Paukner: W młodzieży jest siła przetrwania

Michał CHWIEDUK: Dukla – doskonale znana i pamiętana przez tych najstarszych kibiców Górnika, którego pół wieku temu ogrywała w pucharach – ma bardzo zawiłą historię. W latach 90. była bliska zniknięcia z mapy piłkarskiej.

Bohumil PAUKNER: – Ba; ja już nawet uznałem – kiedy klub został przeniesiony do Przibramu – że Dukli już nie ma. Potem pracowałem przez parę lat w Meksyku i nie śledziłem losów tej drużyny. Po powrocie brat zaskoczył mnie pytaniem: „A wiesz, że Dukla gra w drugiej lidze?”. Myślałem, że chodzi mu o ekipę z Przibramu, ale w tabeli rzeczywiście odnalazłem nazwę „Dukla”. Przetrwała i odrodziła się w obecnej formie, bo przez cały ten czas w Pradze funkcjonowała w klubie młodzież: identyfikowała się z klubem i uczestniczyła w różnych rozgrywkach ligowych. I to ona uratowała klub od całkowitego wymazania z piłkarskiej mapy Czech.

Skąd wzięły się pieniądze na odbudowę i prowadzenie klubu?

Bohumil PAUKNER: – W latach, o których mówiłem, Dukla funkcjonowała dzięki dotacjom na szkolenie młodzieży z budżetu miasta i ministerstwa. Futbol seniorski odbudował się zaś w klubie dzięki panu Josefowi Hajkowi. Jego Tatran Jakubczovice (miejscowość nad Odrą, 40 km od Ostrawy – dop. red.) miał licencję na II ligę, ale nie mógł w niej grać na macierzystym obiekcie – korzystał ze stadionu w Fulneku. Nie miało to wielkiego sensu; pan Hajek – ze względu, jak mówił, na sentyment do Dukli – zdecydował się więc przekazać ową licencję, dzięki czemu można było reaktywować zespół na szczeblu seniorskim. Pan Josef – nieżyjący już, niestety – dorzucił jeszcze kilka milionów koron na dalsze funkcjonowanie klubu. Za te gesty otrzymał status honorowego prezesa Dukli.

Fot. Michał Chwieduk/400mm

Dukla zaś po paru latach wróciła do ekstraklasy…

Bohumil PAUKNER: – Rzeczywiście, wróciliśmy do niej w roku 2011 i mogliśmy świętować uratowanie – a raczej odrodzenie – klubu. Jednak nie było wyłącznie łatwo i pięknie. Mój brat, Petr, sponsorował Duklę. Ówcześni właściciele, jakieś 10 lat temu, zaproponowali mu wykupienie udziałów. Miał jednak na tyle pracy, że nie był w stanie poświęcić się piłce nożnej jako udziałowiec. Dawał im jednak wciąż wsparcie finansowe.

W pewnym momencie jednak nawet trener Lubosz Kozel chciał odchodzić z klubu, nie widząc dla Dukli perspektyw w dotychczasowym układzie właścicielskim. Klub miał straszne długi, bez jego pomocy pewnie przestałby istnieć. Petr – po wnikliwym zapoznaniu się sytuacją – spłacił 100 milionów koron zadłużenia, przejął klub i uratował go. W ostatniej chwili! To jest chyba prawdziwa miłość kibica (śmiech). Z drugiej strony – nie ma środków na tyle, by Dukla stała się klubem czołówki.

Cały czas szukamy inwestorów, chętnych do zrobienia wspólnie czegoś fajnego. Mieliśmy dwóch potencjalnych partnerów, jednak pierwszego – właściciela słowackiego FK AS Trenczyn – odrzuciliśmy: za duża była rozbieżność w pomyśle na funkcjonowanie klubu. Mieliśmy też chętnych z Niemiec, jednak nie przedstawili oni jakichkolwiek gwarancji finansowych.

Potem wstępne zapytanie przyszło od człowieka, który reprezentował Azjatów. Ich filozofia była dobrze przemyślana: chcieli sprowadzać do Pragi swoich zawodników, tutaj ich promować i sprzedawać z zyskiem dalej na Zachód – czyli proponowali model podobny do wspomnianego Trenczyna. Może dlatego nie doszło do dalszych, bardziej zaawansowanych, rozmów ze stroną azjatycką. Zobaczymy, co będzie dalej. Wciąż szukamy inwestorów, a to niełatwe – w samej Pradze mamy bardzo dużą konkurencję.

W polskich mediach pojawiła się informacja, że trenerem Dukli mógł zostać Ryszard Komornicki. Dlaczego nie trafił do was?

Bohumil PAUKNER: – Nie wiem, skąd taka informacja. Nie prowadziliśmy żadnych rozmów bezpośrednio z trenerem Komornickim, nie braliśmy jego kandydatury pod uwagę.

Legendą Dukli – ale i Legii – jest trener Jaroslav Vejvoda. Ponoć jakiś czas temu przekazał pan klubowi z Warszawy jego dzienniki. To prawda?

Bohumil PAUKNER: – Owszem, stało się to dwa lata temu. Prawdę mówiąc, w ogóle nie mogłem poznać stadionu Legii, kiedy tu z nimi przyjechałem. Pamiętałem go z roku 1989! Wszystko się zmieniło na plus. I to jest zaleta Warszawy, gdzie większość mieszkańców kibicuje Legii. U nas w Pradze konkurencja wśród klubów jest o wiele większa.

Dukla jest stosunkowo młodym klubem, na dodatek miała dużo politycznych powiązań. Powstała – jak we wszystkich państwach Europy Środkowej i Wschodniej – według wzoru radzieckiego, choć na Węgrzech i w Polsce zrobiono to rozsądniej, gdyż tam już wcześniej funkcjonowały kluby wojskowe. Legia – od roku 1916, Honved Budapeszt – od 1923, więc ów wzór sowiecki nałożono na kluby, które już istniały.

A u nas Dukla powstała „z niczego”; nie miała kibiców. No i była niemile widziana przez konkurentów, bo minister obrony zagwarantował piłkarzom Dukli profesjonalne warunki, których nie można było uświadczyć w innych klubach. Ale… miało to bardzo dobry wpływ na piłkę nożną w Czechosłowacji. Inne kluby, chcąc pokonać wojskową Duklę, próbowały zapewnić swym graczom takie same warunki. To ciągnęło cały sport w górę.

Duklę wkrótce znało już wiele osób, i to nie tylko w Czechach!

Bohumil PAUKNER: – To prawda. W początkach lat 90. miałem sąsiada – Niemca, który zajmował się handlem zagranicznym. Mówił mi: „Wiesz, ja jestem kibicem Sparty, ale mój niemiecki partner bardzo chce koszulkę Dukli, bo pamięta klub z dawnych czasów”. I to było – i jest – piękne!

W Polsce ogromną część budżetów klubów stanowią dochody z praw telewizyjnych. Jak jest z tym w Czechach?

Bohumil PAUKNER: – Nie mamy co porównywać się do Polski w tym aspekcie. Bardzo niewielkie pieniądze dostajemy za sprzedaż praw telewizyjnych. Nie wiem, jak to wygląda obecnie; wiem, że lata temu 820 milionów koron warte były prawa telewizyjne w Polsce, na Węgrzech – 240 a w Czechach – tylko 120 milionów. Duża dysproporcja. Dziś w Czechach ta kwota to 140-150 milionów koron. A kto ma więcej pieniędzy, ten bierze lepszych piłkarzy, ma na lepszą infrastrukturę itd. Choć w Polsce akurat te lepsze stadiony to zasługa Euro 2012 i inwestycji rządowych.

A jednak to czeskie kluby nie mają problemu z awansem do fazy grupowej pucharów europejskich. A polskie – tak. Dlaczego?

Bohumil PAUKNER: – Brak polskich zespołów w europejskich pucharach to bardzo smutny fakt. Wiadomo, pieniądze są ważne, ale jeżeli nimi nie najlepiej się gospodaruje, to one nic nie dają. A im więcej jest pieniędzy w klubie, tym łatwiej o wyrzucanie ich w błoto. Budżet Legii na pewno jest większy niż Sparty, nie mówiąc o Viktorii Pilzno, która gra w Lidze Mistrzów. Ale – jak widać – ilość pieniędzy nie zawsze decyduje o sukcesie.

Myślał pan o sprowadzeniu do Dukli piłkarza z Polski?

Bohumil PAUKNER: – Nie – ze względów finansowych. To raczej piłkarze czescy odchodzą do polskich klubów, bo mogą tam więcej zarobić; nie ma więc sensu proponować komuś odwrotnej drogi. Nawet na Węgrzech średnie płace zawodników są większe niż w Czechach.

Ale topowe kluby czeskie stać na piłkarza z Polski?

Bohumil PAUKNER: – Na pewno. Jest wszakże jedno „ale”. Nie każdy wasz piłkarz chce iść do Czech, jeżeli ma propozycję choćby tylko z drugich lig w Niemczech, Włoszech czy Hiszpanii. Tam mogą więcej zarobić, a to w dzisiejszych czasach najważniejsze dla zawodników. My kiedyś walczyliśmy z Legią o Ondreja Dudę. Jego ojciec zdecydował, że pójdzie grać do Polski, bo stąd ma bliżej do pucharów i do Europy. No i przegraliśmy bitwę o niego. Szkoda, to bardzo dobry zawodnik.

W tym sezonie w Czechach mamy nowy system rozgrywek. Co pan o tym sądzi?

