PGNiG Superliga kobiet. Sensacyjny powrót Kima Rasmussena

Były selekcjoner biało-czerwonych niespodziewanie zastąpił na ławce mistrzyń Polski z Lublina Roberta Lisa.

Powrót do Polski 48-letniego Duńczyka to prawdziwa bomba bardzo powoli rozkręcającego się w kryzysie okresu transferowego. Nie tylko dlatego, że po przedwcześnie zakończonych rozgrywkach większość klubów piłki ręcznej drapie się po głowie jak dopiąć budżet, by przetrwać, a nawet nie zbankrutować. Także dlatego, że jeszcze do niedawna Kim Rasmussen był trenerską gwiazdą, markę wyrabiając sobie dwoma sensacyjnymi półfinałami mistrzostw świata (2013, 2015) z nieliczącą się wcześniej na arenie międzynarodowej reprezentacją Polski. Potem z CSM Bukareszt sięgnął po triumf w Lidze Mistrzyń, a po rozwiązaniu umowy w Polsce w połowie 2016 roku objął reprezentację Węgier.

Z Madziarkami, gdzie oczekiwania i potencjał są znacznie większe niż nad Wisłą, sukcesów jednak nie odnosił; najwyżej doprowadzając je do 7. miejsca w mistrzostwach Europy 2018. W styczniu tego roku węgierska federacja zwolniła Rasmussena, po tym jak w grudniowych mistrzostwach świata w Japonii zespół zajął dopiero 14. miejsce, na dodatek Duńczyk został zawieszony (do odwołania) przez międzynarodową federację (IHF) gdy na konferencji prasowej po ostatnim meczu grupowym MŚ z Rumunkami w niewybrednych słowach ocenił pracę prowadzących spotkanie sędzi i obserwatorów.


Zobacz jeszcze: Snajperka bez pensji


W piątek bombę odpalił klub z Lublina, informując o zatrudnieniu Rasmussena w miejsce Roberta Lisa, choć ten od 2017 roku trzykrotnie z rzędu sięgał z Perłą po mistrzostwo Polski. Ale na arenie międzynarodowej lublinianki zbierały tęgie baty. Co prawda w 2018 roku zdobyły Challenge Cup, ale to rywalizacja na trzecioligowym poziomie w europejskiej hierarchii. Jesienią i zimą w fazie grupowej Ligi Mistrzyń i Pucharu EHF lublinianki zremisowały jeden mecz, ponosząc 11 porażek.

Kontrakt Rasmussena w Lublinie ma obowiązywać przez dwa lata. – Oczekiwania właściciela, czyli miasta oraz sponsorów, nie ograniczają się do krajowego prymatu, chodzi o godniejsze zaprezentowanie się na arenie europejskiej. Gdy dostaliśmy informację, że na rynku dostępny jest szkoleniowiec z najwyższej półki, podjęliśmy decyzję o zmianie trenera. Zaznaczam, że nie podniesie to budżetu na wynagrodzenie kadry szkoleniowej – skomentował prezes Perły Bogusław Trojan.

Jestem szczęśliwym człowiekiem, bo w tym trudnym czasie spotkało mnie coś świetnego – podkreślał Rasmussen na oficjalnej stronie internetowej Perły. – To dla mnie w pewnym sensie powrót do domu. Mam mnóstwo wspaniałych wspomnień związanych z Polską. Nie muszę uczyć się nowej kultury, a do tego znam wiele zawodniczek, trenerów, ludzi. Z tych powodów będzie mi zdecydowanie łatwiej zacząć ten nowy rozdział. Wiem, że wszyscy będą wiązali z moją osobą ogromne nadzieje, ale trzeba pamiętać, że nie jestem cudotwórcą. Mam nadzieję, że kibice dadzą nam czas na zbudowanie najmocniejszego zespołu z możliwych – dodał Duńczyk.


Zobacz jeszcze:


Jedną z jego asystentek w polskiej kadrze była Iwona Nabożna, legendarna zawodniczka lubelskiej drużyny.

– To człowiek o ogromnym temperamencie i potencjale, jego bogate doświadczenie powinno zaowocować w Lublinie. Trener musi mieć wizję, by sprostać oczekiwaniom, ale z drugiej strony klub też będzie musiał spełniać jego wymagania, a Kim o swoje podopieczne bardzo dba – zauważyła dla PAP Nabożna.

Rasmussen w Lublinie spotka sporo swoich podopiecznych z kadry, m.in. bramkarkę Weronikę Gawlik, skrzydłowe Patrycję Królikowską i Anetę Łabudę, obrotowe Sylwię Matuszczyk i Joannę Szarawagę oraz rozgrywające Martą Gęgę i Kingę Achruk, gdy ta ostatnia wróci po urlopie macierzyńskim.


Zobacz jeszcze: Nie zagrają (prawie) nigdzie