Pele na Śląsku

W maju 1960 roku słynny Pele gościł ze swoim Santosem na Górnym Śląsku.


O tym meczu kibice futbolu dyskutowali przez lata, mimo że nie figuruje oczywiście w oficjalnych statystykach PZPN. Rywalem Kadry PZPN, bo po takim szyldem zagrała wtedy nasza drużyna narodowa była słynna jedenastka brazylijskiego Santosu, która w składzie miała kilku mistrzów świata, a najsilniej na wyobraźnię – także wtedy – działała postać ledwie 19-letniego wówczas Pelego.

W 1958 roku razem z reprezentacją Brazylii zdobył mistrzostwo świata nie turnieju w Szwecji. Mimo że z powodu kontuzji nie mógł tam wystąpić we wszystkich spotkaniach, to i tak nastrzelał aż 6 goli. Lepszy pod tym względem był tyko król strzelców szwedzkiego mundialu Just Fontaine z 13 trafieniami na koncie. Pele, jak 17-latek dwa razy trafi m.in. w wygranym 5:2 finale ze Szwecją. W zespole prowadzonym przez legendarnego Vincenta Feolę było wtedy trzech graczy Santosu, oprócz Pelego był to świetny pomocnik Zito i napastnik Pepe.

Cała trójka pojawiła się dwa lata później na Śląsku. W składzie doskonałej brazylijskiej ekipy byli też późniejsi mistrzowie świata z Chile z 1962 roku, jak obrońca i kapitan zespołu Mauro, Mangalvio czy Couthinio. Była to więc ekipa naszpikowana gwiazdami. Podczas europejskiego tournée w 1960 roku Santos odwiedził 7 krajów od Polski po Maroko i rozegrał 18 meczów. 15 z nich wygrał, jeden zremisował i dwa przegrał, tylko z Fiorentiną i Barceloną. Najwięcej goli podczas tournée strzelili Pele (24) i Coutinho (20).

– Zagraliśmy z nimi na Stadionie Śląskim, a Santos to wiadomo, to była klubowa drużyna Pelego. To był jeden z najlepszych zespołów na świecie. Ten mecz z nimi to było wydarzenie, bo wielu chciało go zobaczyć w akcji. Pele? Grał spokojnie i z każdej sytuacji na boisku potrafił wyjść. Nie ulega wątpliwości, że już wtedy, w tak młodym wieku był znakomitością. Zresztą pokazał to wcześniej na mistrzostwach świata – opowiada [Jan Kowalski], uczestnik tamtego spotkania, sam wtedy niewiele starszy niż Pele, bo miał 23 lata.

Santos ograł naszą reprezentację czy Kadrę PZPN, bo pod takim szyldem zagrał nasz zespół prowadzony przez kapitana związkowego Czesława Kruga 5:2. Pele pokonywał wtedy wyczyniającego cuda w bramce Edwarda Szymkowiaka w 75 i 78 minucie. Dla nas w końcówce do siatki bramkarza Laercio trafiali Eugeniusz Faber i Jan Liberda.

Dwa dni po meczu na Stadionie Śląskim Brazylijczycy rozgromili TSV 1860 Monachium – wówczas lepszy od Bayernu – aż 9:1, a cztery dni później – Anderlecht w Brukseli 6:0.

W pięknym albumie wydanym przez Wydawnictwo GiA „100 wydarzeń na 65-lecie Stadionu Śląskiego”, możemy zobaczyć zdjęcia z tamtego spotkania naszej kadry, Santosu czy spaceru Brazylijczyków po katowickim rynku. – Czy była okazja do spotkania się potem z zawodnikami zza Oceanu? Raczej nie. Nie wiem dlaczego do tego nie doszło. Szkoda, że do takiego spotkania, jakiegoś wspólnego obiadu nie doszło. Zagraliśmy mecz i na tym się skończyło – opowiada dziś Jan Kowalski, który nie ma wątpliwości, kto jest najlepszym zawodnikiem w historii.

– Tutaj nie ma żadnych wątpliwości, że był to trzykrotny mistrz świata Pele –podkreśla wielka legenda Górnika Zabrze, który miał okazję zmierzyć się z królem futbolu na Stadionie Śląskim.


Na zdjęciu: Pele (z lewej) podczas spaceru po katowickim rynku, maj 1960 roku. „100 wydarzeń na 65-lecie Stadionu Śląskiego”,

Fot. Wydawnictwo GiA