Paixao, czyli pasja

Portugalczyk na czoło wysunął się w miniony weekend. Do starcia z ŁKS-em Łódź podchodził, mając na koncie 66 goli, czyli tyle samo ile Miroslav Radović, jego rówieśnik, pozostający obecnie bez klubu. Paixao pokonał bramkarza beniaminka dwukrotnie, dzięki czemu zapisał się w annałach ekstraklasy.

Braterskie pojedynki

Warto jednak pamiętać, że Flavio nie był pierwszym Paixao, który pojawił się na polskich boiskach. Pół roku przed nim – latem 2013 roku – do Śląska Wrocław dołączył jego brat bliźniak Marco, który także słynął ze swoich strzeleckich umiejętności. Ba, można chyba stwierdzić, że był pod tym względem lepszy od obecnego rekordzisty, ponieważ w znacznie mniejszej liczbie spotkań zdobył podobną liczbę goli. 

Flavio jest najskuteczniejszym obcokrajowcem z 68 trafieniami w 204 ekstraklasowych występach. Drugi jest Radović mający 66 bramek i 276 meczów, z kolei podium zamyka właśnie Marco, który strzelił 61 goli w zaledwie 123 spotkaniach, co daje praktycznie jedno trafienie na dwa występy.

Flavio nie zdobył nigdy korony króla strzelców, co udało się jego bratu w sezonie 2016/17, gdy strzelił 18 bramek w barwach Lechii Gdańsk. W tym sezonie Flavio wyczyn indywidualny Marco powtórzyć będzie trudno, ponieważ ma tylko 3 bramki, podczas gdy liderujący Chrystian Gytkjaer i Jarosław Niezgoda zaliczyli po 10 trafień.

Ramię w ramię

– Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy, ale nigdy nie szukałem żadnych rekordów. Moja filozofia jest taka, że każdego dnia idę do pracy i daję z siebie 200 procent, a co z tego wychodzi, jest sprawą naturalną. W Polsce jestem siódmy sezon, na początku było trudno, ale pomogła moja praca, inteligencja boiskowa i wiara we własne umiejętności – mówił Flavio Paixao.

Jego futbolowa przygoda w wielu momentach była zresztą zbieżna z karierą jego brata bliźniaka. Obaj zaczynali w portugalskiej Sesimbrze, skąd razem trafili do Porto. Później ich drogi się rozdzieliły, choć i Flavio, i Marco trafili do Hiszpanii. W 2009 roku ponownie grali w jednym klubie, tyle że w Szkocji, w Hamilton Academical, gdzie szło im całkiem nieźle. Ich kolejnym kierunkiem był Iran, w którym Flavio zasiedział się na ponad dwa lata i gdzie popadł w konflikt ze swoich klubem. Dlatego zimą 2014 roku było trochę problemów z jego przejściem do Śląska Wrocław, gdzie od pół roku grał już Marco.

Obaj Portugalczycy w tym samym okienku – zimą 2016 roku – trafili do Lechii, z tym że Marco przeniósł się tam po nieudanej przygodzie ze Spartą Praga, z kolei Flavio odszedł skonfliktowany ze Śląskiem, z którym nie chciał przedłużyć kontraktu.

Dobić setki

Paixao znaczy po portugalsku pasja i tej pasji Flavio na pewno nie brakuje. Aby dobić granicy 100 goli ofensywny zawodnik Lechii – grający na różnych pozycjach – będzie musiał się mocno nagimnastykować. We wrześniu skończył 35 lat, więc czasu na to osiągnięcie nie ma zbyt dużo.

W swoim najlepszym sezonie Portugalczyk zdobył w ekstraklasie 18 goli i zawsze osiągał dwucyfrową liczbę trafień (z wyjątkiem swojej pierwszej „połówki” sezonu w Polsce). Na przekroczenie setki potrzebowałby więc swojej najlepszej formy przez 2-3 lata. Dołączyłby wtedy do elitarnego klubu 100, w którym – według różnych źródeł – znajduje się obecnie 30-32 piłkarzy. Najlepszy jest oczywiście Ślązak Ernest Pohl, legenda Górnika Zabrze, która zdobyła 186 bramek.

– To ja jestem najlepszym doktorem dla mojego ciała, bo to ja wiem najlepiej, co się ze mną dzieje – mówił Flavio w rozmowie z „Super Expressem”.

– Zapewniam, że czuję się znakomicie, dokładnie tak samo, jak 5 czy 7 lat temu. Najważniejsza jest głowa, podejście mentalne. Jeśli myślisz pozytywnie, wierzysz w siebie, to nic nie jest wykluczone. Więc i te 100 goli nie jest niemożliwe. Kto wie, może za 2-3 lata strzelę setną bramkę w Ekstraklasie? Zawsze chciałem i dążyłem do tego, żeby być najlepszym.

Na zdjęciu: Tak się cieszy najskuteczniejszy obcokrajowiec w historii ekstraklasy!