Parzyszek: Jesteśmy w dobrej formie

Z Lechią się nie udało, ale z Wisłą Płock trafił pan do siatki. Są chyba powody do radości z kolejnego trafienia w ekstraklasie?
Piotr PARZYSZEK: – W meczu z Lechią nie wyszło, teraz jednak wróciliśmy do siebie do domu i jest dobrze. Z zespołem z Płocka graliśmy swoje, choć błędy też nam się zdarzały, ale myślę, że znowu zasłużyliśmy na trzy punkty.

Konsekwencja w grze to wasza silna broń, prawda?
Piotr PARZYSZEK: – Wiedzieliśmy, że zespół z Płocka nie będzie grał jakimś pressingiem, a raczej zrobi nam miejsce. Cofnęli się na swoją połowę, jak Miedź Legnica, z którą graliśmy u siebie wcześniej i trudno było znaleźć miejsce. Udało się jednak rozegrać tą jedną akcję, po której trafiliśmy do bramki rywala. Było wymienionych parę podań i Patryk Dziczek zgrał do Jorge Felixa. Widziałem, jak skacze i poszedłem w ciemno, czy wygra czy nie, to ja tam będę. Wygrał i tak udało mi się trafić. Potem za dużo sytuacji już nie było.

Mogło być jeszcze lepiej, bo w drugiej połowie miał pan bardzo dobrą okazję, ale zamiast strzelać, podawał do kolegi. Dlaczego?
Piotr PARZYSZEK: – Jak przyjąłem to widziałem, że jestem jakieś szesnaście metrów od bramki. Chciałem strzelać, ale Tom Hateley tak mi krzyknął, że myślałem, że ma przed sobą pustą bramkę. Jestem takim zawodnikiem, że w takim momencie chciałem mu zgrać piłkę. Jakby był na środku, to miałby na pewno lepszy kąt do trafienia, dlatego zgrałem, ale potem widziałem, że był trzy metry za mną (śmiech).

Ta już 10 wygrana u siebie jest takim dobrym prognostykiem przed sobotnim spotkaniem z Wisłą w Krakowie?
Piotr PARZYSZEK: – Jesteśmy w dobrej formie, gramy dobre mecze. W Gdańsku nie mieliśmy szczęścia, bo jakbyśmy tam wygrali, to nikt nie mógłby nic powiedzieć. Ale trzeba się cieszyć teraz z tego, że w tym trudnym meczu z Wisłą zdobyliśmy trzy punkty, no i teraz ze świeżą głową jedziemy do Krakowa.