Piast Gliwice. Korona trudniejsza niż Wisła?

Entuzjazm po niezwykle efektownym powrocie do ligowego grania wciąż w Gliwicach jest, ale kurz po wygranym meczu z Wisłą już opadł, a teraz mistrzowie Polski zastanawiają się, jak w piątek zdobyć Kielce, bo Korona równie udanie wróciła do gry.


Zwycięstwo Piasta z Wisłą Kraków zrobiło na wielu wrażenie, ale pozytywnym zaskoczeniem była wygrana aż 4:1 i to na wyjeździe Korony Kielce z Wisłą Płock.

Zespół ze stolicy województwa świętokrzyskiego, który jesienią i na początku roku miał poważne problemy z wygrywaniem i zdobywaniem bramek, wyglądał na cudownie odmienionego przez trenera Macieja Bartoszka. Piątkowe spotkanie obu drużyn w Kielcach zapowiada się ciekawiej niż jeszcze niedawno ktoś mógłby przypuszczać.

Trener dokona roszad?

Przy Okrzei bardzo szybko zamknięto temat wygranej z Wisłą. Choć krakowianie, gdy już wiedzieli, że w Gliwicach nic nie ugrają, nie przebierali w środkach by powstrzymywać kolejne akcje piłkarzy Piasta. Na szczęście efektem tego są tylko siniaki i stłuczenia, a nie urazy.

– Nie mamy większych problemów zdrowotnych. Zawodnicy byli poobijani, ale nikt nie został w ten sposób wyeliminowany z piątkowego meczu. Na pewno odczuliśmy kontaktową grę Wisły, ale czegoś podobnego należy się spodziewać po Koronie.

Oprócz Gerard Badii wszyscy są gotowi, a w dodatku po pauzie za żółte kartki wraca Patryk Sokołowski. Wybór mamy więc większy – przyznaje trener Waldemar Fornalik. Czy wobec tego, że liga przyspiesza i co kilka dni odbywać się będą mecze, szkoleniowiec przewiduje roszady w składzie? – Zobaczymy. Już wcześniej zapowiadałem, że roszady będą, ale czy to stanie się już w piątek? – nie chce zdradzić szkoleniowiec mistrzów Polski.

Korona zadziwiła wszystkich

Trener Fornalik zawsze z dużym respektem podchodzi do każdego kolejnego przeciwnika i tak samo jest z Koroną. Kielczanie zebrali bardzo pochlebne opinie po meczu z Wisłą Płock.

– Korona też zanotowała dobry start. Wyglądali dobrze, grali konkretnie, agresywnie i skutecznie. Spodziewamy się niełatwej przeprawy, tym bardziej, że zagramy w Kielcach. Większość obserwatorów była zaskoczona skutecznością Korony, która strzeliła aż cztery gole na wyjeździe i padały one po różnych akcjach.

To groźny zespół, który ma dwa punkty straty do bezpiecznego miejsca, co na pewno ich napędzi – opowiada trener mistrzów Polski. Czy można zatem spodziewać się w piątek festiwalu strzeleckiego z obu stron?

– Wyniki poprzedniej kolejki wskazywałyby, że tak, ale my będziemy mieli swój plan na ten mecz i od wtorku się do niego przygotowujemy pod kątem taktycznym – dodaje Fornalik.

Pierwsze razy Vidy i Tuszyńskiego

W meczu z Wisłą Kraków debiut w wyjściowym składzie zaliczył Węgier Kristopher Vida. – Zagrał na skrzydle, ale może też grać w środku, czyli jako tzw. dziesiątka. Co bardzo istotne płynnie może zmieniać pozycje w trakcie spotkania i to jest jego dodatkowy atut – podkreśla szkoleniowiec Piasta, który ocenia Vidę pozytywnie.

– Był to dobry występ. Widzieliśmy, że wkomponować się w zespół i uczestniczył w akcjach ofensywnych drużyny. Stworzył m.in. sytuację strzelecką Piotrowi Parzyszkowi – stwierdził Waldemar Fornalik. Swój pierwszy raz, czyli ekstraklasowego gola dla Piasta, zaliczył za to Patryk Tuszyński.

– Bardzo się z tego cieszę. Długo czekałem na swoją pierwszą bramkę. Można powiedzieć, że ta przerwa związana z koronawirusem pomogła mi się odblokować. Mam nadzieję, że od tego momentu tych bramek będzie więcej. Można ubolewać, że kibiców nie było na meczu z Wisłą, bo mieliby dużo pozytywnych emocji.


Czytaj jeszcze: Aneksy załatwione bez rozgłosu


Musimy sobie z tym radzić, ale myślę też, że kibice nie nudzili się przed telewizorami, bo obejrzeli niezłe spotkanie w naszym wykonaniu i umililiśmy im weekend tą wygraną. Teraz możemy się cieszyć, ale już koncentrujemy się na kolejnym meczu z Koroną – komentował swój występ w meczu z Wisłą „Tuszek”.

Gliwiczanie po tak okazałym zwycięstwie nie mogą doczekać się już kolejnego meczu. – Po takiej długiej przerwie wywołanej przez kwarantannę, to nic innego, tylko grać. Na kolejny mecz wyjedziemy już w czwartek, a później jest taki maraton, gdzie będziemy grali co trzy, cztery dni. Ale my skupiamy się tylko na tym najbliższym rywalu.

Na pewno nie będzie rozprężenia, tylko twardo stąpając po ziemi będziemy robić swoje – dodaje Martin Konczkowski.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus