Piast Gliwice. Koszmary wróciły w Krakowie

Chyba nikt nie miał wątpliwości, że wypełnić lukę po Sedlarze, który wyjechał na Majorkę, nie będzie prostym zadaniem. Gliwiczanie jednak solidnie wytypowali kandydata na następcę Serba. Wybór padł na kapitana DAC Dunajska Streda, Tomasza Huka. Na papierze wszystko się zgadzało, CV wyglądało ciekawie, a wiek – 24 lata – był kolejnym atutem. – Zdaję sobie sprawę, ile dobrego dał drużynie Sedlar. A kibice przywiązują się do nazwisk i lubią porównywać piłkarzy. Dla mnie to okazja, żeby z dobrym skutkiem wypełnić jego miejsce i pójść w jego ślady. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby tak się stało – mówił nam Słowak po podpisaniu kontraktu z Piastem Gliwice.

Niełatwa zamiana

Tyle jednak teoria, bo boiskowa rzeczywistość to zupełnie inna para kaloszy. Można się naśmiewać z ekstraklasy, ale przykład Huka pokazuje, że zamiana ligi słowackiej na polską wcale nie musi być łatwa, miła i przyjemna. Poza tym wszędzie w futbolu potrzeba trochę szczęścia, a na razie Huk… kompletnie go nie ma. Trener Waldemar Fornalik dał szansę debiutu Słowakowi już w meczu o Superpuchar Polski. Co prawda gliwiczanie wybiegli w mocno eksperymentalnym składzie, ale Huk dostał wtedy pierwszą solidną lekcję od piłkarzy Lechii Gdańsk. Wybiegł także na inaugurację rywalizacji w ekstraklasie. Ale również meczu z Lechem Poznań miło wspominać nie będzie. Nie dość, że w drugiej połowie otrzymał czerwoną kartkę za faul, to po jego zejściu z boiska gliwiczanie stracili prowadzenie i tylko zremisowali. Na usprawiedliwienie trzeba podkreślić, że jego faul był z gatunku „misji ratunkowej”.

Wszystko poszło nie tak

Poważna kontuzja Jakuba Czerwińskiego sprawiła, że Słowak otrzymywał kolejne okazje do odbudowania zaufania i trzeba przyznać, że z meczu na mecz wyglądał lepiej. Nawet jego drobny uraz w końcówce meczu z Wisłą Płock i zmiana w defensywie nie okazała się brzemienna w skutkach, bo mistrz Polski dowiózł wtedy trzy punkty do ostatniego gwizdka.

Dwie feralne minuty

W meczu z Cracovią koszmary jednak wróciły. Dwie minuty tuż przed przerwą okazały się fatalne w skutkach dla Huka. Najpierw zobaczył żółtą kartkę, która sprawiła, że przez resztę meczu musiał mieć się na baczności. 120 sekund później jego nieudolna chęć wybicia piłki kompletnie zaskoczyła Frantiszka Placha i oznaczała utratę pierwszego gola. W Krakowie z tria stoperów najlepiej wyglądał Urosz Korun, natomiast Huk i debiutujący Piotr Malarczyk mają jeszcze wiele do poprawy. Ten drugi nie popisał się przy golu na 2:0.

– Czekałem na pierwszy mecz w nowych barwach, ale niestety tak się ten mecz ułożył i nie ma co ukrywać, że już na początku mocno się skomplikował. Nawet w tym pierwszym fragmencie, tuż po czerwonej kartce dla Bartka Rymaniaka, bo Cracovia chyba też nie potrafiła się odnaleźć w sytuacji, kiedy przyszło jej grać w przewadze zawodnika. Co prawda nie stworzyliśmy sobie jakichś szczególnie korzystnych czy stuprocentowych sytuacji, ale stwarzaliśmy zagrożenie pod bramką gospodarzy. Szkoda, bo przegrywamy drugi raz z rzędu. W meczu z Rakowem musimy się zrehabilitować za te niepowodzenia – przyznał po spotkaniu z „Pasami” Piotr Malarczyk.

Nie ma co ukrywać, że dla Waldemara Fornalika i jego sztabu więcej niż solidna postawa defensywy to fundament drużyny i jej wyników. Bez tego trudno będzie o kolejne punkty. A ekstraklasa błędów nie wybacza… Zwłaszcza prostych.

 

Na zdjęciu: Tomasz Huk (z lewej) robił, co mógł, żeby nie dać się zawodnikom Cracovii, ale to on podarował „Pasom” pierwszego gola…

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