Parada starych znajomych

Trzeba przyznać, że wśród kibiców obu zespołów, które jutro zmierzą się na Stadionie Miejskim pod Klimczokiem, po pierwszej kolejce pierwszoligowej rywalizacji zagościło poczucie zaskoczenia. Jeżeli chodzi o Podbeskidzie Bielsko-Biała, to ma ono wymiar zdecydowanie pozytywny, bo „górale” sprawili małą niespodziankę wygrywając na wyjeździe z GKS-em Katowice. Bruk-Bet Termalica, naczelny faworyt do awansu do ekstraklasy, zawiódł natomiast zupełnie. Porażkę z zespołem Bytovii, w którym latem doszło do prawdziwej kadrowej rewolucji, można traktować w kategoriach sensacji. – Chyba w najczarniejszych snach nikt się nie spodziewał, że tak to będzie wyglądało. Musieliśmy ten mecz wygrać, Bytovia tylko chciała. Szło nam, jak po grudzie. To był zimny prysznic, ale skoro tak zaczęliśmy – na dzień dobry dostaliśmy „gonga” – to głęboko wierzę, że to nas obudzi i w następnych meczach będzie lepiej – powiedział Jacek Zieliński, szkoleniowiec drużyny z Niecieczy.

Nie widziano go w zespole

W związku z powyższym oba zespoły mają przed jutrzejszą konfrontacją coś do udowodnienia. „Górale” chcą potwierdzić, że triumf przy Bukowej nie był dziełem przypadku. A Bruk-Bet postara się udowodnić, że porażka u siebie była wypadkiem przy pracy. Zapowiada się zatem ciekawa rywalizacja, której smaczku dodaje fakt, że aż czterech piłkarzy drużyny z Niecieczy ma w swoich CV wpisane Podbeskidzie. Tę osobliwą wyliczankę wypada rozpocząć od Mateusza Kupczaka, który rozpoczął właśnie już swój piąty sezon w drużynie Bruk-Betu. Do Podbeskidzia rodowity żywczanin trafił jako 18-latek, ale szybko był wypożyczany do innych klubów. Do składu zespołu ekstraklasy długo nie potrafił się przebić. Dopiero w sezonie 2013/14 rozegrał dla Podbeskidzia dziesięć spotkań na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, chociaż i tak więcej czasu spędził w trzecioligowych rezerwach. Dlaczego tak się działo? Po prostu trener Leszek Ojrzyński nie widział dla niego miejsca w zespole. Latem 2014 roku Kupczak został wypożyczony do pierwszoligowej wtedy Termaliki. Z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem i na koniec sezonu cieszył się z historycznego awansu do ekstraklasy. Przekonał do siebie na tyle, że klub z Niecieczy zdecydował się go wykupić. Podbeskidzie, według nieoficjalnych informacji, zarobiło na nim niespełna 100 tysięcy złotych.

Błysnął na pożegnanie

Defensywny pomocnik pożegnał się z Podbeskidziem bez większego żalu. Podobnie, jak Rafał Grzelak. Dla którego jesień 2014 roku była chyba jednym z najgorszych okresów w karierze. Pod Klimczok zawodnik ten trafił z Dolcanu Ząbki i… nie rozegrał ani jednego meczu w pierwszym zespole. Po sześciu występach w rezerwach wrócił do Dolcanu i więcej w Bielsku-Białej go nie oglądano. Później były dwa sezony spędzone w Koronie Kielce, a także półroczny pobyt w szkockim Hearts. W Niecieczy, Rafał Grzelak pojawił się zimą tego roku.

Zdecydowanie większe oczekiwania towarzyszyły kibicom z Bielska, kiedy Podbeskidzie – zimą 2016 roku – na wypożyczyło ze Slovanu Bratysława Samuela Sztefanika. Już po pierwszych występach widać było, że słowacki pomocnik ma papiery na grę. Był to jednak ten sezon, w którym „górale” nie załapali się do grupy mistrzowskiej, a faza dodatkowa rozgrywek była w ich wykonaniu po prostu fatalna. Sztefanik, na dodatek, miewał drobne problemy zdrowotne i ostatecznie jego pobyt w Bielsku-Białej zakończył się spadkiem z ekstraklasy. Na sam koniec, w pożegnalnym meczu przeciwko Wiśle Kraków, Słowak błysnął, zdobywając dwa gole. Wtedy zwrócił na siebie uwagę trenera Czesława Michniewicza, który ściągnął go do Niecieczy. W Bruk-Becie, Sztefanik gra do dziś. A co łączy jego pobyt w Podbeskidziu i obecnym klubie? Z obiema drużynami spadał z ekstraklasy.

Dwa spadki pod rząd

Podobnego losu z Podbeskidziem uniknął Bartosz Śpiączka. Pod Klimczokiem spędził jeden sezon, 2014/15. Początkowo grał niewiele, ale przede wszystkim na wiosnę był jednym z ważniejszych graczy „górali”. Zespół utrzymał się w ekstraklasie, a „Śpiący” otrzymał ofertę z Górnika Łęczna i postanowił z niej skorzystać. Tym samym o rok odroczył nieprzyjemne uczucie degradacji z ekstraklasy, którego w końcu jednak doświadczył w sezonie 2016/17. Jak również w kolejnych rozgrywkach, gdy był już zawodnikiem Bruk-Betu. Podobnych nieprzyjemności uniknął z kolei Pavol Stano, zawodnik Podbeskidzia w tym samym sezonie, co Śpiączka. Doświadczony słowacki obrońca spędził w Bielsku-Białej rok, a jesienią 2015 roku został zawodnikiem klubu z Niecieczy i występował w jego barwach przez półtorej sezonu. Odszedł zimą 2017 roku, a niemal dokładnie rok później, już po odwieszeniu butów na kołek, został członkiem sztabu szkoleniowego Bruk-Betu. Jeszcze w ekstraklasie, a teraz kontynuuje swoją pracę w I lidze.