Patent ZAKSY

Tajemnica sukcesu kędzierzynian tkwi w rozgrywających. Marcin Janusz lepiej niż Ben Toniutti poradził sobie z trudnościami tego meczu.


Gracze z Kędzierzyna-Koźla chcą odzyskać tytuł mistrzowski i są niezwykle skoncentrowani, szczególnie widać to w meczach z Jastrzębskim Węglem. W pierwszym spotkaniu finałowym po 93 min pokonali na własnym parkiecie ekipę z Jastrzębia 3:0 i zrobili pierwszy krok w drodze do złota. Coś nam się jednak wydaje, że w kolejnej potyczce znów rozgorzeje walka na całego.

Gospodarze nie mieli możliwości skorzystania z kontuzjowanego Wojciecha Żalińskiego, który tak dobrze się spisywał podczas decydującego meczu z Zawierciem. Zresztą trener gospodarzy, Ghoerghe Cretu, należy do tradycjonalistów i nie lubi majstrować przy wyjściowym składzie. Inna sprawa, że za dużego pola manewru nie ma. Goście również nie zaskoczyli ustawieniem, więc spodziewaliśmy twardej, męskiej gry.

A tymczasem obie drużyny mocno cierpiały w przyjęciu, bo wynosiło ono 36%, zaś perfekcyjne było zdecydowanie słabsze. Z tymi problemami w dwóch pierwszych setach lepiej sobie radzili gospodarze, którzy dysponowali nieco większą siłą uderzeniową. Dlatego też te odsłony zapisali po stronie plusów. Jednak wszystkie tajemnice powodzenia jednych i drugich tkwią w grze rozgrywających. Marcin Janusz w tym sezonie zastąpił Benjamina Toniuttiego, który postanowił się przenieść do Jastrzębia. Ten pierwszy ma za sobą znakomite występy i jest jedną z pierwszoplanowych postaci nie tylko na tej pozycji, ale w całej lidze. Ten drugi gra na dobrym poziomie, jednak nie na błyskotliwym. Francuz tego spotkania na pewno nie zaliczy do udanych. W 3. secie już na stałe został zastąpiony przez Eemi Tervaporttiego. Jego postawę można jedynie usprawiedliwiać słabszym przyjęciem, ale tak doświadczony zawodnik mógł zrobić nieco więcej.

Gra gości mocno falowała, bo albo jeden albo drugi skrzydłowy wpadał w „dziurę” i miał poważne kłopoty. Fason starał się trzymać Jan Hadrava, atakujący JW, ale i jemu zdarzały się omyłki w polu serwisowym. Trudno marzyć o wygraniu meczu, gdy popełnia się aż 25 błędów przy 18 przeciwnika – a takie „osiągnięcie” zaliczyli jastrzębianie. Oczywiście mieli w 2 setach, poza pierwszym, szanse na wygranie, ale zadecydowały detale i gospodarze cieszyli się z kolejnego „skalpu”. W 1. secie nikt nie miał watpliwości kto wygra, bowiem przy stanie 16:15 gospodarze zdobyli 5 „oczek” z rzędu i rywale mogli szukać wiatru w polu. Tak doświadczona drużyna jak ZAKSA takich okazji nie marnuje. Z kolei w 2. partii przy 24:24 Tomasz Fornal popełnił błąd w polu serwisowym, a potem goście zaliczyli blok. Jastrzębianom ambicji nie brakowało w kolejnej odsłonie, jak się okazało ostatniej, bo przegrywali 20:23, ale zdołali doprowadzić do remisu. Jednak ostatnie słowo należało do gospodarzy. Najpierw punkt zdobył Dave Smith, a chwilę potem pojedynczym blokiem popisał się Aleksander Śliwka.

Mecz na pewno nie należał do wybitnych i, miejmy nadzieję, że w sobotę będziemy świadkami gry na najwyższym poziomie i sporych emocji.

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Jastrzębski Węgiel 3:0 (25:21, 27:25, 25:23)

KĘDZIERZYN-K.: Janusz (1), Śliwka (9), Smith (7), Kaczmarek (13), Semeniuk (15), Huber (7), Shoji (libero) oraz Kluth. Trener Gheorghe CRETU.

JASTRZĘBIE: Toniutti (1), Fornal (7), Wiśniewski (5), Hadrava (14), Szymura (10), Gładyr (11), Popiwczak (libero) oraz Biniek, Boyer (1), Tervaportti (1), Clevenot (1). Trener Nicola GIOLITO.

Sędziowali: Paweł Burkiewicz i Maciej Kolendowski (obaj Kraków). Widzów 2450.

Przebieg meczu

I: 10:9, 15:13, 20:15, 25:21.
II: 9:10, 14:15, 20:19, 27:25.
III: 10:7, 15:13, 20:18, 25:23.

Bohater – Aleksander ŚLIWKA.


Liczby

6 MECZÓW z 7 przegrali jastrzębianie w tym sezonie z ZAKSĄ.

22. ZWYCIĘSTWO w 43. spotkaniu na własnym boisku odnieśli kędzierzynianie z ekipą z Jastrzębia.


Na zdjęciu: Aleksander Śliwka w pełni zasłużenie zdobył miano MVP tego spotkania.
Fot. Łukasz Sobala / PressFocus