Paweł Brożek ma sposób na zdrowie

Na dźwięk słowa Zabrze lider Wisły Kraków Paweł Brożek uśmiecha się od ucha do ucha. Nie tylko dlatego, że wychowanek Polonii Białogon piłkarskiego abecadła uczył się w zabrzańskiej Szkole Mistrzostwa Sportowego. Przede wszystkim dlatego, że „Biała gwiazda” na zakończenie 3. kolejki PKO Ekstraklasy, po golu wypracowanym przez 38-krotnego reprezentanta Polski, pokonała Górnika, trafiając w ostatniej akcji meczu.

By zyskać pewność

– Bardzo się cieszę, że wreszcie strzeliliśmy gola w tym sezonie i to takiego, który zapewnił nam zwycięstwo – mówi Paweł Brożek. – Te punkty były nam bardzo potrzebne, żeby zyskać pewność siebie. Gramy na razie, co tu ukrywać, słabo. Nie kreujemy sytuacji, tak jak to miało miejsce w tamtym sezonie i ta wygrana nie zaciemni nam obrazu, bo zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, że przed nami jeszcze bardzo dużo pracy. Oczywiście są przyczyny, którymi można byłoby się usprawiedliwiać. Mamy kontuzje, przyszli nowi zawodnicy, trudno zgrywać formacje, więc najprościej byłoby powiedzieć, że gdy już ci, którzy leczą urazy, na czele z Kubą Błaszczykowskim, wrócą do gry, a pozyskani wkomponują się w drużynę, będziemy spisywać się lepiej. Wierzę, że tak będzie, ale to nie zwalnia nas z obowiązku zdobywania punktów już teraz.

O tym, że krakowianie zapisali na swoje konto 3 punkty, zadecydowała bramka, którą zdobył 22-letni Victor Moya Martinez, czyli Chuca. Hiszpan, który z Villareal FC dwa lata temu grał w Lidze Europy, znakomicie wykorzystał podanie Pawła Brożka.

Hiszpańska szkoła

– Widać, że to zawodnik wychowany w hiszpańskiej szkole futbolu, bo piłka mu nie przeszkadza – ocenia nowego kolegę dwukrotny król ligowych strzelców i 7-krotny mistrz Polski.

– Potrafi ją utrzymać. Ma bardzo dobrą technikę użytkową i to, co pokazał w ostatniej akcji – potrafi wykończyć sytuację. Umie także obrócić się z piłką i wierzę w to, że będziemy mieli z niego dużą pociechę. Sam Chuca nie będzie jednak wygrywał spotkań. Musimy poprawić naszą grę, czyli utrzymywać piłkę i nie popełniać prostych błędów technicznych. Pierwsza połowa spotkania z Górnikiem pod tym względem była bardzo słaba. Po przerwie było już trochę lepiej i potrafiliśmy sobie stworzyć sytuacje bramkowe, ale poprzeczka i słupek były sprzymierzeńcem gości, aż do 94 minuty. Dlatego te 3 punkty dają ogromną radość i dodają pewności siebie. Wzrośnie ona jeszcze bardziej, gdy już dołączy do zespołu Kuba Błaszczykowski, czyli człowiek, który przed kontuzją ciągnął naszą grę. Gdy już wróci do optymalnej dyspozycji, na pewno pomoże drużynie, a jest już bardzo blisko i może w Szczecinie w sobotę z Pogonią będzie już w składzie.

Miał nie zagrać, a zaliczył debiut marzenie

Cel – pierwsza ósemka

Po trzech kolejkach Wisła plasuje się w środku tabeli z 7 drużynami, które także zdobyły 4 punkty. Można więc powiedzieć, że krakowianom tak samo blisko do lidera, jak i do zespołów zamykających stawkę.

– Naszym celem jest pierwsza ósemka – wyjaśnia 36-letni napastnik. – Jak już do niej wejdziemy, to będziemy myśleć co dalej. Żeby jednak znaleźć się w tej górnej połówce tabeli, musimy wykorzystywać nasze sytuacje. W meczu z Górnikiem nie musieliśmy czekać do ostatnich sekund na trafienie, bo przecież Denys Bałaniuk mógł główkować kilka centymetrów niżej, a nie trafiać w poprzeczkę, natomiast Krzysiek Drzazga w sytuacjach sam na sam raz trafił w słupek, a drugi raz przestrzelił. Nie załamywałem się jednak po tych okazjach, tylko cały czas, do końca, wierzyłem, że kolejna akcja skończy się trafieniem. Ja też przeżywałem takie okresy w swojej karierze, że piłka nie chciała wpaść do siatki. W takich momentach nie można się jednak załamywać, tylko próbować dalej i wtedy na pewno nastąpi przełamanie.

Wierzę, że jeszcze niejeden raz będziemy się cieszyć z goli Krzyśka Drzazgi i jego nazywać będziemy bohaterem meczu. Może mnie też się uda. Mam już co prawda 36 lat i czasem to czuję. Tydzień temu, na rozruchu przedmeczowym poczułem ból w mięśniu dwugłowym i nie pojechałem do Gdańska na spotkanie z Lechią. Nie chciałem ryzykować. Jestem w takim wieku, że lepiej w takiej sytuacji odpuścić, bo lekceważenie sygnałów ostrzegawczych organizmu może się skończyć poważniejszą kontuzją. Nie chcę wypaść na kilka tygodni, a nawet miesięcy. Podjęliśmy z trenerem Maciejem Stolarczykiem decyzję, że gdy nie będę w optymalnej dyspozycji zdrowotnej, to nie będę grał. Grać jednak chcę i dlatego oprócz tego, co robią wszyscy – z odżywianiem i odnową na czele – stosuję również indywidualne zajęcia.

Bardzo ważną rolę odgrywa w niej trener przygotowania fizycznego. Z nim pracuję pierwsze dwa-trzy dni, a później wchodzę z zespołem do zajęć taktycznych. Jak widać, zdaje to egzamin. Oprócz tego małego incydentu przed meczem z Lechią zdrowie dopisuje i mam nadzieję, że będzie dopisywało do końca sezonu.

 

Na zdjęciu: Paweł Brożek chce grać możliwie najdłużej. Dlatego bardzo o siebie dba.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem