Zdrowe serce króla

Patryk Gembicki, najlepszy snajper poprzedniego sezonu IV ligi śląskiej, powrót do wyjściowego składu Rozwoju Katowice po ponad 270-dniowej przerwie uczcił dubletem ustrzelonym Warcie Zawiercie.


Dziś Rozwój ma już niewielkie szanse na realizację ambitnego celu, jaką byłoby wygranie IV ligi drużyną złożoną wyłącznie z wychowanków klubowej akademii, w większości młodzieżowców czy wręcz juniorów. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, jak potoczyłby się dla niego ten sezon, gdyby nie historia Patryka Gembickiego. Ostatniej soboty w Zawierciu zanotował pierwszy występ w wyjściowym składzie od… inauguracyjnej sierpniowej kolejki. Od razu uczcił ten fakt dwoma strzelonymi golami, prowadząc drużynę do zwycięstwa.

Bolesna diagnoza

Patryk Gembicki urodzony w 2001 roku poprzedni sezon miał imponujący. Zwłaszcza wiosną trafiał do siatki jak na zawołanie, zakończył rozgrywki z bilansem 30 bramek zdobytych w 29 występach, co dało mu tytuł króla strzelców śląskiej IV ligi. W letnim okresie przygotowawczym z powodu niedyspozycji szybko kończył udział w kilku sparingach, ale ligę zaczął normalnie, w podstawowej jedenastce, notując nawet asystę w przegranym spotkaniu w Radzionkowie.


Czytaj także:


Po nim z bardzo złym samopoczuciem trafił do szpitala. Po szeregu badań ostateczna diagnoza okazała się bolesna: zapalenie mięśnia sercowego. We wrześniu Patryk Gembicki – pozostający cały czas przy drużynie i pracujący też w akademii jako II trener trampkarzy 2009 rocznika – wiedział już, że do grudnia pozostaje wyłączony z jakiegokolwiek wysiłku, a jego powrót do czynnego uprawiania sportu stoi pod znakiem zapytania.

To właśnie w grudniu prezes Sławomir Mogilan złożył deklarację, że jeśli „Czesio” – jak mówi się w obozie Rozwoju o Gembickim – wróci do gry, uda się w pielgrzymkę na Jasną Górę. W tym pomyśle wędrówki do Częstochowy poparł go trener bramkarzy Marek Kolonko. W przerwie zimowej, podczas zgrupowania w Busku-Zdroju, napastnik mógł już podjąć wysiłek na niskim tętnie. Kolejne badania i kontrole przynosiły na tyle optymistyczne wieści, by o pielgrzymkę można było już pytać nie „czy”, a „kiedy”.

Sporo gratulacji

Powrót Gembickiego na ligowe boisko nastąpił po 260 dniach – 29 kwietnia w końcówce meczu ze Szczakowianką Jaworzno zmienił Dawida Ciszewskiego. Choć szacował, że pełnię formy osiągnie dopiero za pół roku, to trener Tomasz Wróbel szybko wziął go w obroty. Wchodził też na boisko z ławki w spotkaniach z Unią Dąbrowa Górnicza i Podlesianką. Po tym pierwszym 4-osobowa delegacja klubu ruszyła ze Strzemieszyc w ponad 70-kilometrowy spacer na Jasną Górę, zakończony sukcesem…

– Niektórzy nie wierzyli, że wyruszą, ale ja wiedziałem, że jeśli prezes „Moki” i trener „Kolon” coś mówią, to potem to robią. Szacunek i gratulacje. Czuję, jak bardzo ludzie w klubie mnie wspierają. Wiem, jak czekali na mój powrót, ja to sobie bardzo szanuję – podkreśla Gembicki. Już niewiele tydzień później wybiegł na boisko w wyjściowym składzie, strzelił 2 gole, a Rozwój wygrał w Zawierciu.

– Bardzo dużo osób napisało do mnie z gratulacjami. Rozmawiałem z trenerem w środę. Powiedział, że będzie taka opcja, rozmyśla nad tym, bym zagrał w pierwszym składzie. Dałem znak, powiedziałem, że jestem dostępny. Nie było z mojej strony żadnego zawahania. Wręcz chciałem tej podstawowej jedenastki. Fajnie, że trener podjął taką decyzję, cieszę się z tego.

Szacowałem swe siły na jakieś 45 minut, wytrzymałem 63. Mieliśmy w tym meczu dużą przewagę, wymienialiśmy sporo podań, więc łatwo mi się grało. Nie musiałem wiele biegać, tylko mogłem czekać, szukać sobie miejsca. Najważniejsze, że drużyna wygrała i dopisujemy 3 punkty – mówi Patryk Gembicki, napastnik Rozwoju.

Bardzo trudne zadanie

Pewnie trener Wróbel nie korzystałby z niego w tak dużym stopniu, gdyby nie kłopoty z innymi „dziewiątkami”. Więzadła krzyżowe w kolanie – tym samym, co jesienią 2021 – zerwał Robert Woźniak, z którym regularnie się mijają. Gdy jeden się wyleczy, to wtedy wypada drugi…

– Nie wiem, ile meczów zagraliśmy w czwartej lidze, ale ostatnio ciągłość gry mieliśmy w juniorach starszych. Odkąd w 2020 roku powstała czwartoligowa drużyna – najpierw ja byłem kontuzjowany, potem on i tak w kółko. Śmialiśmy się z „Robsonem”, że najlepszą opcją chyba byłoby, gdyby jeden z nas opuścił Rozwój – gorzko żartuje Patryk Gembicki.

Czy jeszcze pomoże drużynie w walce o najwyższy cel? Przed katowiczanami spotkania ze Śląskiem Świętochłowice, Victorią Częstochowa, Przemszą Siewierz i obecnie przewodzącym tabeli Piastem II Gliwice.

– Zawsze staram się patrzeć na kolejny mecz, by wyciągnąć z niego maksa. Wierzę w to, że powalczymy w każdym z tych spotkań o 3 punkty. Czeka nas ciężka przeprawa. Jako cały zespół, zawodnicy, sztab, musimy wierzyć, że jeszcze na koniec ligi będzie można się cieszyć. To bardzo trudne zadanie, bardzo trudny temat – nie kryje napastnik Rozwoju.



Na zdjęciu: Patryk Gembicki w ostatnich kolejkach będzie się starał wyciągnąć z tego sezonu jak najwięcej. Dla sienie i Rozwoju.
Fot. Rozwój Katowice


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.