Ten najpiękniejszy moment

W toczonych przy komplecie widzów derbach z Ruchem nie było widać, że Patryk Szczuka rozgrywa swój dopiero trzeci w życiu mecz w pierwszej lidze. – Otoczka nie plątała nóg, a tylko nakręcała – mówi 21-letni bramkarz, który godnie zastąpił kontuzjowanego Dawida Kudłę.


Może okazać się jednym z największych wygranych końcówki sezonu przy Bukowej. Patryk Szczuka w ubiegłotygodniowych derbach z Ruchem Chorzów niespodziewanie wskoczył między słupki bramki GieKSy, zastępując borykającego się z urazem pleców Dawida Kudłę. W swoim dopiero trzecim w życiu występie w pierwszej lidze 21-letni bramkarz stanął na wysokości zadania, dokładając cegiełkę do prestiżowej wygranej nad odwiecznym rywalem.

Z tym nic się nie może równać

– O tym, że zagram, dowiedziałem się w piątek tuż przed rozruchem, gdy Dawid wrócił z badań i okazało się, że nie będzie w stanie wystąpić. Trenerzy Górak i Salachna na treningu potwierdzili mi to. Od początku tygodnia Dawid nie brał udziału w zajęciach, próbował walczyć z czasem, ale nie udało mu się. Musiałem zatem wskoczyć i go zastąpić – mówi Szczuka, który został rzucony na głęboką wodę, bo dla GKS-u był to zdecydowanie najważniejszy mecz tej straconej generalnie rundy.

– Czułem radość pomieszaną może nie tyle ze strachem, co krążącą po głowie myślą, czy na pewno dam radę. Ale im bliżej było soboty, tym łatwiej było mi taki stan zaakceptować i powiedzieć sobie, że przede mną fajny mecz, przy pełnym stadionie, świetnej atmosferze. Nic, tylko się cieszyć! Spałem bardzo spokojnie, bo z tym nie mam problemów, a sam Dawid bardzo mnie wspierał. Mówił, że z pewnością dam radę, ale nie dokładał żadnej presji. To była pozytywna motywacja. Wiedziałem, że bardzo na mnie liczy, nie mogłem go zawieść – przyznaje bramkarz, który wcześniej w tym sezonie zagrał w jesiennych derbach z GKS-em Tychy przy Bukowej (1:1) oraz kwietniowym wyjazdowym meczu z Arką Gdynia (2:2).

– Na Arce grałem przy dość wysokiej frekwencji, ale to był wyjazd. Mecz z Tychami odbywał się w pierwszej rundzie, gdy był u nas bojkot. Derby z Ruchem były czymś całkiem innym. Żaden mecz w Polsce tak naprawdę nie może się do tych derbów równać. Atmosfera jest specyficzna, ale patrząc pod kątem czysto piłkarskim, te wcześniejsze występy sporo mi dały. Sprawiły, że czułem się na boisku pewnie od pierwszej minuty, a nie pierwszej interwencji – opisuje Szczuka.

Wyrzut adrenaliny

We wrześniu z Tychami skapitulował już po pierwszym strzale, a potem rywale nie oddali już uderzenia w światło jego bramki. Z Ruchem długo czekał na pierwszą ważną interwencję. Gdy już nadeszła – była 70 minuta, GieKSa prowadziła 1:0 – okazała się spektakularna, bo zatrzymał „główkę” Daniela Szczepana bardzo efektownie, jedną ręką.

– To interwencja takiego typu, że trudno powiedzieć, jak to zrobiłem. Po prostu zareagowałem na strzał, piłka trafiła w rękę. Fajnie, że pomogłem drużynie w takim momencie – przyznaje młody golkiper, który miał wtedy widoczny wyrzut adrenaliny. – Chyba wszyscy to zauważyli. Przy takim wyniku, w takiej chwili, udało się pomóc, trybuny zareagowały odczuwalnie i to spowodowało też moją reakcję. Na co dzień jestem spokojniejszy. Już jadąc na stadion widok ludzi w żółtych koszulkach bardzo mnie motywował. W szatni rozmawialiśmy potem, że od pierwszego gwizdka czuliśmy z trybun wsparcie, one nas niosły, a jeszcze pierwsza połowa układała się po naszej myśli. Otoczka nie plątała nam nóg, a tylko nakręcała – mówi Szczuka.

Takiej chwili radości, jak w doliczonym czasie po bramce Dominika Kościelniaka na 2:1, nie było w Katowicach już dawno.

– Euforia, trudno nawet opisać, co poczułem. Cały stadion eksplodował. Niezapomniana chwila, dla takich się trenuje, gra. To najpiękniejszy moment w mojej dotychczasowej przygodzie z piłką – przekonuje bramkarz GKS-u.

Ocena wyłącznie pozytywna

Jest wychowankiem akademii innego katowickiego klubu, Rozwoju, w którego barwach już ponad 4 lata temu debiutował w II lidze. Trener bramkarzy, z którym przez długie sezony tam współpracował, Marek Kolonko, miał w sobotnie popołudnie konflikt interesów. Z jednej strony mocno trzyma kciuki i interesuje się losami wychowanków. A z drugiej… – Mój pierwszy trener bramkarzy to wielki kibic Ruchu. Były w sobotę duże problemy, by przeszło trenerowi przez gardło słowo „gratulacje” – śmieje się Patryk Szczuka, który na Bukową trafił rok temu po dwóch sezonach spędzonych w trzecioligowych Goczałkowicach.


Czytaj także:


– Czasem rozmawiamy po meczach z Łukaszem Piszczkiem, gdy akurat u nas jest, albo zdzwonimy się, napiszemy coś sobie na whatsappie. Akurat na derbach go nie było, bo LKS miał swój mecz. Dobrze, że wygrany ze Stalą Brzeg, bo utrzymanie jest już praktycznie pewne. Życzę chłopakom jak najlepiej – zaznacza 21-latek.
Choć siłą rzeczy przy bramkarzu klasy Dawida Kudły pozostawała mu w GKS-ie rola zmiennika, to przez ostatni rok zrobił progres.

– Myślę, że powoli mój pierwszy sezon w GieKSie można podsumować – tylko i wyłącznie pozytywnie, patrząc na to, jak się rozwinąłem nie tylko bramkarsko, ale też motorycznie. Dawid jest bardzo mocną konkurencją jak na pierwszą ligę i nie ma tu dwóch zdań. Ale dla mnie to tylko dodatkowy bodziec i motywacja, by pracować na treningach jeszcze ciężej. Mam kogo podglądać, nie tylko na codziennych zajęciach, ale też w trakcie meczów. Staram się wyciągać od Dawida jak najwięcej. To, jak zachowywałem się w derbach z Ruchem, jak starałem się podpowiadać kolegom, kierować drużyną, nie odbyłoby się bez udziału Dawida.

W pierwszej lidze minut nie mam wiele. Ale sporo było meczów rezerw, trafiło się kilka fajnych, zatem ten pierwszy rok muszę ocenić na plus. Chcę dalej ciężko pracować. Został nam jeszcze ostatni mecz w Chojnicach. Zagrajmy go jak najlepiej i wygrajmy – mówi Szczuka, który – podobnie jak Dawid Kudła – znajduje się w gronie raptem 12 piłkarzy GieKSy mających ważne kontrakty na kolejny sezon.


Na zdjęciu: Patryk Szczuka udowodnił , że sztab szkoleniowy GieKSy może na niego liczyć, jeśli niedysponowany jest Dawid Kudła.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.