Panik: Przyszłość tkwi w szkoleniu

Jest duże rozczarowanie po porażce w Ołomuńcu ze Slavią w Pucharze Czech?
Bohumil PANIK: – Może nie tyle rozczarowanie, ale żal. Slavia zdobyła już mistrzostwo. Liczyliśmy, że ze względu na ilość meczów, które rozegrali w tym sezonie, mogą być trochę zmęczeni. Mają jednak na tyle długą i szeroką ławkę rezerwowych, że nie stanowi to dla nich problemu. U nich trzy, cztery zmiany w składzie, to żaden kłopot, bo w kadrze mają ponad dwudziestkę bardzo dobrych piłkarzy. Mieliśmy swój plan na to spotkanie. Graliśmy piątką obrońców i chcieliśmy przetrzymać do 60-70 minuty, a potem wpuścić na boisko dwójkę naszych najlepszych napastników: Milana Barosza oraz Dame Diopa. Taka była nasza przedmeczowa taktyka. Niestety, straciliśmy bramkę z kontrowersyjnego karnego na 0:1, do tego z ławki wyrzucono nam Barosza, który zobaczył czerwoną kartkę, no i było po planie. Potem staraliśmy się jeszcze walczyć, ale strat nie udało się już odrobić.

Co jest siłą Slavii?
Bohumil PANIK: – Przede wszystkim defensywa. Dwójka środkowych obrońców Ngadeu i Deli jest nie do przejścia. To piłkarze, którzy na dziś poradziliby sobie w zespołach z Premier League od dziesiątego miejsca w dół. Są silni, szybcy. Gdyby tacy zawodnicy byli w naszej kadrze, to bylibyśmy mocni. Warto też zwrócić uwagę, że szóstkach ich graczy ma powyżej 190 cm. Trudno z nimi powalczyć w polu karnym. Są mocno i w tyłach i z przodu. Pokazali to w tym sezonie nie tylko w lidze i w Pucharze Czech, ale też w Lidze Europy, gdzie zaszli przecież do ćwierćfinałów i gdzie jak równy z równym walczyli z Chelsea.

Wspomniał pan o kontrowersyjnym karnym dla Slavii w meczu z wami. A to prawda, że po meczu kibice Banika pobili jednego z sędziów VAR?
Bohumil PANIK: – Coś tam było, coś tam się działo. Nie widziałem tego, ale piszą o tym u nas w gazetach. Zaatakowany został jeden z tych sędziów odpowiedzialnych za VAR.

Co do sędziowania… Przez dwa lata funkcję szefa komisji sędziów w waszym związku sprawował Michał Listkiewicz. Dawał radę?
Bohumil PANIK: – Uważam, że jak był Michał, to był porządek. On decydował i nikt nie wkraczał na tę złą drogę. To był człowiek spoza układów. To był jeden z lepszych okresów, kiedy wszystkim kierował. Byłem w tym czasie szkoleniowcem Fastava Żlin, zdobyliśmy Puchar Czech. Jak był Listkiewicz, to naprawdę dobrze to funkcjonowało.

Przegrana w Pucharze Czech nie zamyka jeszcze Banikowi drogi do gry w europejskich pucharach, prawda?
Bohumil PANIK: – Tak. Na zakończenie rozgrywek gramy w niedzielę z Viktorią Pilzno na wyjeździe. Ciężki mecz, bo to przecież wicemistrz Czech. Jednak jakby udało się zostać na tym piątym miejscu, na którym teraz jesteśmy, to gramy o miejsce w pucharach z drużyną z „grupy środkowej” [w Czecha po sezonie zasadniczym drużyny zostały podzielone na trzy grupy: mistrzowską, środkową i spadkową – przyp. red.]. Będzie to albo Mlada Boleslav, albo Żlin.

Jak podoba się panu ten system podziału na grupy po sezonie zasadniczym?
Bohumil PANIK: – Myślę, że jest to tylko dla tych drużyn, które mają szeroką i silną kadrę. My takiej nie mamy. Dla nas najlepiej, jakby wszystko skończyło się po 30 kolejce. Zagralibyśmy jeszcze potem w pucharze, a z piątego miejsca walczyli o udział w grze o miejsce w europejskich rozgrywkach. Dla nas te pięć kolejek z tymi najmocniejszymi rywalami dwa mecze u siebie, trzy na wyjeździe, to jest za dużo. Nie mamy tylu graczy, żeby dograć to wszystko do końca.

Slavia jest teraz na tyle mocna, że uciekła innym czeskim klubom na kilka długości?
Bohumil PANIK: – Budują ten zespół z dobrym skutkiem od trzech lat. Pięć lat temu bronili się przed spadkiem. Pojawił się jednak kapitał z Chin, a za nim duże pieniądze i nowi zawodnicy. Teraz wszystko to się zgrało i są rezultaty.

