PHL. To była niesamowita huśtawka nastrojów

Zagłębie prowadziło już 3:0, ale dopiero na pięć sekund przed końcem meczu zapewniło sobie punkt.


Finaliści Pucharu Polski liczyli raczej we wtorek na swobodną zdobycz punktową w spotkaniu z rywalem, który ostatnio zdołał pokonać jedynie najsłabsze w lidze Podhale Nowy Targ. I mocno, jeżeli chodzi o początek spotkania, torunianie się przeliczyli.

Najpierw Zagłębie wykorzystało prostą stratę rywala i Oskar Jaśkiewicz celnym strzałem zamknął podanie Dominika Nahunki. Kilka minut później na lodzie zawrzało. Po ostrym ataku do szatni z karą meczu odesłany został gracz miejscowych, Aleksander Szkrabow, a chwilę później Zagłębie podwyższyło prowadzenie, bo z bliska z backhandu trafił Aleksander Wasiljew.

Gdy w 18. minucie spotkania Conrad Moelder przepuścił z pozoru łatwy strzał Jewgienija Nikiforowa sytuacja Zagłębia była wręcz wymarzona. I niepotrzebnie jeszcze w pierwszej tercji pozwolili goście złapać rywalowi kontakt.

Na drugą odsłonę wyjechał zupełnie inny toruński zespół, który pomimo straty zawodnika zdominował grę. Mateusz Studziński wymienił między słupkami Moeldera, ale nie miał zbyt wiele pracy, bo jego koledzy ciągle atakowali. Efekt? Gol kontaktowy. Mikołaj Syty trafił pod poprzeczkę po podaniu zza bramki, a na początku trzeciej odsłony do wyrównania doprowadził Aleksander Rodionow, który ładnie przymierzył z nadgarstka.
Ten sam zawodnik… dał Enerdze prowadzenie.

Na ławce kar „odpoczywał” Andriej Dubinin, a Rusłan Baszyrow nieudanie próbował wybijać krążek. Zagrał wprost na kij Rodionowa, który uderzył potężnie i Andriej Fiłonienko był bez szans. Sosnowiczanie dopiero wtedy się przebudzili i – jak na początku spotkania – rzucili się do ataku, ale tym razem goście byli na to przygotowani. I mieli w bramce lepiej dysponowanego Studzińskiego, który jednak skapitulował na… 5 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, co oznaczało dogrywkę.

Kamil Sikora, w ogromnym zamieszaniu, skierował krążek do bramki. Dzięki temu Zagłębie wywiozło z Torunia punkt, ale tylko jeden, bo Energa – za sprawą Sytego – przechyliła w dogrywce szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Energa Toruń – Zagłębie Sosnowiec 5:4 (1:3, 1:0, 2:1, 1:0) dogr.

0:1 – Jaśkiewicz – Nahunko – Dubinin (3:39), 0:2 – Wasiljew – Nikiforow – Naróg (9:46, w przewadze), 0:3 – Nikiforow – Baszyrow – Rzeszutko (17:24), 1:3 – Limma – Zieliński (17:24), 2:3 – Syty – Wasjonkin – Jaworski (31:07, 4 na 4), 3:3 – Rodionow – Zając (41:35), 4:3 – Rodionow (44:46, w przewadze), 4:4 – Sikora (59:55), 5:4 – Syty – Huhdanpaa (61:45).

Sędziowali Bartosz Kaczmarek i Paweł Kosidło oraz Dariusz Pobożniak i Michał Żak. Widzów 621.

ENERGA: Moelder (od 20:01 Studziński); Zieliński – Szkodienko, Szkrabow (5+20) – Jaworski, Rodionow (2) – Schaefer, Bajwenko – Skólmowski; M. Kalinowski – Arrak – Limma, Huhdanpaa (2) – Karczocha – Wasjonkin, Kogut – Syty – Zając, Olszewski – Rożkow – Wenker. Trener Jussi TUPAMAKI.

ZAGŁĘBIE: Fiłonienko; Syrojeżkin – Naróg, Jaśkiewicz – Choperia, Krawczyk – Luszniak, Siergiejew – Opiłka; Baszyrow (2) – Wasiljew (2) – Nikiforow, Dubinin (2) – Rzeszutko – Nahunko, Lundvald Nielsen – Kozłowski – Sikora (2), Kasprzyk, Gusiew. Trener Grzegorz KLICH.

Kary: Energa – 29 min, Zagłębie – 8 min.


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus