Paradoks ostatniego testu

Ile razy Polska grała w XXI wieku w dużych turniejach? Pięć. Ile razy po próbach generalnych przed startami w nich mogliśmy być – mniej lub bardziej – zadowoleni? Cztery. Ani jednak dla kadry Jerzego Engela w 2002 roku, ani – Pawła Janasa w 2006, Leo Beenhakkera w 2008 czy Franciszka Smudy w 2012 nie oznaczało to niczego dobrego na samej imprezie. Ile razy wyszliśmy z grupy? Raz. To historia najnowsza – właśnie wtedy, gdy po ostatnich sprawdzianach używaliśmy stwierdzeń „trwoga, obawy, zimy prysznic”. Przed dwoma laty Adam Nawałka po porażce z Holandią i bezbramkowym remisie z Litwą zapowiadał spokojnie, że reprezentacja jeszcze da wszystkim rodakom powody do radości. Słowa dotrzymał. Pamiętajmy o tym, gdyby w nadchodzących potyczkach z Chile i Litwą coś nie poszło po myśli biało-czerwonych. I pamiętajmy o słowach [Jerzego Buzka], byłego premiera, a nieprzerwanie – wielkiego kibica, który kiedyś na łamach „Sportu” powiedział tak: – Ani kadra trenera Górskiego, ani piłkarze Antoniego Piechniczka, jadąc na finały mistrzostw świata, nie grali tuż przed nimi wielkich spotkań…

PRZED EURO 2016, CZYLI FATALNI STOPERZY I STRACH O „GROSIKA”

Polska – Holandia 1:2 (1.06.2016, Gdańsk)

0:1 – Janssen, 33 min, 1:1 – Jędrzejczyk, 60 min, 1:2 – Wijnaldum, 76 min
POLSKA: SzczęsnyPiszczek (46. Cionek), Glik, Pazdan, JędrzejczykBłaszczykowski (46. Kapustka), Mączyński (80. Jodłowiec), Zieliński, Grosicki (76. Peszko) – Milik (87. Stępiński) – Lewandowski (67. Linetty). Trener Adam NAWAŁKA.

Polska – Litwa 0:0 (7.06.2016, Kraków)

POLSKA: Fabiański – Kapustka, Glik (46. Salamon), Cionek, Wawrzyniak – Błaszczykowski (74. Jędrzejczyk), Krychowiak (85. Zieliński), Mączyński (46. Jodłowiec), Starzyński, Grosicki (77. Peszko) – Milik. Trener Adam NAWAŁKA.
Wytłuszczonym drukiem – zawodnicy, którzy zagrali w „11” w pierwszym meczu na Euro 2016 (1:0 z Irlandią Północną)

Przed dwoma laty Kamil Grosicki w meczu z Litwą doznał kontuzji, wskutek której jego udział na Euro stanął pod znakiem zapytania. Fot. Tomasz Folta/PressFocus

1:2 ze znajdującą się na wirażu, z którego nie wyszła do dziś, Holandią oraz bezbarwne 0:0 z Litwą – przed zakończonym historycznym wynikiem Euro 2016, reprezentacja Polski dostarczyła niemal wyłącznie powodów do niepokoju. „Pomarańczowy prysznic”, „No to mamy alarm”, „Mamy się bać?” – to tylko część tytułów, jakimi „Sport” podsumowywał sparing z „Oranje”, rozegrany na wypełnionym po brzegi stadionie w Gdańsku. „Biało-czerwoni nie pokazali niczego, co pozwalałoby z optymizmem czekać na turniej we Francji” – konkludował w sprawozdaniu red. Dariusz Czernik. Przeciwko Holendrom kadra wystąpiła bez kontuzjowanego Grzegorza Krychowiaka, ale znacznie więcej niż o jego absencji mówiło się o fatalnej postawie środkowych obrońców. Kamil Glik (w tamtym czasie promujący też swoją właśnie wydaną biografię) został przez nas oceniony na „3”, a jeszcze „oczko” niżej otrzymał Michał Pazdan.

