Wyraźny sygnał napastnika

Kilka dni przed sobotnim meczem z Koroną na łamach „Sportu” zastanawialiśmy się czy ”Tomczyk jeszcze się przyda?”. Sygnały, które przed ostatnią kolejką dawał trener Waldemar Fornalik kazały przypuszczać, że wypożyczony z Lecha napastnik zadebiutuje.

Mogło być więcej

Tak się rzeczywiście stało, ale chyba niewielu spodziewało się, że jego pierwsze minuty dla gliwiczan będą takie okazałe. Tomczyk w meczu z Koroną (4:0) miał swoje pięć minut i to dosłownie, bo tyle otrzymał od sztabu szkoleniowego. Jeśli ktoś myślał, że przez tak krótki czas nie można wiele zdziałać, ten się zdziwił. Najpierw napastnik wykorzystał idealne zagranie Gerarda Badii, spokojnie posyłając piłkę obok bezradnego bramkarza Korony. – Chciałem pokazać trenerowi, żeby mi zaufał w kolejnych meczach i myślę, że dałem dobry sygnał – mówi Paweł Tomczyk, który w doliczonym czasie spotkania został jeszcze sfaulowany w polu karnym przez golkipera gości.

Sam poszkodowany chciał wykonywać „jedenastkę”, ale do piłki podszedł etatowy strzelec Aleksandar Sedlar i chybił… – Była chęć wykorzystania rzutu karnego, ale wyznaczony był Sedlar i wziął to na siebie. Nie strzelił, ale myślę że trafi następnym razem. Ja nie wyznaję zasady, że faulowany piłkarz nie powinien strzelać, dlatego zgłosiłem chęć wykonania karnego. Co prawda dostałem w głowę i nawet po meczu mnie trochę bolała, ale czułem się na boisku dobrze i pewnie. Marzyłem o dublecie w debiucie, ale dobre i to, co się udało zrobić – tłumaczy 20-latek.

Chce więcej

Tomczyk, który przez wiele tygodni miał problem żeby załapać się do meczowej kadry, nie ukrywa, że liczy na zmianę swojej pozycji w hierarchii po tak udanym debiucie. Na plus dla zawodnika ma działać także napięty ligowy terminarz. – Strzeliłem gola, wywalczyłem rzut karny, więc myślę, że pierwszy mecz w Piaście mogę zaliczyć do udanych i wykonałem duży krok w kierunku częstszej gry. Chcę pokazać trenerowi, zarówno na treningach, jak i w meczach, że można na mnie liczyć. Stać mnie na wiele. Zdaję sobie sprawę, że drużynie idzie bardzo dobrze, ale chcę jechać na młodzieżowe mistrzostwa Europy i muszę grać, aby trener Czesław Michniewicz na mnie postawił. Liczę, że sztab będzie korzystał z szerokiej kadry, którą mamy, bo spotkań za chwilę będzie wiele i to w krótkim odstępie czasu. Bijemy się o duże cele i rywalizacja w drużynie jest ogromna, co widać to na boisku – opowiada Tomczyk.

Napastnikowi pozostało 6 spotkań na „złapanie” większej liczby minut i zapracowanie na powołanie od trenera reprezentacji Polski do lat 21. Czemu sześć a nie siedem, bo przecież tyle jest kolejek w rundzie finałowej? – W ostatniej kolejce gramy z Lechem Poznań z którego jestem wypożyczony i w umowie transferowej zawarto zapis, że nie będę mógł zagrać przeciwko macierzystemu klubowi – zwraca uwagę Tomczyk.

Pochwały trenera

Tak daleko jednak ani piłkarz, ani trenerzy pewnie myślami nie wybiegają. Liczy się tu i teraz, a akcje Tomczyka na „piastowskiej giełdzie” znacznie wzrosły, co potwierdzają pomeczowe słowa trenera Waldemara Fornalika, którego poprosiliśmy o ocenę krótkiego występu 20-latka. – Paweł dał dobry sygnał. Zawodnik dołączył do nas przed rundą, nie był z nami na obozie, później pojechał na reprezentację. Ale ostatnie treningi pokazały, że jego forma zwyżkuje, zagrał mecz w drugiej drużynie, gdzie strzelił trzy bramki, więc zapukał do składu. To wszystko trwało, ale w końcu znalazł się w meczowej osiemnastce. Świetnie wykorzystał te kilka minut i jesteśmy bardzo zadowoleni z jego wejścia – przyznał szkoleniowiec Piasta.

W sobotę gliwiczanie zagrają na wyjeździe z Lechią, w przyszły wtorek u siebie z Zagłębiem Lubin a w piątek, również przy Okrzei, z Cracovią. Można się spodziewać, że Tomczyk kolejne szanse otrzyma. Czy je wykorzysta, tak jak tę w meczu z Koroną, zależy od zainteresowanego…

 

Na zdjęciu: Paweł Tomczyk pierwszy raz w barwach Piasta. Debiut udany, bo z golem.