„Górnik Zabrze i GKS Katowice zasługują na grę w ekstraklasie”

Trener Panik w zeszłym sezonie uratował Banika przed spadkiem. Teraz wciąż macie szansę na europejskie puchary. Co dalej, zostanie pan w Ostrawie?
Bohumil PANIK: – Z końcem czerwca kończy mi się kontrakt. Rozmawialiśmy o przyszłości, ale żadne decyzje nie zapadły, tak że nie jesteśmy dogadani.

Pracował pan przez lata w Polsce w Lechu, Miedzi czy Pogoni. Co, gdyby pojawiła się oferta z naszego kraju?
Bohumil PANIK: – Zawsze mówię, że Polska to dla mnie druga ojczyzna. Sporo czasu tam mieszkałem, mam tam przyjaciół. U was piłka jest numerem 1, są nowoczesne stadiony. Do tego mam blisko na Górny Śląsk. Niedawno były u was mistrzostwa Europy do lat 21, teraz są młodzieżowe mistrzostwa świata. Wybieram się zresztą na te mecze.

A jak trener Panik oceni mistrzostwo Polski zdobyte przez Piasta Gliwice?
Bohumil PANIK: – To niesamowite co Piast osiągną! Przeciwko takim drużynom jak Legia, Lech czy inni. Takie coś wydarza się w piłce raz na dwadzieścia lat. To tak wielki sukces, że nikt dzisiaj jeszcze nie może tego docenić. Z czasem pewnie będzie inaczej.

A jak wytłumaczyć fakt, że jest taka różnica między czeskimi a polskimi drużynami w europejskich pucharach? To prawdziwa przepaść. Gdzie szukać przyczyn?
Bohumil PANIK: – Nie ma prostej odpowiedzi. Tutaj u nas w Czechach pracuje się z tymi zawodnikami ciężko na co dzień. Jest konsekwencja. Piłkarze mają w tej sprawie narzucony reżim. To takie niemieckie wzory. Zresztą proszę spojrzeć wokół, pełno niemieckich zakładów i firm. Skoda związana jest z Volkswagenem. To wchodzi pod skórę, no i tak też w tym wszystkim muszą sobie radzić piłkarze. Do tego dochodzi duża liczba zagranicznych zawodników, czego wcześnie nie było. Najlepszym strzelcem w lidze jest Rosjanin Komliczenko. Do tego wymienieni wcześniej Ngadeu i Deli czy Francuz Beauguel, który grał u mnie w Fastavie. Te mocne kluby sprowadzają do siebie najbardziej utalentowanych graczy, a uzupełniają wszystko tymi kreatywnymi zawodnikami z zagranicy, w większości z Afryki. Taki właśnie miks daje potem dobre czy bardzo dobre wyniki, jak ma to miejsce w przypadku Slavii.

Banik to klub, który ma sporo swoich kibiców po polskiej części Górnego Śląska. Na meczach w Ostrawie nie brakuje przecież kibiców GKS Katowice. Banik to klub, który się rozwija, który idzie do przodu, który jest w stanie konkurować z ekipami z Pragi?
Bohumil PANIK: – Dużo jeszcze jest do zrobienia. W klubie pojawił się nowy właściciel, pan Brabec, który pochodzi stąd, z Hawirzowa. Jego serce bija dla Banika. To on wyciągnął go z drugiej ligi. W zeszłym sezonie udało się uratować wszystko przed spadkiem, a teraz, patrząc na to z szerszej perspektywy, udało się osiągnąć bardzo dobre wyniki. Liczyliśmy, że przyjdą za dwa, trzy lata, a pojawiły się już teraz. Obecnie trzeba wzmocnić ten zespół o trzech, czterech dobrych graczy, bo ta kadra nie była za mocna, nie było nas za wielu.

W Ostrawie powstaje duże centrum treningowe dla młodzieży. Banik znowu nawiąże do czasów, kiedy wychodzili stąd tacy gracze jak Jankulovski czy Barosz?
Bohumil PANIK: – Będą dwa centra treningowe, jedno na starym stadionie na Bazalach, a drugie u Visty. To przyszłość Banika. Podstawa jest taka, żeby była ta głowa, która wszystkim będzie kierowała. Celem jest ściąganie do siebie najlepszych zawodników z regionu. Te akademie będą szkolić zawodników, tym bardziej że są dotacje ze związku piłkarskiego czy z miasta [Ostrawa przeznacza na szkolenie 1,8 mln euro, przy budżecie Banika wynoszącym 4 mln euro – przyp. red.]. Dzięki temu są czy będą bardzo dobre warunki dla tych młodych piłkarzy. Na tym trzeba budować przyszłość Banika. Ona nie będzie jutro czy pojutrze, ale za sześć, osiem lat.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