Nim Michał Pazdan został bohaterem Euro we Francji, zaliczył kompromitujący występ w potyczce z Holendrami… Fot. Rafał Rusek

„Trwoga” – tak podsumowywaliśmy jego występ. Kilka dni później, przeciw Litwie, obrońca Legii nie zagrał wskutek drobnego urazu. Najlepsze wrażenie spośród środkowych obrońców sprawiał Thiago Cionek. Któż wtedy mógł przypuszczać, że Pazdan stanie się dzięki świetnym występom we Francji niemalże bohaterem narodowym? Że defensywa będzie stanowić monolit niemalże nie do przejścia? Że dokona się mały „cud medyczny” i Kamil Grosicki – z pomocą nieocenionego fizjoterapeuty Bartłomieja Spałka – błyskawicznie wyleczy kontuzję stawu skokowego, której nabawił się w meczu z Litwą? I że Polacy dotrą aż do ćwierćfinału? – Jeszcze zdążymy nacieszyć kibiców! – zapewniał Adam Nawałka tuż po meczu – i tuż przed wylotem do francuskiej bazy kadry w La Baule. Ale w jednej kwestii słowa nie dotrzymał: wbrew wcześniejszym deklaracjom nie przekazał, kto na Euro będzie bramkarzem nr 1. Ostatecznie, turniej zaczął Wojciech Szczęsny, ale wskutek problemów zdrowotnych cztery kolejne mecze rozegrał Łukasz Fabiański. I to jak!

PRZED EURO 2012, CZYLI KŁÓTNIA O KARNEGO I „UWAGA NA NOGI!”

Polska – Andora 4:0 (2.06.2012, Warszawa)

1:0 – Obraniak, 13 min, 2:0 – Lewandowski, 37 min, 3:0 – Błaszczykowski, 39 min (karny), 4:0 – Wasilewski, 77 min (karny)
POLSKA: SzczęsnyPiszczek (46. Wojtkowiak), Wasilewski, Perquis, BoenischBłaszczykowski, Polanski (79. Grosicki), Murawski (58. Dudka), Obraniak (58. Mierzejewski), Rybus (46. Wolski) – Lewandowski (58. Sobiech). Trener Franciszek SMUDA.
Wytłuszczonym drukiem – zawodnicy, którzy zagrali w „11” w pierwszym meczu na Euro 2012 (1:1 z Grecją)

Na niespełna tydzień przed startem „imprezy stulecia”, jaką dla naszego kraju była organizacja Euro 2012, Polacy bez trudu pokonali na stadionie Legii ostatnią drużynę rankingu FIFA. Celem tego sparingu było to, by zdobyć kilka bramek, dodać sobie otuchy przed pierwszym meczem turnieju z Grecją – odbywającym się po przeciwnej stronie Wisły – i… uniknąć kontuzji. Po końcowym gwizdku przeważały więc opinie w stylu: „Najważniejsze, że bez straty gola i problemów zdrowotnych…”. Andora grała ostro, belgijski sędzia pokazał aż pięć żółtych kartek. – Prosiłem chłopaków, by uciekali z nogami – mówił selekcjoner Franciszek Smuda, pytany też czy czuje już stres przed meczem z Grecją. – Najlepszym lekarstwem na presję jest pewność siebie trenera. Nie jest dobrze, gdy piłkarz widzi zdenerwowanego szkoleniowca. Dlatego staram się nie myśleć o stawce tego spotkania – odpowiadał „Franz”. Jak wyszło – dobrze pamiętamy. Konfrontację z Grekami, która zakończyła się rozczarowującym remisem 1:1, biało-czerwoni rozpoczęli w identycznym zestawieniu, co sparing z Andorą. I… niemalże też skończyli, bo Smuda sprawiał przy linii wrażenie człowieka sparaliżowanego, niemającego pomysłu na dokonanie jakiejkolwiek zmiany.

A wracając jeszcze do towarzyskiej konfrontacji przy Łazienkowskiej; doszło do zamieszania związanego z rzutami karnymi. Jak tłumaczono już po fakcie, Tomasz Frankowski, pełniący w sztabie kadry rolę trenera napastników, zapomniał przekazać, kto jest wyznaczony jako pierwszy do jej egzekwowania. W pierwszej połowie piłkę wziął już nawet Marcin Wasilewski, ale stanowczo odebrał mu ją Jakub Błaszczykowski (który osobiście wywalczył tego karnego) i z „wapna” posłał do siatki. Niesmak był o tyle mniejszy, że w drugiej połowie Polska miała jeszcze jedną „jedenastkę” (faulowany – Artur Sobiech) i do niej podejść mógł już „Wasyl”. – Wyjaśnimy to sobie i ustalimy, kto ewentualnie strzeli z Grecją – opowiadał Błaszczykowski, który nie w przededniu Euro nie zawiódł, podobnie zresztą jak całe nasze trio z Dortmundu. Robert Lewandowski też zdobył gola, a Łukasz Piszczek – zanotował asystę. „Sport” nie byłby jednak sobą, gdyby odrobinę nie ponarzekał. „Przykro było patrzeć, jak przegrywa powietrzne starcia z amatorami” – tak spuentowaliśmy występ Rafała Murawskiego w środku pola…

