Wreszcie doczekał się gry w wyjściowym składzie Piasta Gliwice. „Przyjdzie mój czas”

Mecz miał kilak faz, raz przewagę mieliście wy, raz Lech. Jakie uczucie panu towarzyszy po remisie 1:1?
Patryk SOKOŁOWSKI: Zdecydowanie niedosyt. Sytuacji w pierwszej połowie nie brakowało, na początku drugiej także mogliśmy strzelić więcej niż jednego gola, ale tak się nie stało. Gdybyśmy prowadzili 2:0 lub 3:0 to nikt nie powinien się temu dziwić, a taki wynik łatwiej byłoby dowieźć do końca. Wtedy też ta czerwona kartka nic by nie zmieniła.

 

W końcówce Lech zamknął was w polu karnym. Gra w osłabieniu miała decydujące znaczenie, czy jednak opadliście z sił i goście mocniej naciskali?
Patryk SOKOŁOWSKI: Uważam, że i jedno, i drugie. Ogólnie patrząc na to spotkanie, to rozegraliśmy kolejny dobry mecz w tym sezonie, ale kolejny raz nie wygrywamy. Szwankuje trochę skuteczność, musimy wykorzystywać więcej okazji, które mamy i wtedy przyjdą zwycięstwa.  Sam miałem bardzo dobrą sytuację…

 

Właśnie chciałem o nią spytać. Najpierw w niesamowity sposób ograł pan kilku piłkarzy Lecha, a gdy wydawało się, że zostało panu do wykonania najprostsze, czyli strzał w kierunku bramki, coś nie wyszło…
Patryk SOKOŁOWSKI: W pierwszej chwili wydawało mi się, że przede mną jest pusto i mam przestrzeń, żeby uderzyć technicznie obok bramkarza. Okazało się, że był tam jeszcze obrońca, który odbił piłkę. Tak to jest, że czasem z boiska inaczej to wygląda niż na trybunach, czy w telewizji.

 

To był pierwszy pana występ w wyjściowym składzie Piasta. Wyglądał pan, jakby chciałby pan być wszędzie na boisku i brać udział w każdej akcji. Takie były założenia?
Patryk SOKOŁOWSKI: Jestem zadowolony, że zagrałem od pierwszej minuty. Czekałem na taką okazję cierpliwie. Zawsze mi trener powtarzał, żebym był cierpliwy, bo dobrze pracuję na treningach i przyjdzie mój czas. Opłaciło się. Starałem się nie zawieść i chciałem pokazać najlepsze co mam. Dałem z siebie wszystko. Chciałem realizować zadania od trenera w stu procentach i jeszcze dodatkowo coś od siebie dołożyć. Jako defensywny pomocnik muszę być wszędzie.

 

Mówi pan o sobie defensywny pomocnik, ale jednak w ofensywie dobrze się pan czuje i w trakcie meczu kilka nieszablonowych akcji było z pana strony. W jednym przypadku fantazja doprowadziła jednak do groźnej kontry…
Patryk SOKOŁOWSKI: Jak się ryzykuje to czasem to może się skończyć stratą. Na pewno za takie zagranie jak w drugiej połowie należy mi się nagana od trenera, bo nie mogę tak robić. Piłka to gra błędów. Czasem trzeba zaryzykować, czasami może to zrobić przewagę, ale czasem też narazić na niebezpieczeństwo kolegów.

 

Porażka w Superpucharze, porażka w rewanżu z BATE, a teraz remis. To nie są wymarzone wyniki, ale jesteście coraz bliżej zwycięstw?
Patryk SOKOŁOWSKI: Na pewno trzeba szanować pierwszy ligowy punkt. Ekstraklasa dopiero rusza, więc każdy punkt jest cenny. Dajemy z siebie wszystko i liczymy, że zwycięstwa przyjdą. Pod względem gry wygląda to dobrze, okazje mamy. Jedynie ich nie wykorzystujemy i tu jest pole do poprawy.

 

 

Zobacz jeszcze: Rozmowa z Mariuszem Śrutwą o poziomie naszej rodzimej ligi

Mariusz Śrutwa: Liga do poprawy

 

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