Pandemia zwolni selekcjonera?

Jerzy Brzęczek nie może być pewien tego, że poprowadzi reprezentację Polski na Euro 2021. Wszystko wskazuje na to, że jesienią czekają go mecze o posadę.

– Miałem zaufanie do Jurka Brzęczka i mam je nadal. Natomiast powiem tak jak Brunner do Klossa: ja zdania nie zmieniłem, ale zmieniły się okoliczności. Pamiętajmy, że jesienią mamy sporo meczów z silnymi rywalami. A co, gdybyśmy przegrywali wysoko? Mecz po meczu?

Tak więc spokojnie z tym tematem, czy z długością przedłużenia – te słowa prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, Zbigniewa Bońka, które padły w zeszłym tygodniu w rozmowie sternika naszego związku z „Super Expressem”, wywołały w piłkarskim środowisku niemałe poruszenie. Przypomnijmy, że wcześniej – zanim zapadła decyzja UEFA o przełożeniu na następny rok mistrzostw Europy – zastanawialiśmy się, co stanie się z kontraktem selekcjonera, który wygasa 30 lipca br.

Wówczas zdecydowana większość opowiadała się za tym, aby umowa trenera naszej reprezentacji została, automatycznie, przedłużona o rok. Wiceprezes PZPN-u i kreowany na nowego szefa związku, Marek Koźmiński, pod koniec marca powiedział, że na razie nie czas, aby zajmować się kontraktem selekcjonera.

– Na razie nie ma tematu, co będzie po tym terminie. Żyjemy w świecie, który od dwóch tygodni nieco się zmienił. To nie jest odpowiedni czas na takie dywagacje – powiedział Koźmiński, a wszyscy te słowa mogli odczytać jako zapewnienie, że Brzęczek poprowadzi reprezentację na Euro.

Co będzie jesienią?

Sporo jednak, jak doskonale widać, się w tej sytuacji zmieniło. Odwołano mecze towarzyskie, w których przed mistrzostwami Europy nasz zespół narodowy miał zmierzyć się z Finlandią, Ukrainą, Rosją i Islandią.

Odwołano też sam turniej, gdzie „biało-czerwoni” mieli rozegrać przynajmniej trzy kolejne mecze. A więc w minimum siedmiu spotkaniach selekcjoner, który wywalczył z zespołem awans na turniej finałowy, zespołu nie poprowadzi.

Najbliższymi terminami meczów międzypaństwowych, które – na tę chwilę – obowiązują, są te wrześniowe. 4 dnia tego miesiąca, na wyjeździe, mamy zmierzyć się z Holandią w pierwszym meczu fazy grupowej drugiej edycji Ligi Narodów. Trzy dni później mamy zagrać, również na obcym terenie, z Bośnią i Hercegowiną.

Wszystko jednak wskazuje na to, że rozegranie tego spotkania będzie… niemożliwe. Chodzi bowiem o to, że nasz rywal, wszystko na to wskazuje, będzie wówczas grał w barażach o awans na Euro 2021, których zresztą stawką jest udział w grupie wraz z Hiszpanią, Szwecją i Polską.

Przypomnijmy, że Bośniacy – w półfinale barażów – mają zmierzyć się z Irlandią Północną. Pierwsza decyzja UEFA, która odwołała baraże w marcu, zakładała, że mecze te będzie można rozegrać na początku czerwca, ale już wiemy, że będzie to niemożliwe.

Następnie europejska centrala wskazała, że możliwe jest, aby decydującą rozgrywkę walki o Euro przeprowadzić w dniach 3-8 września. Nie możemy przecież zakładać, że Bośnia i Hercegowina przegra barażowy półfinał, a następnie, jak gdyby nigdy nic, podejmie „biało-czerwonych” w ramach Ligi Narodów.

Realia są zatem takie, że we wrześniu mamy zagrać z Holandią i to – na razie – byłoby na tyle.

W październiku rywalami reprezentacji Polski mają być Włosi i ponownie Bośniacy, a w listopadzie zespoły Italii i Holandii. Mówi się jeszcze o dwóch terminach na jesieni, aby nadrobić część zaległych meczów towarzyskich. Być może to właśnie wtedy miałyby zostać rozegrane baraże. Żadnych konkretów w tej sprawie jednak nie ma.

