Piast Gliwice. Atak ułożony na nowo

Zakontraktowanie Rauno Sappinena i ściągnięcie z powrotem Kamila Wilczka sprawia, że siła ofensywna gliwiczan mocno zyskała. Jak trener Waldemar Fornalik może skorzystać z nowych strzelb? Opcji jest kilka!


Jesienią żadna z gliwickich armat poważnie nie straszyła rywali. Wyrwa po Jakubie Świerczoku była aż nadto widoczna. Najczęściej na szpicy grywał Hiszpan Alberto Toril, który strzelił pięć goli, z czego trzy w jednym meczu z Legią Warszawa. Toril, który przed tym sezonem po raz pierwszy opuścił ojczyznę, dopiero poznaje ligę i jesienią zbyt dużą uwagę przykładał w toczone, fizyczne pojedynki, a za mało w wykańczanie sytuacji.

– On na pewno zdaje sobie sprawę, że mógł strzelić więcej, ale w wielu przypadkach, gdy przychodzili do nas piłkarze z niższych lig w Hiszpanii, trzeba było dać im trochę czasu na poznanie Polski i Ekstraklasy – mówił o Torilu dyrektor sportowy Piasta, Bogdan Wilk.

Kto numerem jeden?

W efekcie w wielu meczach Piast poważnie nie mógł postraszyć, bo zmiennik Hiszpana, Nikola Stojiljković okazał się niewypałem. Dlatego trenerzy, jak i działacze postanowili podziałać tej zimy. Dokonano zmian, które można nazwać radykalnymi. Serbowi podziękowano i sięgnięto nie po jednego nowego napastnika, ale dwóch i to nie byle jakich.

Najpierw wyłożono pieniądze na reprezentanta Estonii, regularnie strzelającego w każdych rozgrywkach, czyli Rauno Sapinnena, a w poniedziałek przekonano do powrotu na Okrzei Kamila Wilczka, który w Danii wyrobił sobie markę. Momentalnie z jednego z najsłabszych ataków, Piast ma jedną z najlepszych formacji w lidze. Przynajmniej na papierze i w teorii.

– Jesteśmy bardzo aktywni i skuteczni tej zimy. Zależało nam, by dokonać znaczących wzmocnień i zwiększyć siłę rażenia, zwłaszcza w ofensywie. Kamil nie jest postacią anonimową, zna ligę i zna przede wszystkim Piasta. Spędził w naszym zespole znakomite chwile i wielokrotnie trafiał do siatki rywali. Kiedy wracał ostatnim razem, sięgnął po tytuł króla strzelców. Liczę, że jeszcze nie raz dostarczy kibicom powodów do radości – mówił po podpisaniu Wilczka prezes gliwiczan Grzegorz Bednarski.

– Trudno sobie wyobrazić zawodnika bardziej sprawdzonego. Piłkarz bardzo dobrze się u nas czuje i już w przeszłości udowadniał, że jest skutecznym napastnikiem – dodawał Wilk.

Trzy opcje do rozważenia

To wszystko sprawia, że na razie trudno przewidzieć, jakie może być optymalne zestawienie ataku Piasta. Opcji jest kilka i wszystko zależeć będzie od pomysłu trenera Waldemara Fornalika. W ostatnim czasie gliwiczanie grali jednym wysuniętym napastnikiem i to nie jest dobra wiadomość dla nowych snajperów. Oznacza bowiem ona tyle, że ktoś będzie musiał zadowolić się rolą zmiennika. No chyba, że Piast zacznie grać dwójką z przodu.

Trener Fornalik m.in. w Ruchu Chorzów tak grywał i przecież duety Sobiech-Niedzielan, czy Piech-Jankowski radziły sobie świetnie. Istnieje również inna opcja. Sappinen zostanie przekwalifikowany bardziej na typową „10”, będzie grał czasem za, a czasem obok Kamila Wilczka.

– Lubię zdobywać dużo bramek jako napastnik, ale zawsze najważniejszą rzeczą jest dobro zespołu. Zdaję sobie sprawę, że moja skuteczność może wpływać na zdobycz punktową – mówi z kolei Estończyk. Alberto Toril z kolei będzie idealnym zmiennikiem na końcówki, uzupełnieniem. Z pewnością sztab szkoleniowy ma o czym myśleć.

Na razie jednak Wilczek musi trochę potrenować z zespołem i wkomponować się w drużynę, której tak naprawdę nie zna. Sappinen z kolei ma już za sobą cały okres przygotowawczy. Czy to będzie miało znaczenie? Przekonamy się już w najbliższych dniach i tygodniach.


Na zdjęciu: Alberto Toril jesienią był opcją nr 1 w ataku Piasta. Teraz może spać w hierarchii…

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus