Piast Gliwice. Cichy bohater

Tomasz Mokwa nigdy nie był asem w talii sztabu szkoleniowego, ale występem z Podbeskidziem pokazał, że może być ważnym elementem gliwiczan.


Piłkarze, którzy pojawiają się na boisku w drugich połowach meczów, często podkreślają, że trudno pokazać im pełnię swoich umiejętności, bo ważny jest rytm i minuty. Co mógł więc powiedzieć Tomasz Mokwa, który w niedzielnym spotkaniu z Podbeskidziem na boisku pojawił się trzeci raz w sezonie, a pierwszy od początku października 2020 roku! Sytuacja jednak tego wymagała, bo wobec nieobecności lewego obrońcy Jakuba Holubka, to właśnie on był najlepszym następcą.

Jednoręki… boczny obrońca

Miesiące bez meczowej adrenaliny, bez gry w ekstraklasie to jeszcze nie wszystkie utrudnienia, które czekały na 28-letniego piłkarza. Innym był fakt, że niedawno piłkarz na treningu złamał kość w prawej ręce i w meczu z bielszczanami zagrał z usztywnioną kończyną, co oczywiście wpływało na komfort i swobodę ruchów.

– Dziwnie mi się grało, musiałem wykonywać trochę nienaturalne ruchy, bo prawa ręka jest usztywniona aż do łokcia, nadgarstka nie mogę zginać. Usztywnienie jednak pękło na początku meczu i trochę swobodniej się nią poruszało – przyznał Tomasz Mokwa w pomeczowych kulisach przygotowanych przez kanał Piast Gliwice TV.

Skromny zmiennik

Biorąc pod uwagę te wszystkie okoliczności, niemal bezbłędny występ na boku obrony Mokwy należy ocenić celująco. Nie było widać ani długiej przerwy w grze, ani ograniczeń z powodu usztywnionej ręki. Ba, Mokwa w kilku sytuacjach nie kalkulował tylko po prostu twardo walczył o piłkę. Nie było ani jednego momentu zawahania czy odpuszczenia stykowej sytuacji. To również zasługuje na szacunek. Piłkarz, zapytany o swój występ przeciwko Podbeskidziu, odpowiedział krótko z wrodzoną skromnością.

– Było mi po prostu miło pomóc chłopakom na boisku, ale to „Świeży” (Jakub Świerczok) wykonał robotę – uśmiechnął się piłkarz, który rozegrał w tym sezonie zaledwie 5 procent możliwych minut, a w podstawowej jedenastce gliwiczan spędził jedynie 4 procent możliwego czasu. Ktoś mógłby powiedzieć, że odgrywa on marginalną drużynę w ekipie trenera Waldemara Fornalika. I tak, i nie…

Mało minut, ale ważna rola

Mokwa w Piaście jest przykładem idealnego zmiennika, piłkarza do zadań specjalnych, a ktoś mniej miły nazwałby go „zapchajdziurą”, ale każdy trener chciałby mieć takiego zawodnika, który nie narzeka mimo że nie gra, a gdy już dostaje szansę, to robi wszystko by spełnić pokładane w nim oczekiwania. 28-latek jest w Piaście od lipca 2014 roku, nie licząc krótkiego wypożyczenia do GKS-u Katowice. Tylko w pierwszych trzech sezonach zaliczał dwucyfrową liczbę meczów w lidze.


Czytaj jeszcze: Czekając na rozstrzygnięcia

Od 2018 roku rozegrał w ekstraklasie tylko 15 meczów. Gdy gliwiczanie zmierzali po historyczne mistrzostwo Polski, Mokwa swoje okazje do gry otrzymał w rundzie finałowej i mimo wielkiej wagi i trudności w tych spotkaniach, też nie zawiódł. Kibice powinni więc docenić obecność takiego gracza w kadrze, choć często wydaje się on zbędny. Takie mecze i takie sytuacje, jak w ostatnich sezonach pokazują coś wręcz odwrotnego.


Fot. Norbert Barczyk/PressFocus