Pech na ostatniej prostej

Sztangistka Andaluzji Piekary Śląskie doznała jednak kontuzji i do stolicy Rumunii nie poleci. Wielka szkoda, bo jej nazwisko widniało na wstępnej liście startowej (prognozowany wynik – 215 kg) w kategorii 75 kg i tym startem miała ugruntować swoją pozycję w europejskiej czołówce.

Łokieć nie wytrzymał

Przed rokiem w Splicie, debiutując w gronie seniorek, zajęła 5. miejsce. Wyrwała 95 kg i podrzuciła 119 kg, poprawiając rekord życiowy. W dwuboju dało to 214 kg. Choć do medalu zabrakło 13 kg, to start określony został jako bardzo udany. – Bardzo żałuję, że nie będzie mi dane ponownie wystartować na dużej międzynarodowej imprezie. Szykowałam się na nią od początku roku, ale najwidoczniej przedobrzyłam – mówi Jolanta Wiór.

– Pod koniec lutego trener reprezentacji Antoni Czerniak polecił mi się sprawdzić na zawodach ligowych. Pojechałam więc do Sędziszowa Małopolskiego i tam – przy próbie wyrwania 93 kg – przeciągnęłam sztangę, która spadła mi za plecy. Nie wyglądało to dramatycznie, ale poczułam ból w obu łokciach. Schłodziłam je i po kilku minutach lewy przestał boleć, ale prawy już niestety nie. Poza tym pojawiła się opuchlizna.

Nic na siłę

Po powrocie do Piekar Śląskich zawodniczka udała się do szpitala, gdzie stwierdzono, iż kości są całe. Następnie, wraz z trenerem klubowym, Jackiem Mazurem, pojechała na konsultację do Mariusza Paliświata, kadrowego fizjoterapeuty. Diagnoza? Solidne naciągnięcie ścięgien.

– W związku z powołaniem na zgrupowanie kadry, stawiłam się we Władysławowie, gdzie zostałam poddana zabiegom. Mariusz tak fachowo, stosując między innymi igłoterapię, zajął się moim łokciem, że zdołał go wyprostować i mogłam zacząć lekko trenować. Właściwie zaczynałam od zera, bo najpierw bawiłam się patykiem i dopiero po pewnym czasie przeszłam na 15-kilogramowy gryf.

Dziś czuję się już lepiej, jednak nie na tyle, by wziąć udział w zawodach. Nie wchodzę jeszcze na duże ciężary, bo łokieć boli mnie zarówno przy szybkim wyproście, jak i przy maksymalnym zgięciu – mówi 23-letnia sztangistka, która problemy z tym stawem ma już po raz drugi. Po kontuzji, jakiej doznała przed dwoma laty, dochodziła do siebie przez pół roku. Choć obecna jest poważniejsza, przerwa będzie… krótsza.

– Wtedy dwukrotnie podano mi komórki macierzyste, ale to niewiele dało. Dopiero po zastrzyku, tak zwanej blokadzie, mogłam zacząć normalnie trenować. Teraz też mogłabym się zebrać, zaryzykować i coś podźwigać na zawodach, ale nie chcę nic robić na siłę. Gdyby coś mi się stało z kośćmi, to o ciężarach mogłabym właściwie zapomnieć – dodaje zawodniczka.

Zdrowie jest najważniejsze

Po wyleczeniu Jolanta Wiór planuje skupić się na przygotowaniach do mistrzostw kraju w Kobierzycach oraz mistrzostw Europy do lat 20 i 23. Obie imprezy odbędą się w październiku, a ta druga najprawdopodobniej w Polsce. Niedawno z organizacji tych zawodów zrezygnowała Hiszpania i dziś – podczas kongresu Europejskiej Federacji Podnoszenia Ciężarów w Bukareszcie – mają one zostać przyznane naszemu krajowi, który reprezentował będzie prezes PZPC, Mariusz Jędra.

– To mój cel na ten rok – podkreśla sztangistka. – Dla mnie byłyby to ostatni start w gronie młodzieżowców, więc wypadałoby się pokazać z dobrej strony i – tak jak w 2016 roku – zdobyć medal. O mistrzostwach świata seniorek w Turkmenistanie na razie nie myślę, bo dziś nie wiadomo, ile zawodniczek na nie pojedzie. Jeśli trener zdecyduje się wystawić pełny skład, to może się załapię… Zanim by do tego doszło, musiałabym kilka razy wystartować i udowodnić, że warto na mnie postawić.

To jednak przyszłość. Na tę chwilę chcę wrócić do zdrowia. Ono jest dla mnie najważniejsze. Na szczęście wszystko zmierza w dobrym kierunku – kończy sześciokrotna medalistka mistrzostw Polski seniorek.