PHL. Tyski patent na JKH GKS Jastrzębie. Nerwowy bramkarz LOTOS PKH Gdańsk

Obrońcy tytułu mistrzowskiego w tym sezonie mają patent na zespół z Jastrzębia. Na inaugurację pokonali ich na własnym lodzie w Superpucharze Polski, potem powtórzyli ten wyczyn w meczu ligowym, zaś teraz zwyciężyli w Tychach.

Trener Andrej Gusow przed meczem nie przebierał w mocnych słowach, gdy opowiadał o  piątkowej przegranej w Nowym Targu. „Ochrzan” musiał być mocny, bo jego drużyna ostro wzięła się do pracy i co rusz zagrażała bramce Ondreja Raszki. Czech z polskim paszportem otrzymał nominację, podobnie jak John Murray, do kadry i mógł się wykazać, bo tyszanie wcale go nie oszczędzali. Filip Komorski, w oczekiwaniu na narodzenia syna, odzyskał skuteczność i jako pierwszy wpisał się na listę strzelców. „Komora”, nie oglądając się na kolegów, przejął krążek we własnej tercji i popisał się solową akcją. Strzał był tak precyzyjny, że Raszka nawet nie drgnął. A potem było wiele gorących momentów pod bramką gości.

Gdy w boksie kar przebywał Gleb Klimenko gospodarze nie tylko umiejętnie się bronili, lecz również szukali okazji do kontry. Na bramkę gości szarżował Radosław Galant, ale Raszka okazał się lepszy. Gdy Rosjanin opuścił ławkę kar, tyszanie wyprowadzili szybką i składną akcję. Sfinalizował ją Bartłomiej Pociecha, który znalazł lukę między „łapaczką” Raszki oraz słupkiem i idealnie ulokował tam krążek. Zapędy zespołu z Jastrzębia został nieco ostudzone.

Szybko strzelony gol przez gospodarzy miał sprawić, że będzie ład i porządek na lodzie. Jednak tak się nie stało, bowiem goście wreszcie pokonali dobrze interweniującego Johna Murraya. I nie można było sobie pozwolić na taryfę ulgową, bo jastrzębianie zawsze grają ambitnie do końca. Jednak gdy Maris Jass powędrował na ławkę kar Komorski wraz z kompanami załatwili sprawę, zdobywając 4. gola. Jednak gospodarze stracili jeszcze gola z karnego.

GKS TYCHY – JKH GKS JASTRZĘBIE 4:1 (1:0, 1:0, 2:1)

1:0 – Komorski (3:48), 2:0 – Pociecha – Galant – Klimenko (26:11), 3:0 – Jeziorski – Bizacki – Witecki (45:45), 3:1 – Iossafov – Paś – Urbanowicz (47:37), 4:1 – Komorski – Cichy – Bryk (49:22, w przewadze), 4:2 – Iossafov (59:41, karny).     

W 32:51 min Tomas Fuczik na znak protestu przeciwko sędziom zrzucił łapaczkę oraz odbijaczkę na lód i został ukarany karą meczu. Jego miejsce zajął Mateusz Studziński i gospodarze w krótkim czasie doprowadzili do remisu 2:2. Jednak w ostatniej odsłonie wszystko wróciło do normy i goście z Gdańska zdołali strzelić 3 bramki. Naprzód nadal pozostaje bez wygranej, choć teraz mógł się cieszyć z remisu po II tercjach. To słabe pocieszanie się…

NAPRZÓD JANÓW – LOTOS PKH GDAŃSK 2:5 (0:2, 2:0, 0:3)

0:1 – Havlik – Polodna – Saml (4:11), 0:2 – Smal – Mocarski – Stasiewicz (6:42), 1:2 – Citok – Kondraszow – Wąsiński (37:58, w osłabieniu), 2:2 – Michał Rybak – Paczkowski (39:52). 2:3 – Marzec – Havlik (45:21), 2:4 – Vitek – Steber – Havlik (47:49, w przewadze), 2:5 – Vitek – Steber – Havlik (49:40, w osłabieniu). 

Oświęcimianie prowadzenie objęli szybko, bo już w trzeciej minucie. Wykorzystali już pierwszą grę w przewadze, kiedy na ławce kar odpoczywał Stojek. Generalnie ten element zadecydował o triumfie Unii, bo ekipie Nika Zupanczicia udało się wykorzystać aż trzy z czterech osłabień rywala. W końcówce spotkania gospodarze przegrywali dwoma bramkami, ale trener Marcin Kozłowski zaryzykował i zdjął z bramki Radziszewskiego. Pokerowa zagrywka nie powiodła się, bo Luża, trafiając do pustej bramki, ustalił wynik rywalizacji.

ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC – RE-PLAST UNIA OŚWIĘCIM 3:6 (1:2, 1:1, 1:3)

0:1 – Themar – Koblar – Zatko (2:02, w przewadze), 0:2 – Kowalówka – Luża – Trandin (12:14), 1:2 – Stoklasa – Kaluża – T. Kozłowski (19:29), 1:3 – Koblar – Pretnar (23:44, w przewadze), 2:3 – Karczocha – Garszyn – Oriechin (33:32, w przewadze), 2:4 – Kowalówka – Bezuszka (41:43, w przewadze), 2:5 – Wanat – Protasenja (46:43), 3:5 – Nahunko – Stoklasa – Tyczyński (56:31), 3:6 – Luża – Ptretnar – Saunders (59:13, do pustej).