Patryk Szczuka: Odliczaliśmy do tysiąca

Rozmowa z Patrykiem Szczuką, 19-letnim bramkarzem LKS-u Goczałkowice, lidera III grupy III ligi.


11 zwycięstw, 11 czystych kont, rywale wbili wam tylko 3 bramki, mieliście serię 8 meczów na zero. Wasz bilans po 14 kolejkach jest imponujący. Liczyliście minuty bez straconej bramki?

Patryk SZCZUKA: – Na początku nie. Zaczęło się, gdy zbliżaliśmy się do bariery 500 minut. Atmosferę podkręcali koledzy. Najbardziej Łukasz Hanzel. Wchodziło się we wtorek do szatni przed treningiem, a „Hanzi” pytał: „Ile już Szczuki, no ile?”. Odpowiadałem, że spokojnie. To fajne dla całej drużyny, że potrafimy tak grać w obronie, począwszy od Damiana Furczyka czy Przemka Trytki z przodu, a skończywszy na mnie.

Półtora tygodnia temu przegraliście z Rekordem 0:2, co przerwało znakomitą serię. Na ilu minutach zatrzymał się licznik bez straty gola?

Patryk SZCZUKA: – Na 796. Do okrągłej liczby brakło zatem 4 minut w Bielsku-Białej, choć w szatni chcieliśmy już odliczać do tysiąca! Może potrzebny był nam taki zimny prysznic, byśmy spięli się jeszcze na końcówkę rundy i zdobyli komplet punktów w tych meczach, które nam zostały.

Skąd bierze się wasza świetna defensywa?

Patryk SZCZUKA: – Nie będę oryginalny mówiąc, że zrobiliśmy wielki progres, odkąd przyszedł do nas Łukasz Piszczek. Ważne jest też to, jak bronimy jako zespół, od napastnika po bramkarza. Cały czas jesteśmy blisko siebie, asekurujemy się. Gdy rywal minie jednego – to zaraz jest drugi, są dwie „szóstki”. Środek pola wzmocnił Maciek Kazimierowicz ze Skry, tyły – nie tylko Łukasz, ale też Mariusz Magiera z Bełchatowa. Dużo dało to, że przeszliśmy na ustawienie z trójką stoperów i wahadłowymi. W momencie defensywy mamy 5 obrońców, dwie „szóstki”, bronią też ofensywni zawodnicy.

Dużo nas tym pracowaliśmy przed rozpoczęciem sezonu. Z przodu mamy na tyle jakości, że zwykle coś wpadnie, dlatego wygrywamy. Ważne jest też szczęście. Wiadomo, jak to w piłce – wszystko może się zdarzyć. Pamiętam poprzedni sezon, gdy w pierwszych kolejkach podyktowano przeciw nam trzy karne za zagrania ręką. Teraz to się nie zdarza. W obronie jest rotacja, ale ona sprawia, że ze wszystkimi dobrze się rozumiemy. Podziwiamy Piotrka Maroszka. Ma już czterdziestkę, a potrafi chodzić do roboty na KWK Pniówek, cały tydzień trenować i w weekend jeszcze zagrać dobry mecz.

Nie ma na czterech czołowych polskich poziomach rozgrywkowych bramkarza, który w tym sezonie wyciągałby piłkę z siatki równie rzadko, co Patryk Szczuka. Fot. archiwum własne

Co kryje się za jakością Łukasza Piszczka?

Patryk SZCZUKA: – Doświadczenie przy ustawianiu się, czytaniu gry. Mam wrażenie, że przeciwnik jeszcze sam nie wie, że zagra w dane miejsce piłkę – a Łukasz już tam jest. Przecina mnóstwo prostopadłych piłek. No i gra w powietrzu… Nie pamiętam, by przegrał jakąś „głowę”. Zawsze albo przepchnie gościa, albo delikatnie trąci. Nigdy nie ma faulu, a zawsze piłkę ma Łukasz albo zbiera ją ktoś inny z naszego zespołu.

Będąc na waszych meczach szybko można przekonać się, jak wiele wasz lider pokrzykuje, dyryguje.

Patryk SZCZUKA: – Nie wiem, czy w trakcie 90 minut meczu zebrałaby się łącznie minuta, kiedy nic nie mówi… Może jedynie przy stałych fragmentach, rzutach rożnych, gdy skupia się na kryciu. Pół żartem, pół serio – naprawdę trudno o moment, w którym komuś nie podpowiada.

Co może podpowiedzieć bramkarzowi?

Patryk SZCZUKA: – Przede wszystkim daje mi pewność. Mam jej dużo więcej, odkąd Łukasz do nas dołączył na stałe. Powtarza, by nie przejmować się złym zagraniem, bo zaraz będzie następne. Wskazuje, jak pewne rzeczy wyglądały w Dortmundzie. Podpowiada nam też w zakresie gry nogami, która jest w przypadku bramkarza bardzo ważna. Ale nie jest tak, że mamy na siłę grać krótko i dołem.

Po wielu meczach miałeś poczucie satysfakcji, że pomogłeś zespołowi?

Patryk SZCZUKA: – Pierwszy taki był w Wodzisławiu. Przegrywaliśmy 0:1, rywale mieli po rzucie rożnym okazję na drugiego gola, ale wybroniłem ją. Potem wyrównaliśmy i mogliśmy nawet wygrać, ale z perspektywy czasu doceniam tamten punkt, bo Odra jak na beniaminka prezentuje się u siebie dobrze. Były też takie mecze, jak z rezerwami Zagłębia Lubin czy Stalą Brzeg, gdy przez 90 minut trzeba było zachować koncentrację, bo miałem praktycznie po jednej sytuacji i trzeba było w niej pomóc. Od tego jestem.

