Piast Gliwice. Głód gry i zwycięstw

Tom Hateley od końcówki sierpnia poprzedniego roku nie grał w żadnym zespole. Nic więc dziwnego, że powrót do ekstraklasy wiąże z dużymi oczekiwaniami. Obecnie największym jest przerwanie złej passy gliwiczan.

Urodzony w Monte Carlo, ale posiadający tylko angielskie obywatelstwo pomocnik latem ubiegłego roku rozwiązał umowę ze szkockim Dundee FC, chcąc spróbować swoich sił w lidze angielskiej. Z ambitnych planów nic nie wyszło i były gracz Śląska Wrocław znalazł się na „lodzie”.

Koniec tęsknoty

28-latkowi pozostały jedynie treningi po znajomości w szkockim Rangers FC, aż w końcu pozytywnie zaliczył testy w Piaście przekonując do siebie sztab szkoleniowy i władze śląskiego klubu. Początki przy Okrzei do łatwych nie należą i to z kilku powodów. Po pierwsze, do niedawna Anglikowi doskwierała tęsknota za bliskimi, bo defensywny pomocnik w Gliwicach był sam i w dodatku mieszkał w hotelu. – To jedna ze stron futbolu. Przywykłem do tego, bo tak to wygląda od 11 lat, gdy profesjonalnie gram w piłkę. Ostatnio było mi trochę trudniej, bo mamy z żoną małą córeczkę i tęsknota jest większa. Taki zawód, trzeba czasem poświęcić kawałek życia rodzinnego dla kariery. Czas rozłąki czy to na obozie czy tutaj w hotelu był trudny, ale najgorsze już za nami. Żona z córeczką przyjechały do mnie. Były już na ostatnim meczu z Jagiellonią.
Rozglądamy się z mieszkaniem w Gliwicach i wkrótce coś wybierzemy. Szukamy także w okolicy przedszkola z językiem angielskim dla córeczki. Teraz do szczęścia brakuje tylko zwycięstw Piasta – opowiada Tom Hateley.

Tom z Tomkiem na plus

Łatwo nie było także w pierwszym oficjalnym meczu w barwach Piasta. W spotkaniu z Jagiellonią Anglik tworzył duet defensywnych pomocników z innym pozyskanym tej zimy piłkarzem, Tomaszem Jodłowcem. – Mieliśmy analizę wideo tego meczu i początek spotkania w naszym wykonaniu był w porządku. Realizowaliśmy taktyczny plan na ten mecz, ale wszystko zmienił ten niespodziewany gol dla Jagiellonii. Zanim to się stało to my mogliśmy strzelić gola i kto wie, jak potoczyłoby się to spotkanie. Czuję ogromne rozczarowanie startem wiosny. Długo czekałem na udział w kolejnym meczu ligowym i… nie wciąż czekam na zwycięstwo. Oby przyszło w ten weekend – mówi wychowanek Reading.

Siły są

Hateley uważa, że mimo długiej przerwy w grze jest w niezłej kondycji i formie. – Czułem się dobrze i silnie. Jestem dobrze przygotowany pod względem kondycyjnym i wytrzymałościowym. Mój indywidualny występ nie ma jednak znaczenia wobec tego, że przegraliśmy jako zespół. Przyszedłem do Piasta wygrywać i pomagać drużynie. Dla mnie tylko to się liczy. Jeśli chodzi o naszą współpracę z Jodłą to uważam, ze wyglądało to nieźle. Czuję się pewnie mając obok siebie tak dobrego i doświadczonego zawodnika, jak Tomek. Wiadomo, że grając w środku pola trzeba być gotowym na walkę przez cały mecz. Dobrze się rozumiemy, choć przepracowaliśmy ze sobą tylko jeden obóz przygotowawczy. Gdy jeden z nas idzie do przodu, drugi zostaje i asekuruje tyły. Tak to powinno wyglądać, co nie znaczy, że może być jeszcze lepiej. Rezerwy i rzeczy do poprawy, jak zwykle są – mówi Tom.

W Gdańsku nie tylko Anglik, ale i reszta drużyny ma nadzieje na tak wyczekiwane punkty. – W sobotę zapoznamy się z planem taktycznym na ten mecz. Jeśli zrealizujemy pomysły trenera w stu procentach to przywieziemy punkty do Gliwic. Na pewno musimy więcej dołożyć w ofensywie, żeby strzelać gole. Znam miejsce Piasta w tabeli i… nie wiem jak to mam skomentować. To nie wygląda tak jakby wszyscy chcieli. Każdy wie jaka jest sytuacja i wiadomo czego potrzeba, żeby to zmienić. Chcemy dać naszym kibicom powody do optymizmu – dodaje Hateley.