Piast Gliwice. Coraz bliżej nowego napastnika

Piast ma na celownika napastnika Janosa Hahna. Według węgierskich mediów przedstawiciel gliwiczan miał obserwować zawodnika w pierwszej kolejce tamtejszej ligi. Aby go pozyskać śląski klub będzie musiał sięgnąć do kieszeni.


Wczoraj pisaliśmy, że początek ekstraklasowego sezonu uwypuklił niedostatki w sile ognia gliwiczan. Michał Żyro zatracił gdzieś skuteczność z letnich sparingów, a Alberto Toril dopiero poznaje klub i ligę.

Skuteczność największą bolączką?

Trochę lepsze nastawienie celowników i gliwiczanie mieliby więcej niż trzy skromne punkty. Widzi to sztab szkoleniowy, a trener Waldemar Fornalik otwarcie mówi o poszukiwaniu wzmocnień. Widzą to także zawodnicy gliwiczan.

– Nie powiem nic odkrywczego. Zabrakło tylko skuteczności – podsumował ostatnią eskapadę do Szczecina kapitan Piasta Jakub Czerwiński. – Stworzyliśmy sobie tyle sytuacji, że powinniśmy ten mecz po prostu wygrać. Na pewno szkoda, czujemy ogromny zawód po tym meczu, a siedmiogodzinny powrót do Gliwic nie należał do przyjemnych – dodał „Czerwo”.

Konkurencja z Ekstraklasy

Problem skuteczności i zaradzeniu niemu jest priorytetem działaczy, w tym dyrektora Bogdana Wilka. Od dłuższego czasu przedstawiciele gliwiczan działają w kontekście sprowadzenia na Okrzei typowego egzekutora. Nazwiskiem, które najmocniej się przewija jest Janis Hahn. Portal Nemzeti Sport poinformował, że podczas meczu Paksi FC – Mezokovesd Zsory FC na trybunach pojawił się skaut Piasta.

Hahn wszedł z ławki i na boisku przebywał 25 minut zdobywając jedną z bramek. Skąd w ogóle pomysł zakontraktowania 26-letniego snajpera? Z powodu jego świetnych osiągnięć na Węgrzech. W poprzednim sezonie zdobył 22 bramki, łącznie dla Paksi uzbierał 66 trafień.



W czerwcu tego roku zadebiutował w kadrze Węgier. Właśnie świetna forma przykuła uwagę Piasta, ale i polskich klubów już w kwietniu/maju tego roku. Interesować miało się wiele klubów z Ekstraklasy, ale najmocniej Piast, Śląsk Wrocław oraz Wisła Kraków. Gliwiczanie liczyli się ze stratą Jakuba Świerczoka, a wrocławianie Erika Exposito. Ostatecznie ten drugi pozostał, co nie oznacza, że zakontraktowania Hahna to prosta sprawa.

Lojalność kosztuje

Wszystko z powodu jego kontraktu. Hans w Paksi FC gra od 2014 roku, a jego aktualny kontrakt obowiązuje do 2024. Z tego powodu obecny pracodawca za czapkę gruszek go nie odda. Mówi się o kwocie ok. 400-500 tys. euro, co jest sporym wydatkiem, zwłaszcza, że gliwiczanie tego lata podobne środki przeznaczyli na Damiana Kądziora. Stąd pewnie dokładna analiza gry piłkarza.

Sam zawodnik ma podobno ochotę spróbować swoich sił w innej lidze niż węgierska. Niewykluczone, że w notatniku działaczy z Okrzei są też inni zagraniczni napastnicy. W Piaście jednak doskonale zdają sobie sprawę, że do końca letniego okna transferowego nowy napastnik to konieczność. Inaczej ambitne cele na ten sezon mogą być trudne do osiągnięcia.

Obopólna korzyść?

Sprowadzenie węgierskiego napastnika na Okrzei mogłoby mieć jeszcze jedno uzasadnienie. W aklimatyzacji i odnalezieniu się w Polsce z pewnością Hahnowi pomógłby inny Węgier, Kristopher Vida. Skrzydłowemu Piasta z kolei rodak też by się przydał i być może dzięki temu i on lepiej prezentowałby się na boisku. Swego czasu Gerard Badia miał pozytywny wpływ na nowych zagranicznych piłkarzy, zwłaszcza posługujących się językiem hiszpańskim. Tutaj mogłoby być podobnie.


Na zdjęciu: Janos Hahn (w zielonej koszulce) ma ochotę spróbować sił w innej lidze niż węgierska.

Fot. facebook.com/paksifcofficialsite