Parzyszek: Stać nas na wiele

Znudzi się wam kiedyś to wygrywanie?
Piotr PARZYSZEK: – Nie ma takiej opcji… Pięć zwycięstw z rzędu jest wynikiem tego, że dużo pracowaliśmy i nadal pracujemy. Jesteśmy świadomi, że wygrane nie są łatwe i nie przychodzą ot tak, choć niektórzy mogą z boku spojrzeć na wynik i tak pomyśleć.

Zbudowanie i kontynuowanie takiej passy wymagało od was bardzo wiele?
Piotr PARZYSZEK: – Tak, bo to nie był łatwy okres. Początek był bardzo trudny i zaczął się od porażki z Cracovią. Później były zmiany w składzie i korygowanie błędów, co pozwoliło osiągnąć później taki wynik. Muszę też zaznaczyć, że w tych pięciu meczach dominowaliśmy praktycznie przez cały czas, może z wyjątkiem początkowych 25 minut spotkania z Górnikiem.

Gdy grał pan w Holandii lub w innej lidze udało się kiedykolwiek „wykręcić” tak długą serię zwycięstw?
Piotr PARZYSZEK: – Zdarzały się długie serie meczów bez porażki, ale nie zwycięstw. Pierwszy raz przeżywam coś takiego, że po pięciu meczach mamy komplet punktów.

Wspomniał pan, że kibice mogą pomyśleć, że łatwo przychodzą wam te zwycięstwa, a w niedzielnym meczu z Miedzią Legnica widzieliśmy coś zupełnie innego, bo mimo przewagi mieliście trochę problemów z gośćmi, którzy bronili się całym zespołem…
Piotr PARZYSZEK: – Zgadzam się, część ludzi myślała, że w tak ciepłą i piękną niedzielę przyjedzie Miedź do Gliwic i zarówno na boisku, jak i na trybunach będzie piknik. Ale tak niestety nie ma. Każdy mecz trzeba wybiegać i wyszarpać. My jesteśmy jednak tego świadomi, trener nas zawsze uczula z kim gramy i wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać. Łatwo nie było przebić mur Miedzi, ale udało nam się to zrobić dwukrotnie.

Nie tylko w tym ostatnim meczu widać w waszej grze ogromną pewność siebie i cierpliwość. To bardzo pożądane cechy w piłce nożnej.
Piotr PARZYSZEK: – Robimy swoje, bo wiemy, że takie podejście na pewno zaprocentuje. W ciągu 90 minut meczu zawsze przychodzą jakieś okazje strzeleckie, kluczem jest je wykorzystać. Dlatego jak nie idzie, to trzeba być spokojnym, a gdy pojawia się okazja, trzeba ją wykorzystywać z zimną krwią.

Jest pan napastnikiem, ale czy przypadkiem w meczu z Miedzią bardziej nie ucieszyła pana asysta przy golu na 1:0 Jorge Felixa?
Piotr PARZYSZEK: – Dokładnie tak. Myślę, że asysta musi cieszyć, bo przełamaliśmy obronę legniczan i otworzyliśmy wynik, a także mecz. Dzięki temu wiedzieliśmy, że rywal w końcu musi zagrać odważniej, zaatakować, a nie tylko się bronić.

Mówi się, że napastnik żyje z podań i u was coś w tym jest, bo dobra forma bocznych obrońców i skrzydłowych przekłada się na pana gole. Akcja na 2:0 w meczu z Miedzią była tego idealnym przykładem, gdy Martin Konczkowski zagrał do pana świetną piłkę.
Piotr PARZYSZEK: – Oczywiście. Mówiłem o tym i będę o tym mówił. Martin na prawej stronie pomocy „chodzi” idealnie. Jest też z tej samej strony Marcin Pietrowski, a po drugiej stronie także chłopacy nie próżnują i można liczyć na ich dogrania. W meczu z Miedzią próbował m.in. Badia.

Pana bramkowy licznik w końcu tej wiosny ruszył z miejsca i ma pan 5 goli. Rozumiem, że wyznaczył pan sobie cel znacznie wyżej?
Piotr PARZYSZEK: – Jeszcze przed startem tego sezonu założyłem sobie, że muszę przekroczyć barierę dziesięciu bramek, bo to jest takie minimum dla napastników. Nawet po jesieni, gdy nie zawsze grałem, nic się nie zmieniło, a teraz jestem przekonany, że uda mi się spełnić obietnicę. Byłem pewny, że jak dostanę szansę, to w takiej drużynie, która ma tak wiele umiejętności, będzie to spokojnie do osiągnięcia.

Co musicie zrobić, żeby po dwóch tygodniach bez grania w lidze nadal prezentować tak wysoką i skuteczną formę?
Piotr PARZYSZEK: – Nic szczególnego. Na pewno nie myśleć o tym za dużo. Na pewno trochę odpoczynku psychicznego się przyda. Trochę ciężkiej pracy też nie zaszkodzi i potem jedziemy dalej!

Po przerwie ligowej zaczynacie meczem na szczycie w Gdańsku z Lechią. Pierwsza z trzecią drużyną. Zapowiada się niezwykle emocjonujący mecz.
Piotr PARZYSZEK: – Myślę, że oni mają wszystko do przegrania, bo Legia i my ich gonimy. Presja będzie po ich stronie, a nie po naszej.

Na co was stać w tej chwili?
Piotr PARZYSZEK: – Na pierwszą ósemkę… Nie, no żartuję. Wiemy jak wygląda tabela, ile mamy punktów. To świadczy o tym, że jesteśmy an dobrej drodze… Do czego? Zobaczymy. Musimy na pewno być czujni i świadomi, że w jednym momencie wiele się może zmienić. Dlatego ciągle trzeba pracować, żeby być gotowym na każde wyzwanie.

Awans do grupy mistrzowskiej macie już pewny. Nie będzie tak, że w fazie finałowej będziecie w korzystnej sytuacji, bo na was ta presja nie będzie ciążyła. Piast może, a inne kluby muszą – coś w tym jest?
Piotr PARZYSZEK: – Nie wiem… My na pewno będziemy chcieli. Mówi się, że inni muszą, ale my mamy taki skład i umiejętności, że stać nas na wiele. Jesteśmy w stanie zakończyć sezon tak, jak nikt przed startem rozgrywek by nie przypuszczał.

 

Na zdjęciu: Są powody do uśmiechu, bo forma Piotra Parzyszka (z lewej), jak i całego Piasta jest wysoka.