Upadek legendy

PGE Skra Bełchatów znalazła się w największym kryzysie w swojej historii. Czy jednemu z najbardziej zasłużonych i utytułowanych klubów w historii naprawdę grozi upadek?


Niewiele jest klubów, którym polski sport, a zwłaszcza siatkówka zawdzięcza tak wiele. Jeszcze 25 lat temu trudno byłoby zapewne uwierzyć, że drużyna z niepozornego, niespełna 60-tysięcznego miasta w centralnej Polsce będzie w stanie wnieść tak wiele do historii dyscypliny i tak bardzo się przyczynić do budowy jej prestiżu.

PGE Skra Bełchatów przez ostatnie dwie dekady wyrosła na prawdziwego giganta pod każdym względem – sportowym, organizacyjnym, finansowym i marketingowym, bo marka Skry była i jest rozpoznawalna w Europie i na całym siatkarskim świecie. Zdarzały się bardzo tłuste lata, gdy bełchatowianie rokrocznie sięgali po mistrzostwo Polski i byli po prostu poza zasięgiem reszty. Bywały i chudsze, ale nigdy nie zwiastowały kryzysu, a jedynie chwilowy spadek sportowej formy. Kończący się sezon PlusLigi to było jednak coś kompletnie innego. PGE Skra znowu zbudowała drużynę, która powinna walczyć o medale. Stało się jednak inaczej. Naszpikowany gwiazdami zespół wyglądał często jak dzieci błądzące we mgle.

Dopiero pod koniec sezonu okazało się, że nie stoi za tym wyłączeni forma sportowa, ale dużo poważniejsza rzecz – katastrofa finansowa i organizacyjna, która wcześniej była nie do pomyślenia w tym klubie. Jeśli wierzyć plotkom, to PGE Skra właśnie znalazła się na dnie. Upadek stał się faktem, ale dopiero najbliższe tygodnie zadecydują o tym czy bełchatowski klub jeszcze się podniesie czy ugrzęźnie w mieliźnie polskiej siatkówki na dobre.

Amatorskie początki

Był rok 1930 gdy powstał Robotniczy Klub Sportowy „Skra”. Sekcja siatkówki powstała jednak znacznie później, bo w 1957 roku. Od tego czasu siatkarze Skry występowali głównie w rozgrywkach amatorskich. Wszystko zmieniło się w 1991 roku, gdy właścicielem Skry została Elektrownia Bełchatów, a w nazwie klubu pojawił się EKS czyli Energetyczny Klub Sportowy. To był krok milowy w rozwoju siatkówki w tym mieście, bowiem od tego czasu Skra pięła się w ligowej hierarchii. W 1994 roku zespół awansował do II ligi, a w 1999 roku uzyskał promocję do Serii A – najwyższej wówczas klasy rozgrywkowej w Polsce.

Debiut w ekstraklasie przypadł zatem na sezon 1999/2000, ale wówczas bełchatowianie nie byli w stanie się utrzymać mimo iż w jego szeregach występowali tacy siatkarze jak Jacek Nawrocki, Jacek Pasiński, Robert Malicki czy Dariusz Luks. W 2000 roku trenerem zespołu został Wiesław Czaja, który ponownie wprowadził zespół do ekstraklasy. Od sezonu 2001/2002 Skra Bełchatów nieustannie występuje na najwyższym szczeblu rozgrywek.

Wejście z impetem

W sezonie 2001/ od razu osiągnęła gigantyczny sukces w postaci brązowego medalu mistrzostw Polski. Kolejne dwa lata były nieco chudsze – szóste i czwarte miejsce oraz finał Pucharu Polski.

W tym czasie do Bełchatowa zaczęły zjeżdżać coraz większe gwiazdy polskiej siatkówki. Przed sezonem 2023/24 drużynę przejął były selekcjoner reprezentacji Polski Ireneusz Mazur, który ściągnął swoich byłych podopiecznych – m.in. Andrzeja Stelmacha, Krzysztofa Ignaczaka czy Michała Bąkiewicza.

Wszystko co najlepsze rozpoczęło się dla PGE Skry od sezonu 2004/2005. W tym sezonie PGE Skra wywalczyła podwójną koronę – mistrzostwo i Puchar Polski. Zapewne niewielu wówczas przypuszczało, że to początek imponującej, złotej dekady Skry.

Pasmo sukcesów

W kolejnych dziesięciu latach bełchatowianie zdobyli kolejnych siedem mistrzowskich tytułów, kolejne Puchary i Superpucharu Polski. W tym samym czasie zaczęły się wielkie sukcesy na arenie międzynarodowej. PGE Skra stała się rozpoznawalną marką w Europie i na świecie. To zasługa brązowych medali Ligi Mistrzów oraz srebrnych i brązowych krążków klubowych mistrzostw świata.

Jedyne trofeum, którego brak w bogatej klubowej gablocie to puchar za wygranie Ligi Mistrzów. Najbliżej tego celu drużyna z województwa łódzkiego była w 2012 roku, gdy ostatecznie w dramatycznych okolicznościach przegrała finał w Atlas Arenie z hegemonem tamtych czasów – Zenitem Kazań.

Konstelacja gwiazd

PGE Skra Bełchatów była na topie. Oprócz tego, że osiągała świetne wyniki sportowe to na dodatek potrafiła doskonale to wykorzystać budując swoją markę oraz społeczność kibiców. Bełchatowianie mieli kibiców w każdym zakamarku kraju i gdzie by nie przyjechali byli traktowani jak gwizdy rocka. Klub organizował nawet ogólnopolskie zloty sympatyków. Często kibice przychodzili na halę w danej miejscowości, żeby zobaczyć nie swoją drużynę, ale zespół gwiazd z województwa łódzkiego. A wielkich nazwisk w PGE Skrze nie brakowało. Wystarczy wspomnieć takich zawodników jak Stephane Antiga, Facundo Conte, Nicolas Uriarte, Aleksandar Atanasijević, Srećko Lisinac, Milad Ebadipour czy ś.p. Miguel Angel Falasca, który następnie trenował zespół.

W Bełchatowie wystąpiła też cała rzesza polskich gwiazd na czele z tymi, którzy niemal wychowali się w hali Energia, a więc Mariusz Wlazły, Bartosz Kurek, Paweł Zatorski czy Karol Kłos. Ponadto grał tam niegdyś każdy kadrowicz. Wymieniać można w nieskończoność, ale do zawodników najbardziej zasłużonych z pewnością można zaliczyć Michała Winiarskiego, Piotra Gruszkę, Marcina Możdżonka, Daniela Plińskiego, Łukasza Żygadłę, Michała Ruciaka, Roberta Szczerbaniuka, Grzegorza Łomacza, Pawła Woickiego, Dawida Murka, Piotra Gacka, Andrzeja Wrony czy wreszcie Bartosza Kurka. A pełna lista nazwisk jest znacznie dłuższa.

Bolesny koniec

Wszystko kiedyś się jednak kończy. Pasmo sukcesów także. Te ostatecznie zakończyło się dla bełchatowian po sezonie 2017/2018, w którym zdobyli ostatnie jak dotąd mistrzostwo Polski, Superpuchar oraz byli finalistami Pucharu Polski. Niestety, apetyt rośnie w miarę jedzenia, a przyzwyczajone do sukcesów środowisko zaczęło okazywać swoje niezadowolenie w związku ze słabszymi wynikami drużyny, a te oznaczały brak medali, bo w sezonach 2020/2021 i 2021/2022 bełchatowianie byli tuż za podium.

To spowodowało, że czarne chmury zaczęły się gromadzić nad Konradem Piechockim, który jako prezes był autorem największych sukcesów PGE Skry. Przed tym sezonem sternik klubu postanowił po raz kolejny zawalczyć o medale. Wzmocniona drużyna, zagraniczne gwiazdy pokroju Atanasijevicia, Dicka Kooy’a czy Filippo Lanzy miały gwarantować walkę o najwyższe cele. Tymczasem niemal od samego początku PGE Skra miała pod górkę. Niektórzy zwalali to na karb Joela Banksa – brytyjskiego szkoleniowca Skry, któremu ciężko było odpowiednio poukładać klocki. Z każdą kolejną porażką atmosfera wokół bełchatowskiego klubu była coraz bardziej napięta. I stało się. W marcu odwołano Piechockiego, a nad PGE Skrą zawisło widmo bankructwa i rozwiązania klubu. Jak to możliwe?