Bohumil PAUKNER: – Wolałbym pozostać przy dawnych zasadach rozgrywek ligowych. Jestem konserwatywny w tym aspekcie. Zakończenie poprzedniego sezonu było dramatyczne, praktycznie połowa ligi była zagrożona spadkiem. Zresztą w ostatniej kolejce doszło do rywalizacji dwóch takich drużyn, zwycięsko wyszła z niej Karvina, a Jihlava spadła do ligi niższej. Sądzę, że z ocenami trzeba zaczekać, ale ja jestem sceptyczny co do tego systemu. Zwolenników tych zmian jednak też nie brakuje.

A jak pan ocenia polską ligę? Czy system rozgrywek jest dobry?

Bohumil PAUKNER: – Trudno mi waszą ligę oceniać w szczegółach. Mam natomiast przekonanie, że kiedy poziom rozgrywek nie jest najlepszy, w najwyższej klasie powinno grać mniej klubów. Swego czasu przetestowali to Austriacy: zredukowali liczbę klubów w elicie i dziś drużyny z tego kraju regularnie oglądamy w europejskich pucharach. Nie wiem, czy nie byłaby to dobra droga dla polskiej piłki, choć wiem, że to trudne tematy: kontrakty telewizyjne, cała otoczka ligowa… Natomiast jestem pewien, że ewentualne powiększenie ligi w Polsce nie przyniosłoby podniesienia jej poziomu sportowego.

Jak ocenia pan szanse reprezentacji Polski w eliminacjach Euro ?

Bohumil PAUKNER: – Życzę wam jak najlepiej, Polska ma dobrych piłkarzy, grających w liczących się klubach w Europie. Pamiętajmy jednak o naukach płynących z historii. U nas po wicemistrzostwie świata, zdobytym w 1962 roku, reprezentacja Czechosłowacji zaczęła dołować. Piłkarze mieli dobrze po 30 lat, konieczna okazała się zmiana pokoleniowa, a to – jak wiemy – nie jest proste. Zresztą parę dekad później mieliśmy takich zawodników, jak Nedved, Poborsky, Szmicer – na miarę medalu mistrzostw Europy. Dzisiaj już nie ma tej generacji, musimy cierpliwie czekać na następców.

Dobrze mówi pan po polsku. Pracował pan w Polsce?

Bohumil PAUKNER: – W roku 1985 przyjechałem do Warszawy, do pracy w biurze radcy handlowego przy ulicy Litewskiej. Pracowałem tam do 1989 roku. Pamiętam wasz Okrągły Stół i wszystkie przemiany. Trzymaliśmy kciuki za Polaków, ciągle nie wiedząc, kiedy u nas rozpoczną się zmiany, jak będą przebiegać i jak długo potrwa cały proces. Do Czech wracałem 16 października, a 17 listopada wybuchła „aksamitna rewolucja”. A właściwie nie rewolucja, tylko ewolucja; krok po kroku zmierzaliśmy w kierunku do demokracji.

Sentyment do Polski pozostał?

Bohumil PAUKNER: – Polska to moja druga ojczyzna! Przed przyjazdem do was miałem do niej – i do ludzi tutaj – stosunek obojętny; żadnych szczególnych sympatii i antypatii. Jednak gdy poznałem polską kulturę, obyczaje i Polaków, ujęło mnie wasze wielkoduszne podejście. U nas w Czechach dużo ludzi jest małostkowych. Ja w Polsce oświadczyłem samych pozytywnych chwil, wracam z przyjemnością do tych wspomnień.

Rozmawiał
Michał Chwieduk

Pokręcone losy wojskowych z Pragi

Dukla Praga – klub powstał w 1948 roku jako Armadni telovychovny klub. Reprezentował dzielnicę Pragi o nazwie Dejvice. W 1996 roku połączyła się z 1. FK Przibram, i w tym mieście (oraz pod tą nazwą) występowała w rozgrywkach ligowych. W 2006 roku przejęła licencję od TJ Tatran Jakubczovice i zaczęła ponownie grać w Pradze na stadionie „Na Julisce”, który pamięta sławne pucharowe boje sprzed pół wieku z Juventusem, Realem, Legią, Górnikiem. Za oceanem prażanie u progu lat sześćdziesiątych czterokrotnie sięgali po Puchar Ameryki, aż w końcu znaleźli pogromcę w piłkarzach Polonii Bytom. Legendami klubu są Josef Masopust, Ivo Vitor czy Zdenek Nehoda i trener Jaroslav Vejvoda.

Nowy system

Od tego sezonu Fortuna Liga gra wg nowego systemu. W rundzie zasadniczej odbywa się 30 kolejek, Po niej zespoły podzielone zostaną na trzy grupy. Drużyny z miejsc 1-6 będą walczyć o mistrzostwo systemem każdy z każdym (po jednym meczu), a z miejsc 11-16 – o utrzymanie. Pozostałe ekipy będą rywalizować w systemie pucharowym (mecz i rewanż), zwycięzca tej rywalizacji zagra z klubem z czwartego lub piątego miejsca (zależnie od tego, czy któraś z czołowych drużyn zdobędzie krajowy puchar) o prawo gry w eliminacjach Ligi Europy.