PGNiG Superliga. Wyraźna różnica klas

Byliśmy jak dzieci zagubione we mgle – powiedział po porażce z wicemistrzem Polski trener zabrzan, Marcin Lijewski.


Gospodarze musieli sobie radzić bez kontuzjowanych Łukasza Gogoli i Patryka Gregułowskiego, ale w początkowej fazie można było dostrzec ich sporą mobilizację. Chęć postawienia się kandydatowi na mistrza nie wystarczyła. Płocczanie popisywali się solidną i aktywną defensywą, a w ataku brylował Tin Lucin, który o 13 minutach miał 5 trafień. To głównie jego próby sprawiły, że Wisła utrzymywała kilkubramkową przewagę.

Damian Przytuła nie potrafił wstrzelić się między słupki bramki Adama Morawskiego, a jego koledzy również nie unikali błędów. Pokonanie „Loczka” wymagało niemałych umiejętności. Jego skuteczność oscylowała bowiem w okolicy 50%.

Trener Marcin Lijewski nie ukrywał niezadowolenia. Próbował interweniować i podpowiadać swoim podopiecznym. To nie przynosiło rezultatów. Frustracja szkoleniowca wzmagała się. Jasnym punktem miejscowych był jednak Dmytro Artemenko. Ukrainiec nie tylko podwyższał wynik ekipy, ale też z poświęceniem przejmował traconą przez partnerów piłkę. Mimo jego starań Górnik schodził na przerwę, przegrywając 10:16.

– Słabo realizowaliśmy założenia. Wiedzieliśmy, że Wisła gra mocno i agresywnie w obronie. Płocczanie są ruchliwi, wysocy i silni. To sprawiło, że brakowało u nas płynności. Mieliśmy się więcej ruszać bez piłki, skrzydła miały poruszać się w inny sposób. Tak się jednak nie działo. Początek nie był zły, ale w miarę upływu czasu zgubiliśmy koncept. Do tego doszło kilka przestrzelonych 100-procentowych sytuacji i mecz skończył się tak naprawdę po 30 minutach – skwitował szkoleniowiec Górnika.

Po zmianie stron szczypiorniści z Płocka utrzymywali hegemonię, pozwalając sobie na coraz swobodniejsze rozwiązania. Bez większych przeszkód obdarowywali przeciwników efektownymi trafieniami. Na parkiecie niezmiennie królował Morawski.

– Druga połowa była już jak dożynki. Szkoda, bo mieliśmy okazję zmierzyć się z naprawdę poważnym rywalem. Nie zdziwiłbym się, gdyby to Wisła została mistrzem Polski. My musimy jednak patrzeć na siebie. Między nami jest jeszcze duża różnica – nie ukrywał trener Lijewski. – Nie chcę już nawet mówić o naszych problemach. Rywale zagrali na bardzo wysokim poziomie. Ich agresywna defensywa sprawiła, że nie potrafiliśmy się odnaleźć. Byliśmy jak dzieci zagubione we mgle – dodał opiekun zabrzan, których seria 4 zwycięstw przeszła do historii.


Górnik Zabrze – Orlen Wisła Płock 20:34 (10:16)

GÓRNIK: Skrzyniarz, Kazimier – Molski, Sladkowski, Szabat, Łyżwa 1, Artemenko 4, Krawczyk 2, Ivanytsia, Dudkowski 6/2, Kaczor 1, Bykowski, Adamuszek, Ilczenko 1, Rutkowski 2, Przytuła 3/1. Kary: 4 min. Trener Marcin LIJEWSKI.

WISŁA: Morawski, Witkowski – Daszek 3, Daćko, Lucin 7, Jurecić 1, Fernandez 2, Serdio 4, Szita 1, Krajewski 2, Terzić, Mihić 1, Czapliński 3, Mindeghia 3, Żytnikow 2, Kosorotow 5/1. Kary: 4 min. Trener Xavier SABATE.


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus