PGG ROW Rybnik. Nie ma drugiej linii

Po niedzielnym meczu w rozgrywkach Nice 1. Ligi Żużlowej, pomiędzy PGG ROW-em Rybnik a Car Gwarant Startem Gniezno, kibice ze Śląska mogą czuć, że coś wymyka się spod kontroli. Tym czymś jest awans do ekstraligi, który jeszcze kilka tygodni temu był oczywisty. Pomimo że „Rekiny” wygrały mecz, to zrobiły to w bardzo niemrawym stylu, przez co straciły bonus w tabeli. Punktem zwrotnym w poczynaniach zespołu był wyjazdowy mecz z Unią Tarnów.

Wtedy podopieczni trenera Żyto pokazali, co jest ich najsłabszą stroną – druga linia. Po kontuzji Siergieja Łogaczowa brakuje człowieka, który zdobędzie dodatkowych 8-9 „oczek”. Rosjanin to potrafił, przez co w niecały sezon został idolem młodych, rybnickich fanów. Zastępujący go Nick Morris najpierw zaliczył bardzo udany debiut w meczu z Lokomotivem Daugavpils, ale później jego forma spadała. W Tarnowie zdobył zaledwie 4 punkty, a w minioną niedzielę był tylko statystą, z zerowym dorobkiem.

Nie wiadomo, jak ocenić Linusa Sundstroema, który większość sezonu współpracował z Mateuszem Szczepaniakiem. Szwed jeździ świetnie jako gospodarz, a fatalnie gdy walka toczy się na wyjeździe. Pod względem średniej zdobytych punktów na bieg w meczach domowych Sundstroem znajduje się w pierwszej dziesiątce ligi z wynikiem 2,292. Poza Rybnikiem ta średnia w jego wykonaniu wynosi 1,000. Dlatego, po zdobyciu zaledwie punktu w Tarnowie, postanowiono postawić na zmiany i w jego buty wszedł Daniel Bewley.

To był drugi występ Brytyjczyka w Polsce w tym sezonie. W pierwszym spotkaniu, przeciwko Unii Tarnów u siebie, zaledwie raz ukończył bieg na miejscu premiowanym punktami. A właściwie jednym punktem. W niedzielę dostał drugą szansę, którą po części wykorzystał. Zrobił lepszy wynik, niż ponad dwa miesiące wcześniej, lecz to wciąż jest o wiele za mało. 5 „oczek” to mniej niż zdobywają przeciętni juniorzy, których również brakuje w Rybniku.

Prezes Mrozek musi zmagać się z bólem głowy, patrząc na to, jak prezentują się jego młodzieżowcy. Oczywiście, Robert Chmiel zalicza udany sezon, ze średnią biegową 1,525, lecz problem polega na tym, że po sezonie wychowanek ROW-u nie będzie już juniorem. I wtedy drużyna pozostanie na lodzie, gdyż pozostała dwójka żużlowców poniżej 21. roku życia, która startowała w tym sezonie, zupełnie nie daje sobie rady. Zarówno Mateusz Tudzież, jak i Przemysław Giera znajdują się w ostatniej szóstce najgorzej punktujących w Nice 1. Lidze Żużlowej.
To jest największy problem prezesa rybnickiego klubu. – Jeśli będziemy widzieć, że zawodnicy młodzieżowi nie rokują, że forma nie idzie wyraźnie w górę, to będę musiał się przyznać przed kibicami do błędu i zakontraktować mocnego juniora z zewnątrz – mówił Krzysztof Mrozek podczas zeszłotygodniowego spotkania z kibicami. Ten krok wydaje się obligatoryjny przy ewentualnym awansie.

Bo przecież jeszcze nie jest powiedziane, że ROW musi wygrać fazę play-off i za rok będziemy widzieć ten klubu w roli bijącego się o mistrzostwo kraju. Na razie forma rybnickich żużlowców spada, ale 3 tygodnie przerwy mogą być dla nich zbawienne. Do końca sezonu zasadniczego 1. ligi pozostały jeszcze dwie kolejki, ale ROW rozegra tylko jeden mecz, z Orłem Łódź, który walczy o utrzymanie. Jeśli nie uda się rybniczanom ugrać punktu bonusowego, to możemy zacząć mówić o kryzysie, który przypadł na najgorszy możliwy okres – tuż przed fazą finałową.

Na zdjęciu: Bez Siergieja Łogaczowa ani rusz?

Wypadek Giery

Podczas wtorkowych eliminacji Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski w Łodzi, w biegu nr 3 doszło do wypadku z udziałem Maksymiliana Bogdanowicza i Przemysława Giery. Młody zawodnik klubu Get Well Toruń nie opanował motocykla i „zabrał” ze sobą młodzieżowca ROW-u. Jak informuje portal speedwaynews.pl, Giera został przetransportowany do łódzkiego szpitala. Na razie nie wiadomo, w jakim stanie jest żużlowiec.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