Peszko: „Lewy” dał zgodę na transfer

Jest dreszczyk emocji przed debiutem w Wiśle?
Sławomir PESZKO: – Oczywiście. Przede wszystkim ze względu na zmianę barw klubowych, ale też w związku z moją dłuższą przerwą. Z piłką jest natomiast jak z jazdą na rowerze, pewnych rzeczy się nie zapomina. Po takim czasie też potrafię grać w piłkę. Mam grono ludzi, którzy pomagają mi w kwestii mojego przygotowania dynamicznego i szybkościowego, bo na tym głównie bazuję. Dam sobie radę.

Jest pan w stanie określić swoje przygotowanie do rundy?
Sławomir PESZKO: – Nie przepracowałem całego obozu, ale czułem się nadspodziewanie dobrze. W sparingach co prawda brakowało mi jeszcze sił na pełne 90 minut, ale to też nie moja rola, by biegać przez cały mecz. Mam nadzieję, że wyszarpię 70 minut dobrej gry i to będzie OK.

Wielokrotnie grał pan w przeszłości przeciwko Wiśle. Któryś z meczów utkwił Panu szczególnie w pamięci?
Sławomir PESZKO: – Tak, był taki mecz w Krakowie, gdy występowałem jeszcze w Lechu i wygraliśmy 4:1. Jedną z bramek strzelił wtedy Robert Lewandowski. Z Wisłą wygrywałem, ale też były porażki, remisy. Mam zatem różne wspomnienia z tych konfrontacji.

W sobotę prezentował pan koszulkę Wisły. W czerwonym panu do twarzy?
Sławomir PESZKO: – Tyle lat w reprezentacji grałem w podobnych barwach, że jestem do nich przyzwyczajony. W koszulce Wisły też czuję się dobrze.

Może Pan zdradzić, jak wyglądają pańskie rozliczenia z Lechią Gdańsk?
Sławomir PESZKO: – Nie chciałbym tego komentować. Jest ustalony harmonogram spłaty zaległości i mają zostać one wyrównane. Prawda jest jednak taka, że w Polsce to większość klubów ma takie problemy, choć to o Wiśle ostatnio było najgłośniej.

Powiedział pan niedawno, że swoją grą chce udowodnić coś ludziom z Gdańska. Może pan to wyjaśnić?
Sławomir PESZKO: – Nie kryję się z tym. Przecież głównie dzięki decyzji trenera Lechii jestem dzisiaj w Wiśle. Z jednej strony, cieszę się, bo gra tutaj to wyzwanie, ale z drugiej strony chciałem tam zostać. Na pewno bym nie przeszkadzał, tym bardziej, że Lechię czeka trudna runda, w której będą mierzyć się z duża presją. W Gdańsku oczekiwania są rozgrzane do czerwoności, bo dawno nie było tam sukcesu.

Ale panu też jesienią przydarzyło się kilka niepotrzebnych wybryków…
Sławomir PESZKO: – W pamięci przede wszystkim utkwił mi ten faul na Novikovasie. Spadła na mnie ogromna krytyka praktycznie z każdej strony. Dostałem nauczkę, ale gdy byłem już bardzo blisko powrotu na boisko, zostałem zesłany do rezerw.

Konsultował pan transfer do Wisły z Robertem Lewandowskim, pańskim przyjacielem?
Sławomir PESZKO: – Nie tyle konsultowałem, co mówiłem mu, że jest taka opcja, że kosztem pewnych rzeczy mogę iść do Wisły, bo w Krakowie powstaje fajna drużyna. Robert powiedział, że to dobry pomysł. Stwierdził, że skoro zostały mi dwa, trzy sezony grania w ekstraklasie, to trzeba ten czas wykorzystać.

Czyli pół żartem, pół serio, dał zgodę na transfer do Wisły…
Sławomir PESZKO: – No tak, „Lewy” najpierw mnie powołał na mistrzostwa, a teraz zgodził się na przenosiny do Krakowa.

Jak podoba się panu ksywka „Atmosferić”, która już przyjęła się wśród kolegów w Wiśle?
Sławomir PESZKO: – Wolałbym, żeby zaczęli o mnie mówić „Bramkostrzelić”.

 

Na zdjęciu: Sławomir Peszko z marszu wywalczył miejsce w podstawowym składzie Wisły. W Krakowie chce wrócić na dobre tory.