Nie tylko Euro, eliminacje też

Trudno też zakładać, czy w ogóle rozgrywki Ligi Narodów dojdą do skutku w takiej formie, jak założono. Jak na razie UEFA, podejmując decyzje, czy też wyznaczając rekomendacje terminów zakończenia rozgrywek ligowych, w ogóle nie zająknęła się w temacie LN. A po słowach Zbigniewa Bońka to właśnie te rozgrywki mają decydować o przyszłości Jerzego Brzęczka!

Na razie ani sternik naszego związku, ani też trener, nie poinformowali o tym, czy wygasająca za 3,5 miesiąca umowa zostanie przedłużona, ale wszystko wskazuje na to, że tak. Ale nie o rok, czyli do końca lipca 2021 roku, ale do końca tego roku.

Po nich nastąpi weryfikacja, a czasu nie będzie zbyt wiele. Bo kolejne miesiące nie upłyną przecież jedynie na przygotowaniach do Euro 2021. Według ciągle obowiązującego kalendarza FIFA, w marcu 2021 roku, mają bowiem ruszyć europejskie eliminacje do mistrzostw świata.

Wstępnie światowa centrala zdecydowała, że wobec przełożenia o rok mistrzostw Europy, a także Copa America, przełożone mają zostać 3 i 4 kolejka kwalifikacyjnej kampanii, które zostały wyznaczone na czerwiec przyszłego roku. Ale marcowe mecze mają odbyć się zgodnie z planem.

Wniosek zatem staje się dosyć prosty i czytelny. Jeżeli Jerzemu Brzęczkowi nie poszłoby jesienią w rozgrywkach Ligi Narodów i następnie PZPN postanowiłby o jego zwolnieniu, to nowy selekcjoner rozpoczynałby pracę od meczów eliminacji mundialu, a następnie – po rozegraniu pewnie jakichś dwóch meczów towarzyskich przed Euro – udałby się z drużyną na mistrzostwa Europy.

Ważny głos zawodnika

Po słowach Zbigniewa Bońka nie brakuje, całkiem trafnych zresztą, głosów, że nie przedłużenie umowy selekcjonera o rok wpłynie na postawę, czy też styl gry, zespołu Jerzego Brzęczka. To logiczne, bo gdyby trener był pewien pracy z kadrą na samym turnieju, wówczas Ligę Narodów poświęciłby – z pewnością – stricte na przygotowania do imprezy docelowej, a wyniki byłyby mniej ważne.

W sytuacji jednak, kiedy szkoleniowiec będzie grał o posadę, wówczas raczej skupi się na tym, aby meczów nie przegrywać. Kształt grupy Ligi Narodów, w której znalazła się reprezentacja Polski, tuż po losowaniu, wywołał jasne stanowisko kibiców o ekspertów. O awans do turnieju Final Four powalczą Holendrzy i Włosi, a my – z Bośnią i Hercegowiną – zagramy o to, aby utrzymać się w Dywizji A.

Czy zatem tylko utrzymanie, które możemy zapewnić sobie nawet np. przy dwóch remisach i czterech porażkach, spowoduje, że Jerzy Brzęczek zachowa posadę? Czy też Zbigniew Boniek będzie oczekiwał czegoś więcej?

Wydaje się, że ważny głos w całej tej dyskusji pochodzi od piłkarzy. Jako pierwszy do całej sytuacji odniósł się, w wypowiedzi dla programu „Misja futbol”, Grzegorz Krychowiak, jeden z najbardziej doświadczonych reprezentantów, uczestnik Euro 2016 i mundialu w 2018 roku.

– Decyzję podejmie prezes Boniek. On jest najważniejszą osobą, która to robi. A trener i piłkarze, w każdym spotkaniu, muszą udowadniać, że zasługują na miejsce w kadrze. Selekcjoner awansował na Euro i uważam, że to normalne, że powinien poprowadzić zespół na turnieju. Ale do tego jeszcze rok i sporo meczów.

Wydaje mi się, że również my, jako zawodnicy, powinniśmy potwierdzić to, że zespół idzie w dobrym kierunku. Powinniśmy się skupić na swojej robocie – wydaje się, że takie słowa pomocnika Lokomotiwu Moskwa mogą zadziałać na korzyść selekcjonera.




F
ot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus