PHL play off. Rozdział z innej bajki

 

Play off to inna bajka i już inauguracyjny mecz GKS-u Tychy i Energi Toruń to potwierdził. Dyscyplina taktyczna oraz ostrożność w każdej akcji – te założenia przyświecały obu zespołom, a potem nastąpiła istna huśtawka nastrojów.

W 41 min gospodarze przegrywali 0:2 i na trybunach zapanowała grobowa cisza, ale nadzieje przywrócił niezawodny Filip Komorski, zaś Olaf Bizacki zdobył prowadzenie strzałem z daleka. Kibice – rzecz jasna – byli w szampańskich nastrojach, choć przy 0:2 gwizdali na swoich zawodników.

Jedni i drudzy wyjechali na lód mocno zmobilizowani, ale to gospodarze w 4 min po strzałach Christian Mroczkowskiego oraz Jakuba Witeckiego mogli prowadzić. Patrik Speszny to niezły fachowiec i nie dał się zaskoczyć. Podczas jedynej gry w przewadze w I tercji też pokazał wysokie umiejętności i wynik był bezbramkowy.

Goście mile zaskoczyli, bo gdy tylko nadarzała się okazja, ruszali z kontrą. Bartosz Fraszko z Jarosławem Dołęgą oraz Michałem Kalinowskim kilka razy groźnie atakowali, ale ich akcje nie kończyły się strzałami.

Przewaga gospodarzy była przygniatająca i wydawało się, że gole będą kwestią czasu. W 25 min Komorski, Jakub Witecki i Michał Kotlorz mieli okazje zmienić wynik meczu.

W 31 min Mateusz Gościński nie trafił krążkiem do pustej bramki i to tylko świadczyło jakie nerwy towarzyszyły hokeistom. Goście pod koniec tercji w liczebnej przewadze dali się wykazać Johnowi Murrayowi. Jednak Fraszko, niewątpliwie jeden z liderów torunian, otrzymał krążek w okolicach niebieskiej linii, podjechał kilka metrów i mocno wystrzelił. „Guma” odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki.

Gospodarze ruszyli do odrobienia straty, ale na początku ostatniej odsłony Fraszko skopiował swój wyczyn i po podaniu Dołęgi ulokował krążek pod poprzeczką. Tyszanie mieli prawo być zdołowani i przez kilka minut gra zupełnie się nie kleiła. W końcu jednak specjalista od goli ważnych i najważniejszych, Komorski, zdobył kontaktową bramkę. A potem dołożył kolejną.

Remis na pewno nie satysfakcjonował gospodarzy, którzy natarli z impetem. Bizacki stał się bohaterem tej inauguracyjnej potyczki, zdobywając gola na wagę ważnego zwycięstwa. Na 1:43 min przed syreną trener torunian wycofał bramkarza i Christian Mroczkowski posłał krążek do pustej bramki.

– Nam przede wszystkim zabrakło doświadczenia w kluczowych momentach III tercji. Tyszanie dysponują bardziej wyrównanym składem, mocno naciskali i nie wytrzymaliśmy naporu. Była wyjątkowa okazja, by odnieść cenne zwycięstwo, ale walczymy dalej – kiwał głową lekko zniechęcony napastnik gości, Bartosz Fraszko.

– Spodziewaliśmy się takiego spotkania, bo rywale też mają swoje ambicje i cele – przekonywał uśmiechnięty od ucha do ucha Olaf Bizacki, który otrzymał nagrodę dla MVP w tyskiej drużynie.- Wszystkie gole był ważne, bo przecież bez trafień Filipa nie cieszylibyśmy się ze zwycięstwa. Ten mecz tylko dowodzi jak będzie wyglądał tegoroczny play off. 

 

 

GKS TYCHY – ENERGA TORUŃ 4:2 (0:0, 0:1, 4:1)

0:1 – Fraszko – M. Kalinowski (38:53), 0:2 – Fraszko – Dołęga – Kozłow (40:20), 1:2 – Komorski – Szczechura (48:59), 2:2 – Komorski – Klimenko – Truchno (55:34), 3:2 – Bizacki – Szczechura Mroczkowski (57:34), 4:2 – Mroczkowski – Kotlorz (58:34, do pustej).
Sędziowali: Przemysław Kępa i Robert Dlugi – Mateusz Bucki i Grzegorz Cudek. Widzów 2500.

TYCHY: Murray; Jeronaw – Novajovsky, Pociecha – Ciura, Bizacki – Kotlorz, Kolarz; Klimenko – Truchno – Komorski (2), Szczechura – Cichy – Mroczkowski (2), Jafimienka – Galant (4) – Witecki, Jeziorski – Rzeszutko – Gościński, Bagiński (4). Trener Krzysztof MAJKOWSKI.

ENERGA: Speszny; Jeromienko (2) – Kozłow, Smirnow (4) – Zieliński (2), Szkodenko – Grebeniuk, A. Jaworski – Skólmowski; M. Kalinowski – Fraszko – Dołęga, Weitow – Fiefanow – Serguszkin, Wołżankin – Korczocha (2) – Jesajan, Naparło – Olszewski – J. Jaworski. Trener Jurij CZUCH.
Kary: Tychy – 12 min., Energa – 10 min.

Na zdjęciu: Olaf Bizacki strzelił cennego gola i GKS-u Tychy rozpoczął play off od wygranej.

***

TRYBUNY NA STOJĄCO

Bardzo dobra postawa Unii w sezonie zasadniczym, która zaowocowała zajęciem drugiego miejsca przed fazą play off, spowodowała, że kibiców nie trzeba było specjalnie zachęcać do tego, aby kupowali bilety na pierwszy mecz ćwierćfinałowy.

Wejściówki rozchodziły się jak świeże bułeczki i hala przy ul. Chemików wypełniła się praktycznie po brzegi. Naładowani oświęcimianie chcieli szybko przejąć kontrolę nad meczem, ale goście nie zamierzali się poddać i starali się odgryzać. Od pierwszych minut był to dobry i szybki mecz, ale pierwsza odsłona skończyła się bezbramkowo.

Po przerwie Unia zaatakowała jeszcze zacieklej. Fuczik bronił jednak znakomicie, ale w końcu dał się pokonać. Z najbliższej odległości pokonał go Wanacki, a trybuny, które większość meczu oglądały na stojąco, eksplodowały radością. Pod koniec drugiej odsłony sympatycy Unii ponownie nie posiadali się ze szczęścia, kiedy Pretnar wrzucił krążek spod niebieskiej, a „gumę” sprytnie strącił Koblar.

Dwubramkowe prowadzenie gospodarzy przed trzecią tercją było sporą zaliczką. Tym bardziej, że podopieczni Nika Zupancicza grali nadal bardzo odpowiedzialnie w defensywie i nie pozwalali rywalowi na zbyt wiele. Lotos, kilka razy, zagroził jednak bramce Saundersa. Kanadyjczyk zachował jednak czyste konto, mimo iż gdańszczanie grali w końcówce 6 na 4, i pierwsze spotkanie padło łupem jego zespołu.
(KJ)

 

Re-Plast Unia Oświęcim – Lotos PKH Gdańsk 2:0 (0:0, 2:0, 0:0)

1:0 – Wanacki – Oriechin – Garszyn (32:28), 2:0 – Koblar – Pretnar – Kalan (38:51).
Sędziowali Włodzimierz Marczuk i Przemysław Gabryszak oraz Wojciech Moszczyński i Sławomir Szachniewicz. Widzów 2500.

UNIA: Saunders; Pretnar – Zatko, Szaur – Bezuszka, Luża – Wanacki, Piotrowicz – P. Noworyta; Koblar – Kalan – Kowalówka, Przygodzki – Trandin (2) – Meidl, Themar (2) – Oriechin – Garszyn, Wanat – Krzemień – Malicki. Trener Nik ZUPANCZICZ.

LOTOS: Fuczik; Havlik – Bilczik (4), Krasowskij – Tesliukiewicz (2), Lehmann – Pastryk, Szurowski – Pichnarczik; Vitek – Polodna – Steber, Gołowin – Rożkow – Jełakow (2) Marzec (2) – Rac – Danieluk, Smal – Mocarski – Popow. Trener Marek ZIĘTARA.
Kary: Unia – 6 min (w tym 2 min. tech), Lotos – 10 min.
Stan rywalizacji: 1:0 dla Unii. Kolejny mecz: w sobotę w Oświęcimiu.