Mimo młodego wieku masz już całkiem spore doświadczenie. Jako 17-latek debiutowałeś w II-ligowym Rozwoju Katowice.

Patryk SZCZUKA: – Najbardziej ze swoich dwóch występów zapamiętałem gola, jakiego Seweryn Gancarczyk strzelił z rzutu wolnego Resovii. Na sam koniec, na pożegnanie ze szczeblem centralnym, wygraliśmy w Rzeszowie 3:1. Po spadku trafiłem do Goczałkowic, podpisałem 3-letnią umowę.

Mam nadzieję, że przyjdzie jeszcze taki czas, kiedy „Goczały” spotkają się z Rozwojem na poziomie II ligi. Dalej jestem z tym klubem zżyty. Śledzę tekstowe relacje, oglądam transmisje. Nadal zresztą chodzę do szkoły w Katowicach, w której Rozwój tymczasowo ma siedzibę, dlatego zdarza się spotkać z trenerem bramkarzy Markiem Kolonką. Utrzymujemy regularny kontrakt, praktycznie po każdym meczu rozmawiamy.

By grać w Rozwoju, wykazywałeś się determinacją.

Patryk SZCZUKA: – Mieszkam w Trzebini. Gdy przeniosłem się do szkoły do Katowic, wychodziłem z domu o piątej i szedłem na pociąg. Jechał około 45 minut. Teraz są przyspieszone, takie półgodzinne… Bywało, że wychodziłem z domu o zmroku i wracałem o zmroku, ale latem nie było najgorzej. W roczniku 2001 i 2002 zawsze mieliśmy fajną kapelę, walczyliśmy o wysokie cele. Gdy rozwiązano drużynę seniorów, objął nas trener Tomek Wróbel.

Jako juniorzy starsi wygraliśmy ligę wojewódzką, a rok wcześniej z trenerami Pągowskim i Plutą wywalczyliśmy awans do Centralnej Ligi Juniorów U-17 po barażach z Chrobrym Głogów. W Rozwoju panowała fajna, rodzinna atmosfera, dlatego chciało się przyjeżdżać na treningi i mecze. Bywały chwile zwątpienia, zresztą w moim roczniku zawsze lepszym bramkarzem był Bartek Neugebauer (obecnie wypożyczony z Górnika do Skry – dop. red.), ale piłka daje mi zbyt wiele radości, by z niej łatwo zrezygnować.

Podpatrujesz jakiegoś bramkarza?

Patryk SZCZUKA: – Od każdego można coś wyciągnąć. Jeśli miałbym wskazać jednego, to za grę nogami podziwiam Edersona z Manchesteru City. Typowe umiejętności bramkarskie to z kolei szkoła niemiecka – Neuer, ter Stegen. Lubię oglądać piłkę przede wszystkim na stadionach, a nie w telewizji, dlatego gdy mam chwilę, jeżdżę na Wisłę, do Tychów czy Katowic.

Liczysz, że tyle czystych kont zaowocuje zimą pojawieniem się jakiejś oferty?

Patryk SZCZUKA: – Nie koncentruję się na tym. Nie zapominam, że po niezłej poprzedniej jesieni wiosną obniżyłem loty, a latem przegrałem rywalizację z Łukaszem Mrzykiem. Wyglądał lepiej w sparingach, dlatego rundę zacząłem na ławce. Czerwona kartka Łukasza w meczu ze Ślęzą sprawiła, że wskoczyłem do bramki. Zagrałem dwa razy na zero i miejsca już nie oddałem.

Łukasz Piszczek wpaja mi, że liczy się tylko najbliższy mecz. A po nim kolejny. Dlatego nie wybiegam do przodu, ale po porażce z Rekordem postawiłem sobie cel, by skończyć rundę nie mając więcej niż 5 straconych goli. Najlepiej byłoby zostać przy tych 3. To wynik, którego w III lidze prędko nikt nie powtórzy.

Myślicie o awansie do II ligi?

Patryk SZCZUKA: – Wiadomo, że po kolejnych zwycięstwach może się to w tyle głowy pojawiać, ale nie. Po zwycięstwie z Polonią Bytom postawiliśmy sobie cel w postaci miejsca w top3 i jesteśmy na dobrej drodze, by go zrealizować. Przed nami jeszcze trzy mecze tej rundy i rewanż ze Ślęzą. Fajnie, że nie będziemy musieli na niego czekać całą zimę. Pierwszy mecz zakończył się remisem i walkowerem. Liczę, że teraz wygramy na boisku.


  • 796 MINUT trwała seria LKS-u i Patryka Szczuki bez straconego gola (od 25 minuty w Wodzisławiu 21 sierpnia po 11 minutę w Bielsku-Białej 16 października)
  • 11 RAZY Patryk Szczuka zachował czyste konto (z Foto-Higieną, Polonią, Miedzią II, Gorzowem, Żmigrodem, Cariną, Górnikiem II, Karkonoszami, Brzegiem, Zagłębiem II i Zieloną Górą)
  • 4 GOLE puścił w tej rundzie Patryk Szczuka, przy czym ten pierwszy, ze Ślęzą, nie jest uwzględniony w tabeli, bo spotkanie zakończone remisem 1:1 ostatecznie zostało zweryfikowane jako walkower na korzyść LKS-u.

Na zdjęciu: Patryk Szczuka przyznaje, że obecność Łukasza Piszczka dodaje mu mnóstwo pewności.

Fot. archiwum własne