Paweł Jaroszyński: Trzymamy się naszego DNA

Rozmowa z Pawłem Jaroszyńskim, obrońcą Cracovii.


Nie mieliście większych problemów z pokonaniem Górnika. Spodziewaliście się, że tak to spotkanie będzie wyglądać?

Paweł JAROSZYŃSKI: – Powtórzyliśmy rezultat z pierwszego meczu sezonu, kiedy jeszcze nie było mnie w klubie. Naprawdę bardzo się cieszymy, że inauguracja rundy rewanżowej przed naszymi kibicami wypadła tak dobrze. Choć rzadziej mieliśmy piłkę przy nodze, to kontrolowaliśmy grę, dobrze organizowaliśmy się w defensywie. I najważniejsze – strzeliliśmy dwa gole więcej, nie straciliśmy żadnego. Cele zostały zrealizowane, walczymy dalej.

Wycofanie na swoją połowę nie było przypadkowe. Skoro zdawało to egzamin w wielu jesiennych meczach z czołówką, można było dać pograć także zabrzanom, poczekać na ich błędy, prawda?

Paweł JAROSZYŃSKI: – Nie jest tajemnicą, że bardzo dobrze czujemy się, gdy jesteśmy nisko ustawieni, przyczajeni. Po przechwycie potrafimy szybko ruszyć z groźnym kontratakiem, który potrafimy zamienić na gole. Takie jest nasze DNA i będziemy się tego trzymać, skoro przynosi to niezłe wyniki.

W poniedziałek udało się wam przeprowadzić kilka szybkich akcji, jednak kilku pana kolegom zabrakło zimnej krwi. Wykończenie musicie poprawić, natomiast stałe fragmenty wykonywaliście po profesorsku.

Paweł JAROSZYŃSKI: – W czasie obozu był to element, któremu poświęciliśmy sporo czasu. Przygotowany przez nas repertuar jest obszerny i postaramy się go pokazywać w kolejnych spotkaniach. Wszyscy zwracają uwagę na strzelców, natomiast duże słowa uznania należą się także zawodnikom, którzy dogrywają piłki. Jani Atanasov, Karol Knap i Jewhen Konopljanka potrafią dośrodkować w punkt, na nos, więc trzeba to jak najczęściej wykorzystywać.

Nowi zawodnicy dołączyli do was już po obozie. Na pana oko to reale wzmocnienia?

Paweł JAROSZYŃSKI: – Po kilku treningach widać, że mają dużą jakość, którą na pewno pokażą w meczach o punkty. Nie będą potrzebować wiele czasu na aklimatyzację. Wiedzą o co w piłce chodzi, i będą odpowiednio funkcjonować w naszej grupie.

W meczu o punkty nie grał pan od 23 października, ponieważ jesienią przytrafił się uraz. Wrócił pan do pierwszego składu, ale mam wrażenie, że lewe wahadło jest jedną z najlepiej obsadzonych pozycji w drużynie. Ambicje ma Michal Siplak, niedawno dołączył do was Mateusz Bochnak, który chce się pokazać w ekstraklasie.

Paweł JAROSZYŃSKI: – Rywalizacja takiej trójki, użyłbym stwierdzenia „bogatej”, może wyjść tylko na dobre. Oby trenerzy Cracovii mieli wyłącznie takie „zagwozdki”, na którego z nas postawić.

Przerwa zimowa była dość specyficzna. Nie graliście do Bożego Narodzenia, było więcej czasu na odpoczynek, przygotowania zostały rozłożone w czasie. Czuje pan, że baterie są mocno naładowane?

Paweł JAROSZYŃSKI: – Można było odpocząć przed obozem w Beleku i po powrocie. Zregenerować się, nieco inaczej zaplanować pracę. W pierwszym meczu o stawkę czułem się bardzo dobrze. Po kolegach widziałem, że też mieli w nogach siłę i moc. Kondycyjnie daliśmy radę.

Jesienią byliście Janosikiem ekstraklasy. Zabieraliście punkty bogatym – Rakowowi, Legii, Lechowi – a oddawaliście zespołom w potrzebie. Przed wami wyjazd do Kielc, a Korona spadła właśnie na ostatnie miejsce…

Paweł JAROSZYŃSKI: – Spodziewam się arcytrudnego meczu. Stadion w Kielcach jest niewygodny dla wszystkich drużyn, a do tego gospodarze muszą gonić inne zespoły, by nie wzrosła ich strata do bezpiecznej lokaty. Niestety byliśmy dobrym przykładem drużyny, która potrafi wygrywać i remisować z czołówką, a z roli faworyta nie zawsze się wywiązuje. Mam nadzieję, że to już przeszłość wiosna przyniesie krok do przodu także w tym aspekcie.

Rozmawiał Michał Knura


Na zdjęciu: Paweł Jaroszyński (z lewej) w starciu z Piotrem Krawczykiem.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus