PGG ROW Rybnik. Walka o każdy punkt

Szaleństwo – tak jednym słowem można opisać okres pomiędzy zakończeniem sezonu 2019 i rozpoczęciem sezonu 2020 w Rybniku.


Po dwóch latach PGG ROW Rybnik wraca do PGE Ekstraligi. Realnie patrząc, najbliższy rok będzie dla zespołu z Górnego Śląska równoznaczny z walką o utrzymanie. Skład nie jest wypełniony wielkimi nazwiskami, choć jedno na moment pojawiło się w planach na rozpoczynający się sezon. Gdy kibice „Rekinów” wychodzili 14 listopada minionego roku z rybnickiej biblioteki – gdzie odbywało się oficjalne ogłoszenie składu – z minami świadczącymi o sporym rozczarowaniu, prezes klubu, Krzysztof Mrozek dopinał szczegóły umowy Grega Hancocka. Ostatecznie na kilka chwil przed północą ostatniego dnia okienka transferowego Amerykanin związał się z ROW-em kontraktem warszawskim.

Niestety, radość z powrotu Hancocka na tor i pokładane w nim nadzieje zniknęły po kilku miesiącach. 14 lutego ten legendarny zawodnik ogłosił zakończenie kariery i postanowił poświęcić się opiece nad zmagającą się z nowotworem żoną.

– Ta informacja nie jest dla nas wielkim zaskoczeniem, bo od początku naszych rozmów wiedzieliśmy, co w tej chwili jest dla Grega najważniejsze – komentował wtedy decyzję czterokrotnego mistrza świata Krzysztof Mrozek.


Przeczytaj jeszcze: Hampel z Leszna do Lublina


Z niemałym bólem głowy musiał zmagać się prezes ROW-u również kilka dni później, gdy postanowiono rozstać się z trenerem Piotrem Świderskim, który nawet nie zdążył poprowadzić drużyny w żadnym spotkaniu. „Decyzja została podjęta po długich rozmowach ze szkoleniowcem i jest podyktowana brakiem porozumienia w szczegółowych kwestiach związanych z zapisami w umowie pomiędzy klubem i Piotrem Świderskim” – brzmiał komunikat na stronie klubu. Ostatecznie zatrudniono na to stanowisko Lecha Kędziorę.

ROW nie pozwolił o sobie zapomnieć nawet na kilka dni przed startem ligi. Na początku czerwca ogłoszono, że Adrian Miedziński będzie reprezentował zielono-czarnych w nadchodzącym sezonie jako „gość”. Jest to wynik nieudanych rozmów z Jarosławem Hampelem. Patrząc jednak na formę „Miedziaka” z minionego sezonu, należy stwierdzić, że nie jest on znaczącym wzmocnieniem. Na papierze najjaśniejszą postacią zespołu jest Kacper Woryna i to na nim będzie spoczywała ogromna odpowiedzialność. Trudno określić, czy rewelacja minionego sezonu Siergiej Łogaczow albo świetnie punktujący Troy Batchelor utrzymają formę, którą prezentowali w poprzednim sezonie. Przeszkodą w utrzymaniu może okazać się też brak wzmocnień w kadrze juniorskiej, która kulała już w 1. lidze. Jedynie kto wie, może Mateusz Tudzież i Przemysław Giera nagle „odpalą”. Na razie to wszystko to tylko wróżenie z fusów.


Fot. Michal Golda / Press Focus