Pieniądze, polityka i co jeszcze?

Oczywiście cała prawda – jeśli w ogóle – wyjdzie na jaw zapewne za jakiś czas. Hipotez jest wiele, ale jedno wiadomo na pewno – coś jest na rzeczy. Skoro zawodnicy, którzy mieli występować w Bełchatowie w przyszłym sezonie znajdują już sobie nowych pracodawców to o czymś to świadczy. Tak samo jak milczenie energetycznego klubu i zawirowania personalne.

Jedna z hipotez mówi o tym, że niedawny prezes wpadł w niełaskę Polskiej Grupy Energetycznej, która nawet wydawała specjalne komunikaty prasowe na temat sytuacji w Skrze. PGE S.A. miało odciąć dopływ gotówki, by zmusić Piechockiego do odejścia.

Druga z hipotez mówi o pewnym układzie pomiędzy zarządem klubu a pewną grupą menadżerów. W skutek tego układu kontrakty miały być zawyżane do niebotycznych rozmiarów, a agenci siatkarzy mieli zgarniać nadzwyczaj wysokie prowizje. Co z nimi robili dalej? Można tylko gdybać.

Pusta kasa

To dwie z wielu hipotez. Wszystkie mają jednak jeden punkt wspólny – problemy finansowe. Powszechnie wiadomym jest, bo mówili o tym sami siatkarze, że klubowa kasa świeciła pustkami. Brak odpowiednich środków to albo brak przelewu od sponsora czyli PGE albo zbudowanie drużyny na wyrost – na wirtualnych pieniądzach. Faktem jest, że klub był zadłużony i miał wielkie zobowiązania. Nieoficjalnie mówi się, że po spłaceniu wszystkich długów na sezon 2023/2024 budżet Skry będzie wynosił około trzech milionów złotych, a za taką kwotę sensownej drużyny nie da się zbudować zwłaszcza w tym momencie okna transferowego, gdy praktycznie nie ma już wolnych, ale zarazem wartościowych zawodników.

W zawieszeniu

Co dalej? Kibice PGE Skry, ale i sympatycy siatkówki w całej Polsce zadają sobie nieustannie to pytanie. Klub póki co milczy, ale koniec końców będzie musiał zabrać głos. To co jeszcze nie tak dawno wydawało się niemożliwe, teraz przybrało realnych kształtów. Czy PGE Skra Bełchatów przetrwa kryzys? A jeśli tak, to jaką drużynę będzie w stanie zbudować, by ta walczyła o utrzymanie? Odpowiedzi na te i inne pytania powinniśmy poznać już niebawem. Ale jakie one by nie były, to trudno spodziewać się dobrych wieści…

Michał Kalinowski


Sukcesy PGE Skry Bełchatów

  • Mistrzostwo Polski – 9 razy: 2005-2011, 2014, 2018
  • Wicemistrzostwo Polski – 2 razy: 2012, 2017
  • Brąz MP – 2 razy: 2016, 2016
  • Puchar Polski – 7 razy: 2005-2007, 2009, 2011, 2012, 2016
  • Superpuchar Polski – 4 razy: 2012, 2014, 2017, 2018
  • Srebro Ligi Mistrzów – 1 raz: 2012
  • Brąz Ligi Mistrzów – 3 razy: 2008, 2010, 2019
  • Klubowe Wicemistrzostwo świata – 2 razy: 2009, 2010
  • Brąz KMŚ – 1 raz: 2012

Ireneusz MAZUR, były trener PGE SKry Bełchatów, obecnie komentator TV:

– Jest to o tyle przykra dla mnie sytuacja, że w tym klubie moje sukcesy klubowe były największe. Gdyby klub przestał funkcjonować, w którymś momencie zostałby zapomniany. Kto pamięta w tej chwili o Częstochowie? Już coraz mniej ludzi. Boję się jednej rzeczy, że może z tego klubu odejść sponsor. Nie dość, że mamy trudną sytuację gospodarczą w kraju i na świecie, to stracić takiego sponsora, spółkę skarbu państwa. Nie mogę spać normalnie i podchodzić do tego tematu spokojnie.


Na zdjęciu: Karol Kłos po trzynastu latach gry w Skrze przenosi się do Asseco Resovii.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus