Parzyszek: Przez pewien czas czułem się fatalnie

Za panem trudny okres, nie tylko ze względu na strzelecką niemoc, ale jak przyznał po spotkaniu z Wisłą Płock trener Waldemar Fornalik: „Było widać, ze puchary zmasakrowały Piotra fizycznie.” Było aż tak źle?
Piotr PARZYSZEK: – Co mogę powiedzieć? Po wakacjach mieliśmy naprawdę dobry okres przygotowawczy i na początku sezonu wyglądałem obiecująco. Dobrze się czułem. Gol w pierwszym meczu z BATE. Z Lechią i Lechem miałem swoje okazje, tylko ich nie wykorzystywałem. Ale potem przyszły oba mecze z Rygą, spotkanie we Wrocławiu. Fatalnie się czułem, traciłem łatwe piłki. Wyniki krwi pokazywały, że nie jestem sobą, że jestem jednym z najgorszych piłkarzy pod tym względem. Na szczęście to już za mną, nie chodzi mi tylko o przełamanie, ale zdecydowanie lepiej się czuję na boisku i w treningu. Gdy napastnik nie strzela to czuje się winny. Nie da się przygotować na kryzys, czy przyzwyczaić, gdy nie idzie. Jestem najbardziej wysuniętym piłkarzem i to ja w pierwszej kolejności mam zdobywać bramki. Jestem za to odpowiedzialny. Serce mnie bolało, że nie strzelałem goli i nie pokazywałem na co mnie stać.

Drużyna czuje i widzi, że z najlepszym napastnikiem Piasta coś jest nie tak? To miało wpływ na waszą grę i wyniki?
Piotr PARZYSZEK: – Wszyscy w szatni mnie znają i widzieli co się dzieje. Trudno mi było spojrzeć w lustrze, gdy nic mi nie wychodziło. Stawałem i pytałem sam siebie: co ty robisz na tym boisku? Mieliśmy intensywny początek sezonu i wszystko się nawarstwiło. Trzeba pamiętać, że w poprzednim sezonie nie mieliśmy problemów zdrowotnych, ale trochę tych meczów rozegraliśmy. Wielu chłopaków ma kontuzje. Teraz, gdy gramy mecze co tydzień, możemy potrenować i wyglądamy coraz lepiej. Ja także. Nie jest problemem gra co trzy dni, ale my graliśmy takim ciągiem przez dobre kilak tygodni i do tego doszły kłopoty kadrowe. Ta kumulacja nam nie służyła.

Odpadnięcie z BATE Borysów i z Ryga FC bardzo was zabolało, bo w obu dwumeczach wydawało się, że mieliście sytuację pod kontrolą.
Piotr PARZYSZEK: – Nadal zdania nie zmieniam i uważam, ze byliśmy lepsi od BATE i lepsi o Rygi. Zasłużyliśmy na awans, choć rewanżowy mecz w Rydze kompletnie nam nie wyszedł. To było jedna z najsłabszych spotkań, jakie zagraliśmy odkąd jestem w Gliwicach. Szkoda tego wszystkiego, bo bardzo nam zależało. Na szczęście wychodzimy na prostą, bo od meczu z Rygą przestaliśmy tracić gole i popełniać błędy. Nie pozostaje nam nic innego, jak dobrze spisać się w lidze.

Wspomniał pan o kontuzjach, które was nękają. W meczu z Wisła Płock tego tak nie było widać, ale czy na dłuższą metę trudno będzie wam się grało w okrojonym składzie?
Piotr PARZYSZEK: – Jesteśmy w stanie dobrze grać i zdobywać punkty w tym składzie, jaki trener ma do dyspozycji. Szkoleniowiec zmienił taktykę i system gry, bo widział co się z nami dzieje i że nie może liczyć na niektórych piłkarzy. Mnie system z trzema stoperami i wahadłowymi bardzo odpowiada, bo pamiętam, że gdy ostatni raz grałem w takim ustawieniu w Holandii, to strzeliłem ponad 20 goli. Dla napastnika to dobry system, bo nie dość, że ma obok siebie drugiego ofensywnego piłkarza, to jeszcze wspierają go wahadłowi, którzy biorą udział w atakach. Było to widać w meczu z Wislą, gdy czasami w polu karnym byli jeszcze środkowi pomocnicy, jak Tom Hateley czy Sebastian Milewski i atakowaliśmy nawet sześcioma zawodnikami.

Wspomniał pan po meczu z Płockiem, że nie czyta komentarzy. To taka ściema, czy faktycznie się pan wyłączył, bo jeszcze niedawno był pan aktywny w mediach społecznościowych?
Piotr PARZYSZEK: – Od miesiąca się już nie udzielam, a na Twitterze nie mam już publicznego konta, tylko dla znajomych. A wie pan dlaczego? Czara goryczy przelała się po meczu z Rygą, gdy jeden z kibiców, nie wiem czy to akurat właściwe słowo, napisał do mnie prywatną wiadomość. Tam nawet nie było krytyki tylko w wulgarny sposób mnie wyzywał i obrażał. To było poniżej jakiegokolwiek poziomu. Kibice mają prawo do krytyki, ba mogą nawet coś tam pokrzyczeć, jeżdżą przecież za drużyną, poświęcają jej czas. Ale nie jak ktoś używa takich słów i miesza cię z błotem, wyzywa od ch… itd. Muszę przyznać, że w Polsce czuję się bardzo dobrze, niemal wszystko mi się podoba, ale to jest ta jedna rzecz, która mnie irytuje. To jak czasem traktowani są piłkarze. Czasami non stop jesteś wyzywany, że aż uszy więdną. Nie chodzi mi o Piasta, ale ogólnie. My zawsze zostawiamy zdrowie na boisku, nigdy nie odpuszczamy, a że czasem nie wychodzi? Taka jest ta gorsza strona futbolu.

Jedna dobra połowa tym razem wystarczyła. Piast Gliwice zgarnia trzy punkty

Kibice też inaczej patrzą na sprawę transferów. Gdy odszedł Aleksandar Sedlar i Joel Valencia, to fani lamentowali, co teraz będzie z drużyną. Wy pewnie w szatni inaczej na to patrzycie?
Piotr PARZYSZEK: – W Piaście wszyscy mamy ambicje by się rozwijać. Poza tym wiemy dobrze, jak wygląda życie zawodowego piłkarza. Grasz do ok. 35 lat i wtedy musisz zarobić tyle, by potem swobodnie można się było przystosować. Trzeba zabezpieczyć siebie i swoją rodzinę na czas po grze w piłkę. Proszę zobaczy przykład „Sediego”. On w tym roku skończy 28 lat. Otrzymał propozycję z klubu ligi hiszpańskiej, który zaoferował mu czteroletni kontrakt. Każdy z nas skorzystałby z tej oferty, bo to jest to, o czym każdy marzy. Joel? Byłem w Championship jako młody zawodnik i wiem, że to jest przedsionek ligi angielskiej. To też ogromne wyróżnienie i oczywiście ogromny skok finansowy. Wszyscy razem zrobiliśmy z Piastem historyczną rzecz, ale nie ma się co łudzić, nie jesteśmy Lechem czy Legią, co rok nie będziemy walczyli o mistrzostwo. Cieszmy się tym co udało się osiągnąć, co jest i jedziemy dalej. Chwała chłopakom za to, co zrobili i życzmy im powodzenia w nowym miejscu.

Joel Valencia był ważnym piłkarzem, bo nie dość, że puszczał muzykę w szatni, to jeszcze świetnie rozumiał się z panem, co wiele razy widzieliśmy?
Piotr PARZYSZEK: – Tak, teraz muzykę puszcza nasz fizjoterapeuta Grzesiu. A co do drugiej części pytania, to Joel był bardzo inteligentnym zawodnikiem z którym dobrze rozumiałem się na boisku. Czasami nie musieliśmy za dużo rozmawiać o tym co dzieje się na boisku, bo on i tak wiedział jak mi zagrać piłkę, albo gdzie ja mu podam lub zgram. A czy da sobie teraz radę w Anglii? Nie wiem, zobaczymy. Jest tam kilka drużyn, które chcą grać w piłkę, jak Brentford czy Leeds. Jeśli tak będzie to Joel da sobie radę.

Na koniec odejdźmy od piłki, bo pieczętując mistrzostwo Polski i celebrując gola dał pan znać, że rodzina Parzyszków się powiększy… Kiedy to nastąpi?
Piotr PARZYSZEK: – Mamy już córkę, a drugie dziecko ma urodzić się na początku grudnia. Gdy żona była pierwszy raz w ciąży to awansowaliśmy do holenderskiej ekstraklasy. Gdy była drugie raz świętowałem mistrzostwo Polski. Jestem przygotowany na to, że życie znów trochę się zmieni, ale mamy wokół siebie wielu dobrych ludzi, którzy na pewno nam pomogą. Poza tym, jako rodzina trzymamy się razem i jesteśmy bardzo blisko. A to jest najważniejsze. Kibice też powinni być blisko nas, bo wtedy łatwiej będzie nam notować jeszcze lepsze wyniki!

 

Na zdjęciu: Piotr Parzyszek ma za sobą trudny okres, ale zapewnia, że teraz będzie tylko lepiej.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