołu, jest bezcenne. Zresztą gol, który w 85 minucie zapewnił tarnogórzanom zwycięstwo 1:0 był tego najlepszym potwierdzeniem.

Szlachetne zdrowie

– Nasza linia pomocy wyglądałaby inaczej, gdyby nie kontuzje. Takie jest jednak piłkarskie życie, że grają ci, którzy są do dyspozycji trenera – mówi Sławomir Pach. – Współczuję Grześkowi Fonfarze, który doznał kontuzji w pierwszym meczu sezonu i na boisko wróci dopiero wiosną, a także Przemkowi Oziębale, który po siedmiu kolejkach, mając na koncie 4 gole, w ósmym spotkaniu sezonu zagrał tylko kilka minut. Zaczyna już biegać, więc może jeszcze w tej rundzie nam pomoże.

Bardzo liczyliśmy na ich doświadczenie, bo przecież Grzesiek i Przemek mają za sobą wiele spotkań w ekstraklasie, ale na tę chwilę musimy sobie radzić bez nich. Kadrę mamy szeroką, więc ma kto grać. Dlatego nie oglądamy się na to, kogo nie ma w składzie, tylko w takim ustawieniu, w jakim jesteśmy tylko w każdym meczu staramy się pokazać z jak najlepszej strony.

Na temat problemów zdrowotnych Sławomir Pach też może długo opowiadać. W poprzednim sezonie, gdy Gwarek jako beniaminek był rewelacją III ligi, imponował samozaparciem i charakterem, bo musiał walczyć nie tylko z rywalem, ale także z dokuczającym bólem ścięgna Achillesa.

Poniedziałki za kółkiem

– W każdy poniedziałek wsiadałem w samochód i pokonywałem trasę Katowice-Szczecin, żeby po ośmiu godzinach jazdy meldować się na trwającym pół godziny zabiegu – wyjaśnia pomocnik, mający na koncie 38 występów w ekstraklasie. – Po nim wsiadałem w samochód i po ośmiu godzinach byłem domu. Ale warto było, bo od wtorku już byłem gotowy do treningu. A po sobotnim meczu znowu planowałem „samochodowy poniedziałek”. Na szczęście teraz już wszystko jest w porządku.

Zabiegi oraz rehabilitacja sprawiła, że moje zdrowie jest optymalne. Mogę się więc koncentrować na piłce. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, ile mam lat i wiem, że czas biegnie nieubłaganie, ale butów na kołku nie planuję zawieszać. Pół żartem, pół serio mówię sobie, że będę grał albo do takiego momentu, że zdrowie nie pozwoli wybiec na boisko, albo przyjdzie jakiś młody lepszy i powie: „dziadku, dajcie se już spokój”.

Nie chcą statystować

Na razie Gwarek potrzebuje Sławomira Pacha, by utrzymać miejsce w czołówce tabeli. – Czwarte miejsce nie jest złe – dodaje doświadczony pomocnik. – Rok temu po 13 kolejkach byliśmy jednak wiceliderami i w dodatku z takim samy dorobkiem punktowym jak Skra Częstochowa, która ostatecznie wywalczyła awans.

Teraz do lidera mamy 8 punktów straty, bo Górnik Polkowice myli się bardzo rzadko i wykorzystuje każde potknięcie grupy pościgowej, żeby się oddalić. Dlatego musimy zmobilizować się na te cztery ostatnie kolejki w tym roku. Ostatnio wygraliśmy z mającym punkt mniej od nas Pniówkiem, a przed nami kolejny rywal, który ma punkt mniej, czyli Rekord.

Do Bielska-Białej jedziemy w dobrych humorach, bo pamiętamy, że w poprzednim sezonie dwa razy z bielszczanami wygraliśmy 3:2 rok temu u nich i 2:1 wiosną u nas. Nie chcemy do rundy wiosennej przystępować jako statyści, którzy będą się przyglądać jak polkowiczanie maszerują do II ligi. Chcemy zmniejszyć dystans do lidera, a to oznacza tylko jedno – nie możemy tracić punktów.

Oczko w głowie

Fakt, iż Sławomir Pach wciąż koncentruje się na piłkarskim życiu, wcale nie oznacza, że poza boiskiem świat dla niego nie istnieje. – Rozkręciłem biznes i prowadzę sklep internetowy z biżuterią – informuje piłkarz-jubiler. – Mam swój gust i według niego dobieram asortyment. Firma to moje oczko w głowie, ale piłka to pasja, więc dopóki są siły, chęci i motywacja, będę robił to, co najbardziej w życiu lubię.

Na pewno przyjdzie jednak moment, że będą musiał zamknąć sportowy rozdział i przejść za linię boczną boiska. Wtedy przyjdzie czas na wspomnienia o tych najlepszych chwilach, których sporo się nazbierało, bo miałem kilka etapów w swoim piłkarskim życiu. Najbardziej pamiętne to dwa awanse do ekstraklasy.

Pierwszy wywalczyłem z Zagłębiem Lubin, a drugi z Zagłębiem Sosnowiec. Do Lubina trafiłem przez ŁKS Łódź i znalazłem się w klubie, w którym po udanej rundzie wiosennej mogłem zadebiutować wśród najlepszych piłkarzy w Polsce, a w Pucharze Polski dotrzeć aż do finału.

Natomiast w Sosnowcu, gdzie w drodze do najwyższej ligi miałem pamiętny, bo zakończony golem i dwoma żółtymi kartkami, wygrany 2:1 mecz z moim macierzystym Ruchem Chorzów, w spotkaniu z Koroną Kielce strzeliłem swojego jedynego gola w ekstraklasie. Nie wiem czy moja 8-letnia córeczka Nadia będzie chciała słuchać tych opowieści, bo bardziej lubi karate niż piłkę, ale na razie się tym nie przejmuję…

 

(JaD)

 

Na zdjęciu: Sławomir Pach (w środku) nigdy nie unikał zaciętej walki i tak już pewnie pozostanie…