Piast Gliwice. Już raczej kibic i pracownik

Gerard Badia choć wrócił do swojego katalońskiego domu, to jest na bieżąco z tym drugim, czyli Gliwicami i klubem z Okrzei. Były kapitan Piast nosi się z zamiarem zakończenia zawodowego grania i skupia się na pracy biurowej!


Za niedługo minie 5 miesięcy odkąd Gerard Badia oficjalnie zakończył swoją grę w barwach Piasta Gliwice. Rozstanie i powrót do ojczyzny były trudne, emocjonalne zarówno dla zawodnika, jak i kibiców. Nie oznacza to jednak, że „Bai” przestał żyć tym, co dzieje się przy Okrzei.

Piast w sercu

Choć ostatnio poświęca się wielu innym rzeczom, jak choćby komentowaniu wydarzeń w La Liga w stacji Canal+, czy pracy w firmie teściów, to jednak jest na bieżąco z tym co dzieje się w drużynie i klubie z Gliwic. Ba, gdy tylko trzeba Badia pomaga klubowi. Tak było latem przy okazji transferów Alberto Torila i Miguela Munoza. – Alberto tylko opowiadałem o klubie, lidze i mieście. Natomiast jeśli chodzi o Miguela to mój udział był większy, ale od razu zaznaczę, że nie jestem żadnym agentem, czy menedżerem – wyjaśnia Gerard Badia, który jest w stałym kontakcie z byłymi klubowymi kolegami.

– Rozmawiamy, piszemy. Wiem, że zespół ostatnio nie grał najlepiej i nie punktował, ale to się zmieniło. Zmiany w składzie też mają wpływ, nowi zawodnicy muszą się wkomponować. Być może w tym miesiącu pojawię się w Gliwicach i uda się być na meczu przy Okrzei. Zaproszenia i zapytania od kibiców dostaję non stop – mówi nam Katalończyk.

Szczęście w Katalonii

Jak Gerard czuje się zmianie otoczenia po siedmiu latach spędzonych na Górnym Śląsku. – Jestem szczęśliwy. Nie mogę narzekać, bo inaczej się żyje w Katalonii, inaczej w Gliwicach. Pogoda i widoki też są inne. Od dawna wraz z rodziną czuliśmy, że chcemy powrotu do domu, do rodziny. Gliwice i Piast jednak zawsze będą dla mnie wyjątkowe. Rozpocząłem jednak kolejny etap w życiu, bo przyuczam się do innej roli.

Pracuję u teściów, ale wbrew powszechnej opinii nie wymieniam opon. Uczę się pracy w biurze, obsługi programów w komputerze, jeżdżę na spotkania. Trzeba coś robić po zakończeniu profesjonalnej przygody z piłką, a to być może nadejdzie szybciej niż później… – mówi Badia, któremu doskwierają problemy zdrowotne.

Koniec z poważnym graniem

Pomocnik podpisał umowę w lipcu z beniaminkiem V ligi hiszpańskiej – FC Asco. Ostatnio jednak nie gra i nie trenuje z pełnym obciążeniem. Dlaczego? – Od dłuższego czasu mam problemy z dyskopatią. Kość uciska mi na nerw, przez co, gdy zdarza się, że gdy dochodzi do uderzenia czy zdarzenia w plecy, nie tylko odczuwam ból, ale i na moment jestem zamroczony. To zdarzało się już w Piaście, ale teraz problem jest już większy.

Na razie odpoczywam, trenuję tylko w pewnym zakresie, jeżdżę np. na rowerku. Lekarz powiedział mi, że skoro już nie gram o najwyższą stawkę i piłka ma być tylko dodatkiem, to być może nie warto już ryzykować i lepiej odpuścić. Być może zakończę zawodową grę w piłkę i poświęcę się pracy, co już w sumie się dzieje. To jedyny minus mojego powrotu do Katalonii – opowiada szczerze, jak zwykle, Badia.



Co ciekawe podobny problem z dyskopatią doskwierał niedawno Jakubowi Czerwińskiemu, obecnemu kapitanowi Piasta. – Rozmawialiśmy z Gerardem, opowiadaliśmy o swoich przypadkach. U mnie diagnoza aż tak zła nie była, ale chciałem skonsultować nasze przypadki – mówi „Czerwo”, który na szczęście wrócił do treningów i jest gotowy do gry w gliwickim klubie. Gerard z kolei wspierać Piasta będzie już w innej roli.


Fot. Tomasz Folta/PressFocus