PRZED EURO 2008, CZYLI BRAWA DLA ROGERA I SOLIDNY „LEWY”

Polska – Dania 1:1 (1.06.2008, Chorzów)

0:1 – Vingarrad, 28 min, 1:1 – Krzynówek, 43 min
POLSKA: BorucWasilewski, Bąk, Jop, Wawrzyniak (46. Golański) – Zahorski (46. Łobodziński), Dudka, M. Lewandowski, Krzynówek (78. Garguła), Smolarek (78. Saganowski) – Żurawski (46. Roger). Trener Leo BEENHAKKER.
Wytłuszczonym drukiem – zawodnicy, którzy zagrali w „11” w pierwszym meczu na Euro 2008 (0:2 z Niemcami)

Remis z zawsze niewygodnymi Duńczykami na tydzień przed inaugurującym Euro meczem z Niemcami w Klagenfurcie przyjęto w Polsce za dobrą monetę. Dwa lata wcześniej, po porażce z Kolumbią, trybuny Stadionu Śląskiego wygwizdały zawodników. Tym razem były brawa i gromkie okrzyki „powodzenia”. Chorzowska publika (fakt faktem, że na trybunach do kompletu nieco zabrakło) ciepło przyjęła naturalizowanego Brazylijczyka Rogera, który pojawił się na boisku w drugiej połowie i dobrze współpracował z innym zmiennikiem – Wojciechem Łobodzińskim.

Stadion Śląski ciepło przyjął Rogera, który pomógł w 2008 roku w remisie z Danią. Fot. Eliza Budzisz/400mm

Roger i „Łobo” zastąpili w przerwie Tomasza Zahorskiego (wystawiony przez Leo Beenhakkera nietypowo na prawym skrzydle, jego występ był dużą niespodzianką) i Macieja Żurawskiego, który nie wykorzystał rzutu karnego. – Maciek ma nauczkę, że karnego trzeba mocno pruć. I wtedy wpada! – instruował prezes PZPN, Michał Listkiewicz.
„Tradycyjnie jeden z najlepszych, najpewniejszych i najrówniej grających naszych piłkarzy” – ta cenzurka wystawiona przez „Sport” jednemu z naszych kadrowiczów wskazuje, że pewne rzeczy trwają w reprezentacji od lat. Tym kadrowiczem był… Lewandowski, ale oczywiście (jeszcze) nie Robert, a Mariusz. Dobre humory po sprawdzianie z Duńczykami okazały się miłym złego początkami, bo występ biało-czerwonych na szwajcarsko-austriackim Euro okazał się porażką.

PRZED MŚ 2006, CZYLI KOLUMBIJSKA ZADUMA I CHORWACKIE 90 PROCENT

Chorwacja – Polska 0:1 (4.06.2006, Wolfsburg)

0:1 – Smolarek, 54 min
POLSKA: BorucBaszczyński, Jop, Bąk (76. Bosacki), Michał ŻewłakowSmolarek (83. Jeleń), Radomski, Sobolewski (85. M. Lewandowski), Szymkowiak (64. Mila), Krzynówek (73. Kosowski) – Żurawski (90. Rasiak). Trener Paweł JANAS.
Wytłuszczonym drukiem – zawodnicy, którzy zagrali w „11” w pierwszym meczu na MŚ (0:2 z Ekwadorem)

