Papszun wygrał po swojemu

Nic dziwnego. Beniaminek za jednym razem odniósł pierwsze „domowe” zwycięstwo w tym sezonie, zrewanżował się gdańszczanom za porażkę w półfinale Pucharu Polski i pokazał, że niepokonana w lidze Lechia to zespół, który wcale nie musi być faworytem do mistrzostwa kraju.
Kibice byli mocno zaskoczeni postawą częstochowian w tym spotkaniu. Podopieczni Piotra Stokowca momentami byli wręcz tłamszeni przez rozpędzonego na boisku beniaminka. Golkiper gości Duszan Kuciak bez kluczenia przyznał, że to Raków zasłużył na zwycięstwo w tej potyczce.

– Oni w 80 procentach tego spotkania przeważali. My mieliśmy tylko krótkie fragmenty, w których stwarzaliśmy sytuacje. Trzeba uczciwie sobie powiedzieć, że wypadliśmy zdecydowanie gorzej niż zakładaliśmy. Było zbyt wielu błędów, złych decyzji własnych, bo Raków specjalnie niczym nas nie zaskoczył. Znaliśmy ich z bojów pucharowych, że są niesłychanie ambitni i z każdym spotkaniem dojrzewają piłkarsko – podkreślał Kuciak.

Czy Raków zaskoczył rywali, czy nie, tym razem Papszun nieco przemeblował linię napadu swojej ekipy. Obok Kostarykanina Brown Forbesa, siłę ognia częstochowian wspierał z przodu Sebastian Musiolik. I o dziwo ten wariant z dwoma napastnikami i podwieszonym pod nich Miłoszem Szczepańskim całkiem dobrze się sprawdzał. Musiolik nie miał najlepszego otwarcia sezonu. W starciu z Koroną wypadł tak blado, że niektórzy zsyłali go do głębokich rezerw drużyny Częstochowy. Z Lechią „Musiol” był zawodnikiem zupełni odmienionym, pożytecznym, a przede wszystkim realizującym swoje zadania.

– Bez względu na to, co mówią nasi krytycy, że mamy grać tak, czy inaczej, my będziemy robili swoje. Szukamy optymalnego rozwiązania na dany moment i ta strategia była w naszym odczuciu najlepsza – przekonywał Papszun.

Niespodzianka w Bełchatowie. Raków Częstochowa wypunktował faworyzowaną Lechię

Papszun w spotkaniu z Lechią pokazał jeszcze jedno: że nie przywiązuje wielkiej uwagi do nazwisk. W efekcie niemal etatowy defensor jego drużyny, Arkadiusz Kasperkiewicz mecz Rakowa z Lechią oglądał z wysokości trybun. Ta zmiana raczej nie zrewolucjonizowała gry beniaminka ekstraklasy, ale pokazała, że patentu na występy w pierwszej jedenastce czerwono-niebieskich nie może mieć nikt.

Opiekun Rakowa nieobecność Kasperkiewicza w ekipie Rakowa (poza kadrą meczową) tłumaczył słabszą dyspozycją obrońcy w ostatnich tygodniach. Być może trener częstochowian uznał za mocno irytujące ryzykowne, a czasem zdaniem wielu wręcz nonszalanckie poczynania zawodnika w grze obronnej w poprzednich spotkaniach.

– Arek, w mojej ocenie, ma troszkę gorszy okres, dlatego zdecydowałem się, że zagramy w innej konfiguracji, że szansę dostaną nowi piłkarze. Nie należy tu się doszukiwać jakiegoś drugiego dna. Mamy sporo grania dlatego rotacja w zespole to żadna nadzwyczajna rzecz. Kasperkiewicz dostał teraz okazję do występu w rezerwach Rakowa – podkreślał Marek Papszun, szkoleniowiec częstochowian.

 

Na zdjęciu: Marek Papszun zawsze jest jak dwunasty zawodnik na boisku.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