Paixao nie zawodzi, ale Chrapek i tak robi swoje

 

Zanim rozbrzmiał pierwszy gwizdek, niektórzy kibice mogli być lekko skonfundowani. Piłkarzy na murawę wyprowadziło bowiem kilkoro koreańskich dzieci, a nazwiska zawodników Śląska na tyłach ich koszulek były napisane w języku koreańskim. Wszystko to było ukłonem wrocławskiego klubu z okazji 30. rocznicy nawiązania stosunków dyplomatycznych między Polską a Koreą Południową, która w stolicy Dolnego Śląska prowadzi wiele biznesów.

Dzieciaki na ławce

Postawa Lechii była przed tym meczem wielkim znakiem zapytania, ponieważ trener Piotr Stokowiec tak naprawdę… nie miał z czego zestawić wyjściowej jedenastki. Mnogość kontuzji i odejść sprawiła, że we Wrocławiu średnia wieku rezerwowych wynosiła… 17,42 lat. Najmłodszy był ledwie 15-letni Kacper Urbański.

Gdańszczanie się tym jednak niespecjalnie przejmowali, bo już w 6 minucie wyszli na prowadzenie. Błąd popełnił grający na środku obrony Diego Żivulić, który dał się obiec Brazylijczykowi Conrado, nowemu graczowi Lechii. Skrzydłowy próbował oddać strzał, lecz został zblokowany, a piłka spadła na głowę Flavio Paixao, który bez problemu umieścił ją w siatce. Portugalczyka nie przypilnował Lubambo Musonda, nominalny skrzydłowy ustawiony na prawej obronie.

Ten nieszczęsny Żivulić

Gościom taki wynik odpowiadał, dlatego przez resztę połowy głównie się bronili, robiąc to bardzo skutecznie. Śląsk nie potrafił wiele zdziałać, czasem brakowało mu precyzji, a powinien cieszyć się, że w 42 minucie czerwonej kartki nie zobaczył Musonda.

Zambijczyk z pełnym impetem wpadł w Filipa Mladenovicia i staranował go łokciem, lecz sędzia Tomasz Musiał, po konsultacji z VAR-em, nie zdecydował się wyrzucić go z boiska.

Druga połowa ledwo się zaczęła, a Lechia podwyższyła prowadzenie! Mladenović dośrodkował piłkę z lewej strony, a stopę w szesnastce dostawił Paixao. I tak jak przy pierwszym golu – tu także błąd popełnił Żivulić, który nie przeciął centry Serba.

Gospodarze bili głową w mur i dopiero w 68 minucie wprowadzony z ławki Filip Raicević (sprowadzony zimą) zmusił do wysiłku Duszana Kuciaka. Kilkadziesiąt sekund później aktywny Michał Chrapek został z kolei sfaulowany w polu karnym przez Tomasza Makowskiego, a ewidentną jedenastkę wykorzystał Krzysztof Mączyński.

To sprawiło, że Śląsk zaatakował odważniej. Jego akcje nabrały większego tempa, ale to akcja Śląska w końcowych minutach ustaliła wynik meczu.

 

Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 2:2 (0:1)

0:1 – Paixao, 6 min (głową, asysta Conrado), 0:2 – Paixao, 46 min (asysta Mladenović), 1:2 – Mączyński, 71 min (rzut karny), 2:2 – Chrapek, 90+3 min

ŚLĄSK: Putnocky – Musonda (84. Bergier), Puerto, Żivulić, Sztiglec – Łabojko, Mączyński – Pich (71. Gąska), Chrapek, Płacheta – Exposito (58. Raicević). Trener Vitezslav LAVICZKA. Rezerwowi: Kajzer, Celeban, Cotugno, Dankowski, Boruń, Bargiel,.

LECHIA: Kuciak – Kobryń, Nalepa, Maloca, Mladenović – Gajos, Tobers, Makowski – Mihalik, Paixao, Conrado. Trene] Piotr STOKOWIEC. Rezerwowi: Woźniak, Egy, Wszołek, Żuk, Urbański, Dymerski, Kałuziński.
Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Widzów 10201. Żółte kartki: Musonda (42. faul), Puerto (53. faul) – Kobryń (11. faul), Makowski (24. faul), Gajos (45+5. faul).
Piłkarz meczu – Flavio PAIXAO

Na zdjęciu: Flavio Paixao znowu znalazł się tam, gdzie powinien!