Piast Gliwice. Idealnie jeszcze nie jest

Przerwanie passy trzech porażek z rzędu nie zakończyło wszystkich kłopotów gliwiczan, ale przy Okrzei po piątkowym meczu czuć dużą ulgę. Drużyna Piasta przekonuje, że na razie nie liczy się nic oprócz tego, że udało się przełamać i dopisać trzy punkty.


Kropla drąży skałę mówi powiedzenie. Tak było też z pewnością siebie zawodników Piasta. Ich morale pierwszy raz doznało uszczerbku po pechowej porażce u siebie z Zagłębiem Lubin. – Ten mecz zachwiał moją drużyną, wybił ją z rytmu – przyznał Waldemar Fornalik.

W Gdańsku Piast już nie był ostrożniejszy, ale choć zagrał gorzej niż z Zagłębiem znów nie musiał przegrać. Z Cracovią do pewnego momentu wyglądało to dobrze, a potem wszystko się posypało. Druga połowa meczu sprzed tygodnia i porażka 2:4 już wstrząsnęły gliwiczanami.

Cel nadrzędny osiągnięty

Było to widać zwłaszcza w pierwszej połowie meczu z Wisłą Kraków. Piast był przyczajony, za podwójną gardą. Być może trochę wystraszony tego, że znów może stracić gola, znów może przegrać i kryzys stanie się faktem. Tego przy Okrzei wszyscy chcieli uniknąć. Dlatego trener Waldemar Fornalik postawił m.in. na doświadczonego Tomasza Jodłowca, a w defensywie gliwiczanie grywali nawet piątką piłkarzy.

– Zmieniliśmy na ten mecz ustawienie na grę trójką w defensywie. Myślę, że to był dobry wariant, ponieważ uszczelniliśmy naszą obronę, a Wisła miała najgroźniejszą sytuację po naszym błędzie, podaniu do bramkarza. Nieźle funkcjonowaliśmy w defensywie – stwierdził po piątkowym meczu trener Waldemar Fornalik. Szkoleniowiec nie ukrywał, że jego zespół w pierwszej połowie był… nieco przestraszony.

– Po tych trzech porażkach nie było łatwo wygrywać. Było widać, szczególnie w pierwszej połowie, niepewność, nerwowość i presje, która wytworzyła się po tych przegranych. Dla nas najważniejsze w tym meczu były i są punkty. To był nasz cel nadrzędny – dodał szkoleniowiec Piasta.

Plusów nie brakuje

Fornalik i jego sztab mogą być zadowoleni, że pomimo kilku błędów udało się zachować czyste konto. Frantiszek Plach nadal trzyma niezwykle wysoki poziom, a cztery gole puszczone z Cracovią nie wpłynęły na jego psychikę. Ariel Mosór czuje się coraz pewniej w pierwszym składzie. Stoczył wiele pojedynków, m.in. z groźnym Yeboahem i tylko sytuacja z odwołanym rzutem karnym była problematyczna, w innych przypadkach Mosór spisywał się na medal.

Michael Ameyaw to objawienie dwumeczu z krakowskimi drużynami. 21-latek szybko odnalazł się w drużynie Piasta i wnosi dużo dobrego w ofensywie. Alberto Toril pokazał to, czego oczekuje się od rasowego snajpera, czyli czyhania na błędy rywali i zimnej krwi.

– Na pewno to zwycięstwo przed przerwą reprezentacyjną było bardzo potrzebne, ważne dla nas było przełamać się, by w dobrych nastrojach udać się na tę przerwę. Cieszę się z akcji bramkowej, tam przydarzył się błąd bramkarzowi, ale najistotniejsze, że udało się z tego zdobyć bramkę i to taką, która dała nam zwycięstwo – mówi pomocnik, Michael Ameyaw.

Tego potrzebowali

Wygląda więc na to, że naprawę i odbudowę gliwiczanie zaczęli „po bożemu”, czyli od defensywy. Świetna i szczelna obrona była fundamentem sukcesów w ostatnich latach. Teraz brak traconych goli po błędach lub w końcówkach ma być pierwszym czynnikiem, który da punkty i zwycięstwa. Tego pierwszego w meczu z Wisłą nie udało się uniknąć (fatalny błąd Huka), ale czyste konto jest równie cenne, ja zwycięstwo.



– To było ważne zwycięstwo i nie ma co za dużo o tym rozmawiać. Potrzebowaliśmy tego przełamania. Po trzech przegranych meczach z rzędu cieszymy się z wygranej w tym trudnym spotkaniu. Nie straciliśmy bramki i to również cieszy. Cała drużyna zagrała dobrze w defensywie i dzięki temu wygraliśmy. Udało się tę jedną bramkę zdobyć, zagraliśmy na zero z tyłu i to jest najważniejsze – podkreśla Frantiszek Plach, który w dobrym nastroju może udać się na kolejne zgrupowanie reprezentacji Polski.


Na zdjęciu: Frantiszek Plach (z lewej) i jego koledzy z defensywy mogą być zadowoleni. Czyste konto i 3 punkt dopisane!

Fot. Tomasz Kudała/Pressfocus