Globtroter szukający swojego miejsca na lodzie. Patryk Wysocki wiele już widział

Patryk Wysocki ma już na koncie występy w Rosji, w drużynach z… Chin, oraz lidze… belgijsko-holenderskiej. Obecnie czeka na kolejne oferty. Mogą być również z egzotycznych kierunków.

Ma niespełna 21 lat, ale za sobą już kilka ciekawych epizodów hokejowych. Ciąg dalszy zapewne nastąpi, a to dlatego, że nie ustaje w poszukiwaniu miejsca do gry, by stale rozwijać umiejętności. Nie interesuje go siedzenie na ławie czy skąpe minuty gry; stąd ta wędrówka. Walory dodatkowe stanowią nie tylko możliwość poznawania sportowych obyczajów, ale także kultury i języków krajów, w których występuje.

– Jestem przekonany, że wreszcie znajdę swoje miejsce i gdzieś zakotwiczę na dłużej – wyjawia Patryk Wysocki.

Urodził się w Nieświeżu na Białorusi, ale od zawsze jest obywatelem polskim. Korzenie taty sięgają Brześcia i dlatego przyszedł na świat u naszych wschodnich sąsiadów, ale już mama Ilona to gdańszczanka; Patryk zresztą przez wiele lat mieszkał w Gdańsku. Aczkolwiek obecnie sporo czasu spędza u rodziców w Brześciu, bo tam się przeprowadzili z Trójmiasta. Może to przemieszczanie się rodziców sprawia, że Patryk również ciągle wędruje…

– Dla mnie gra w hokeja jest najważniejsza, pragnę rozwijać swoje umiejętności i grać możliwie najwięcej, stąd też moje przeprowadzki – podkreśla.


Zobacz jeszcze: Hokejowe Zagłębie Sosnowiec z Hałasikiem?


Patryk Wysocki z hokejem jest związany długo. Jak sam ze śmiechem podkreśla niebawem będzie obchodził 20-lecie „grania”. Po raz pierwszy w hali gdańskiej „Olivii” pojawił się wraz z rodzicami jako 4-latek. Kolejne szczeble szkolenia przechodził już gdzie indziej. Jako 11-latek wraz ze swoim kolegą, Wojciechem  Stachowiakiem, wyjechał do Weisswasser. Właśnie tam poznawał tajniki hokejowe, zaś naukę pobierał w przygranicznej Łęknicy. Dla obu chłopaków to była fajna przygoda. Stachowiak, posiadający obywatelstwo polskie i niemieckie, miał epizody za oceanem, ale obecnie jest w ERC Ingolstadt (DEL), gdzie walczy o miejsce w drużynie.

Patryk powrócił do Polski, ale nie na długo.

Gdy rodzice przenieśli się do Brześcia, syn poszedł ich śladem. Występował w tamtejszych drużynach, a jako 15-latek dostał się do zespołu juniorów. Jednak wędrownicza dusza znów dała o sobie znać – jako 17-letni chłopak podpisał profesjonalny kontrakt z Automatyką Gdańsk. Nie miał tam zbyt wielu szans na grę, dlatego w 2018 roku przeniósł się do ówczesnego Tauronu KH GKS Katowice. W nim udało mu się zadebiutować w ekstralidze, ale zdecydowanie więcej grał w kadrze PZHL U-23, występującej na tym samym szczeblu rozgrywek.


Zobacz jeszcze: Chmielewski na dłużej


Kiedy pojawiła się szansa wyjazdu do rosyjskiej Młodzieżowej Hokejowej Ligi, niewiele się zastanawiał. Po mistrzostwach świata do lat 20 Dywizji IB w Tychach został zawodnikiem… chińskiej drużyny KRS Heilongjiang, która, ze względów logistycznych, stacjonowała w Rosji. W drugim sezonie reprezentował kolejny chiński klub – PRG Junior z Pekinu z siedzibą pod… Moskwą.        

– W pierwszym sezonie mogłem być zadowolony ze swojej postawy, ale również stworzonych przez klub warunków – mówi Patryk Wysocki. – W drugim sezonie dość długo czekałem na klub i w końcu wylądowałem w PRG Junior. Trenowałem pod okiem trenera Aleksandra Barkowa, Fina z rosyjskim rodowodem, którego syn – o tym samym imieniu – z powodzeniem występuje we Florida Panthers oraz reprezentacji Finlandii. Zajęcia były ciekawe, ale organizacją zajmował się Chińczyk, niemający pojęcia o tej dyscyplinie. I mimo że budżet klubu był wysoki (3 mln USD – przyp. red.), to brakowało… kijów, a bez nich raczej trudno grać w hokeja (śmiech). W pierwszym sezonie miałem na koncie 2 gole i 2 asysty. Po zakończeniu rywalizacji wróciłem do rodziców i młodszego brata do  Brześcia i czekałem na oferty – wspomina Wysocki.

Interesy młodego zawodnika reprezentowała agencja kierowana przez duet Krzysztof Zapała – Przemysław Nasiukiewicz. Była propozycja gry we francuskim Brescie na II-ligowym poziomie, ale ostatecznie miejscowi działacze zrezygnowali z transferu. Później na horyzoncie pojawił się zespół z Antwerpii, występujący na co dzień w lidze holendersko-belgijskiej (BeNeLiga). Na początku października ruszył więc w kolejną podróż w nieznane, choć do ligi bez wątpienia słabszej niż polska.


Zobacz jeszcze: Rewolucja w „Pasach”


– Zespół z Antwerpii znajdował się w przebudowie, a występowali w nim wówczas w większości juniorzy. Zawodników powyżej 20 lat można było policzyć na palcach jednej ręki – odsłania kulisy Patryk Wysocki. – Mnie przede wszystkim interesowała gra w długim wymiarze czasowym, a ponadto w przewagach i osłabieniach. Trener Gert Peeters skrzętnie się tego trzymał. Nasza drużyna niewiele jednak mogła zwojować i ostatecznie zajęła 10., przedostatnią lokatę. Dodam tylko, że najlepsze zespoły BeNeLigi mogłyby w polskiej lidze rywalizować co najwyżej o dalsze miejsce w play offie. W sezonie zaliczyłem 4 asysty, ale rozegrałem tylko 14 meczów. Po zakończeniu sezonu zasadniczego wróciłem do rodziców; szczęśliwie zdążyłem przed zamknięciem granic. Teraz, w tym niepewnym czasie, pozostaje jedynie czekać na to, co się wydarzy.

Można przyjąć, że po zakończeniu pandemii koronawirusa rynek transferowy rozkręci się na tyle, iż Patryk zapewne znów znajdzie swoje miejsce. – Chciałbym spróbować swoich sił jeszcze poza granicami kraju, bo do występów w naszej lidze zawsze można wrócić – mówi na pożegnanie.


Zobacz jeszcze: Henryk Gruth i jego hokejowe życie pełne emocji