Wygrana z Chorwacją na świecącym pustkami stadionie w Wolfsburgu była Polakom przed Weltmeisterschaft bardzo potrzebna. Do Niemiec biało-czerwoni ruszyli tuż po przegranej na Stadionie Śląskim z Kolumbią. Porażka 1:2, kuriozalny gol puszczony przez Tomasza Kuszczaka, którego autorem był bramkarz rywali, gwizdy na kadrowiczów, słowa Artura Boruca (również się nie popisał!) o wieśniakach, adresowane do części trybun… A wszystko to w towarzystwie nekrologów na cześć śp. Kazimierza Górskiego czy w zadumie po katastrofie Międzynarodowych Targów Katowickich (PZPN postanowił przeznaczyć część dochodu z meczu z Kolumbią na rzecz rodzin ofiar), o której po kilku miesiącach przypomniano na Śląskim wspólną modlitwą.
– Pewnie to będzie „bramka roku”. W najgorszych koszmarach nie chciałbym jej puścić, a stało się to w rzeczywistości. Źle obliczyłem tor lotu piłki – tłumaczył Kuszczak, który nie chował się, a jako pierwszy wyszedł do dziennikarzy i cierpliwie odpowiadał na pytania.

W 2006 roku przed mundialem w Niemczech Polska wygrała z Chorwacją po golu Euzebiusza Smolarka, a szczęście przyniosły kadrze… niebieskie stroje. Fot. Włodzimierz Sierakowski/400mm

Paweł Janas porażkę tłumaczył ciężką pracą, jaką drużyna wykonała na zgrupowaniu. Kilka dni później z Chorwatami biało-czerwoni zagrali znacznie lepiej i zwyciężyli po bramce Ebiego Smolarka, dla którego Wolfsburg okazał się szczęśliwym miejscem. Tam też strzelił swojego pierwszego gola w Bundeslidze. – Zespół jest przygotowany w tej chwili na 90 procent swoich możliwości – raportował fizjolog kadry, prof. Zbigniew Jastrzębski. „Stówa” miała przyjść na inaugurację mundialu i mecz z Ekwadorem. Janas zdecydował się na dokładnie tę samą jedenastkę, która pokonała Chorwację. Jak było – pamiętamy. 0:2 na dzień dobry, 0:1 z Niemcami – i do domu.

PRZED MŚ 2002, CZYLI MISTRZ NA DESKACH I PIEŚŃ PRZED ŚNIADANIEM

Ilhwe Songnam – Polska 1:2 (26.05.2002, Songnam)

0:1 – Kucharski, 13 min, 0:2 – Krzynówek, 59 min, 1:2 – Jo, 84 min
POLSKA: Dudek – Kłos (46. Hajto), J. Bąk, Wałdoch (46. Zieliński), Rząsa (46. Sibik) – Koźmiński, Kałużny (56. A. Bąk), Świerczewski (81. Murawski), Krzynówek – Kucharski (46. Olisadebe), Marcin Żewłakow (46. Żurawski). Trener Jerzy ENGEL.
Wytłuszczonym drukiem – zawodnicy, którzy zagrali w „11” w pierwszym meczu na MŚ (0:2 z Koreą Południową)

Ostatni przed wylotem na azjatycki mundial mecz towarzyski na rodzimej ziemi biało-czerwoni rozegrali w połowie maja na stadionie Legii, pokonując skromnie (1:0) Estonię po golu Macieja Żurawskiego. Dwa tygodnie później, już na koreańskiej ziemi, nim na otwarcie mundialu zmierzyliśmy się z gospodarzami, przetestował kadrę Jerzego Engela klubowy mistrz tego kraju. Polacy wygrali co prawda, ale – jak relacjonował „Sport” – powodu do optymizmu było niewiele. „Lista mankamentów jest dość długa, a dotyczy przede wszystkim gry obrońców”. W międzyczasie Korea – pod wodzą Guusa Hiddinka – stoczyła niesamowity bój z aktualnymi mistrzami świata Francuzami, ulegając 2:3. Było się czego bać. By wczuć się w klimat tamtych czasów, wspomnijmy jeszcze, że gdy Polska przygotowywała się do mundialu, dwumecz o… Puchar Ligi rozegrały w kraju Legia i Wisła (górą była ta pierwsza).

Napięcie przed pierwszym od 16 lat startem na MŚ było na tyle spore, że już w Azji piłkarze… pokłócili się z dziennikarzami. Spór szybko załagodzono. – Powiedziałem piłkarzom, by w dniu meczu z Koreą, wstając z łóżka na śniadanie, zaśpiewali sobie: „Jeszcze Polska nie zginęła” – opowiadał Jerzy Engel. Nie pomogło…