PHL. Cierpliwość nagrodzona

Nie ma już drużyny niepokonanej, bo mistrzowie kraju wypunktowali wicemistrzów.


Katowiczanie po przegranej w Sanoku szybko doszli do równowagi i zdobyli komplet punktów w Oświęcimiu. Przez większość meczu posiadali przewagę i gospodarze nie byli w stanie im się przeciwstawić.

Zespół z Oświęcimia w ostatnim czasie zebrał wiele pochlebnych recenzji, ale trudno się dziwić skoro zaliczył komplet, 5 wygranych. Natomiast obrońcy tytułu mistrzowskiego z Katowic w niedzielę sracili miano niepokonanych. Byliśmy ciekawi jak podopieczni trenera Jacka Płachty pozbierają się po tej wpadce.

Szybko okazało się po przegranej nie było śladu i katowiczanie w 1. tercji pokazali się z jak najlepszej strony. Gdy Krystian Dziubiński za spowodowanie upadku powędrował do boksu kar, „firmowy” atak otworzył wynik meczu. Gola zdobył Bartosz Fraszko, ale słowa uznania należą się też asystentom: Brandonowi Magee i Grzegorzowi Pasiutowi. Gospodarze próbowali szybko odrobić straty, ale John Murray po strzałach m.in. Tommi Laaksy, Łukasza Krzemienia czy Sebastiana Kowalówki nie dał się zaskoczyć.

W 13 min doszło do niecodziennej sytuacji, bowiem Patryk Wajda mocno naciskany przez jednego z zawodników gospodarzy skierował krążek do własnej bramki. Sędziowie po naradzie jednak gola nie uznali, bowiem odgwizdali uwolnienie. Katowiczanie mocno pracowali w strefie neutralnej i rozbijali akcje ofensywne rywali. A sami 2 razy zaskoczyli Linusa Lundina.

Najpierw zrobił to Hampus Olsson, a potem Kanadyjczyk Magee przekierował krążek po wrzutce Jakuba Wanackiego. Trudno winić szwedzkiego golkipera za stratę goli, bo uderzenia były precyzyjne. Goście prowadzili 3:0 w pełni zasłużenie, bo przez większość czasu kontrolowali wydarzenia na tafli.

Gospodarze kolejną odsłonę rozpoczęli z animuszem, ale dość szybko zostali „utemperowani” przez gości. Jedni i drudzy znów mieli wiele sytuacji strzeleckich, lecz ani razu krążek nie wpadł do siatki. Duża w tym zasługa obu golkiperów, którzy są głównymi postaciami w lidze na tej pozycji. Ponadto goście grali rozważnie oraz cierpliwie i to również było przyczyną tercji bez bramek. Miejscowi kibice coraz bardziej byli poirytowani i nie szczędzili krytycznych uwag pod adresem swoich hokeistów.

Kiedy Shigeki Hitosato na początku ostatniej tercji zdobył kolejnego gola już nabraliśmy przekonania, że przyjezdnym nie stanie się krzywda. Na dodatek Andrij Denyskin otrzymał karę 5 min za atak łokciem i katowiczanie nie wychodzili z tercji gospodarzy. Jednak nie podwyższyli wyniku. Starania gospodarzy o honorowego gola w końcu przyniosły rezultat. Na niespełna 2 min przed końcem Michael Cichy znalazł sposób na pokonanie Murraya.

Goście odnieśli pewne zwycięstwo, bo grali spokojnie i cierpliwie. Gospodarze zbyt szybko chcieli odrobić straty i stąd też w ich grze było sporo nerwowości.


RE-PLAST UNIA OŚWIĘCIM – GKS KATOWICE 1:4 (0:3, 0:0, 1:1)

0:1 – Fraszko – Magee – Pasiut (2:32, w przewadze), 0:2 – Olsson – Blomqvist (13:40), 0:3 – Magee – Wanacki (18:07), 0:4 – Hitosato – Monto – Lehtonen (40:46), 1:4 – Cichy – Padakin – Pangełow-Jułdaszew (58:08).

Sędziowali: Bartosz Kaczmarek i Krzysztof Kozłowski – Andrzej Nenko i Michał Żak. Widzów 1600.

UNIA: Lundin; Jerofiejews – Pangełow-Jułdaszew, Diukow – Jakobsons, P. Noworyta – Bezuszka, Paszek – M. Noworyta; Padakin – Cichy – Szczechura, Da Costa – Dziubiński (2) – Laakso, S. Kowalówka – Krzemień – Densykin (5), Ahopelto – Wanat – Sołtys. Trener Nik ZUPANCIĆ.

GKS: Murray; Kolusz – Rompkowski, Mikkola – Wanacki, Kruczek – Wajda, Musioł, Maciaś; Magee – Pasiut – Fraszko, Hitosato – Monto (2) – Lehtonen, Olsson – Pulkkinen – Blomqvist, Prokurat – Smal – Bepierszcz. Trener Jacek PŁACHTA.

Kary: Unia – 7 min, GKS – 2 min.


Liczby

21

STRZAŁÓW obronił Murray, zaś jego vis-a-vis Lundin 25.

25

SEKUND przebywał w boksie kar Dziubiński, bo Fraszko wykorzystał przewagę liczebną i otworzył wynik meczu.


Na zdjęciu: Bartosz Fraszko imponuje wysoką formą od początku sezonu i strzela ważne gole.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


W drugim meczu

Pasy” wzięły Sanok

Sanoczanie byli rozochoceni po niedzielnym pokonaniu Katowic, ale rywal szybko sprowadził ich na ziemię. Fatalny błąd obrony STS-u wykorzystał Kasperlik, który kontynuuje dobrą skuteczność. Na początku drugiej odsłony Cracovia trafiła w przewadze, ładnie przymierzył Kinnunen, a kolejnego gola strzeliła w osłabieniu. Czujny Brynkus wykorzystał kolejną wpadkę sanockiej defensywy i w sytuacji „sam na sam” pokonał Salamę. Przewaga „Pasów” w dwóch pierwszych tercjach była znacząca, 30:14 w strzałach, ale gospodarze przebudzili się w trzeciej odsłonie. Po świetnym rozegraniu przewagi Pawlenko domknął akcję z bliska, a Łysenko trafił a backhandu i gospodarze ruszyli po remis. Bombardowali bramkę Stojanovica. Wpadło, ale do pustej sanockiej bramki.
(JK)

Marma Ciarko STS Sanok – COMARCH Cracovia 2:4 (0:1, 0:2, 2:1

0:1 – Kasperlik – Rac – Sawicki (7:08), 0:2 – Kinnunen – Rac – Jeżek (20:50, w przewadze), 0:3 – Brynkus (30:22, w osłabieniu), 1:3 – Pawlenko – Makela – Heikkinen (42:01), 2:3 – Łysenko – Heikkinen – Ahoniemi (49:56), 2:4 – Kapica – Wronka (59:37, do pustej).

Sędziowali Marcin Polak i Michał Baca oraz Dariusz Pobożniak i Mateusz Kucharewicz. Widzów 2000.

SANOK: Salama; Valtola – Karlsson, Łysenko – Biłas (2), Hoeglund (2) – Mocarski, Rąpała – Wróbel; Ahoniemi – Lahtinen – Harila, Pawlenko – Tamminen – Heikkinen, Filipek (4) – Makela – Mocarski, Miccoli – Sienkiewicz – Dobosz (2). Trener Miika ELOMO.

CRACOVIA: Stojanovicz (2); Kinnunen – Jeżek, Nemec – Husak, Gula – Szaur, Tynka; Sawicki – Rac – Kasperlik (2), Kapica – Michalski – Wronka, Csamango (2) – Raczuk – Brynkus (2), Dziurdzia (2), Arrak. Trener Rudolf ROHACZEK.

Kary: Sanok – 10 min, Cracovia – 10 min.