Piast Gliwice – Lechia Gdańsk. Klątwa zdjęta

Od wiosny 2016 roku przy Okrzei Piast nie potrafił sobie poradzić z Lechią, która dla gliwiczan była najbardziej niewygodnym rywalem w lidze. Zwycięskie piątkowe derby tak jednak natchnęły Piasta, że sprostali i temu wyzwaniu. Wygrana 2:0 oznacza opuszczenie miejsca spadkowego.


Na myśl o Lechii Gdańsk kibice Piasta dostawali dreszczy, bo drugiej takiej drużyny, do której gliwiczanie nie potrafili się dobrać – przede wszystkim u siebie – nie było w Ekstraklasie. Śląska drużyna mogła grać nieźle, mogła mieć przewagę, ale za każdym razem powody do radości mieli gdańszczanie. Kwiecień 2016 był ostatnim domowym triumfem nad Lechią, a w ostatnich pięciu meczach gdańszczanie triumfowali aż czterokrotnie.

Dobrze dobrana taktyka

Choć w piątek Piast pokonał w Zabrzu, to obaw przed dzisiejszym meczem nadal było sporo. Kat Flavio Paixao upodobał sobie nękanie gliwiczan. W dodatku w tym sezonie strzelił już siedem goli. Gospodarze byli osłabieni brakiem kontuzjowanych Mikkela Kirkeskova i Michała Żyry. Trener Waldemar Fornalik uznał jednak, że zwycięskiego składu się nie zmienia i puścił w bój niemal identyczny skład jak z Zabrza. Kto miał odczarować stadion przy ul. Okrzei jeśli nie pogromcy Górnika z Roosevelta?

Początek meczu nie mógł się lepiej rozpocząć dla gospodarzy. Szarża Dominka Steczyka została przerwana przez Bartosza Kopacza. Kontakt minimalny był i sędzie mimo wszystko zdecydował się podyktować rzut karny. Do piłki podszedł Jakub Świerczok i wygrał grę nerwów z bramkarzem Lechii. „Świeży w piątek, Świeży w poniedziałek” – skutecznego napastnika w Piaście potrzebowali, jak tlenu. Trudno powiedzieć czy szybko strzelony gol zmienił plan Piasta na to spotkanie, ale gliwiczanie przyjęli taktykę wyczekiwania na okazje. Piłkę częściej posiadali goście, którzy próbowali dośrodkowań, ale defensywa Piasta trzymała się dobrze. Dowodził nią Jakub Czerwiński, który rozegrał drugi świetny mecz z rzędu. „Czerwo” za plecami miał równie dobrze dysponowanego Frantiszka Placha. A gdy ci piłkarze są w formie gliwiczanom bardzo trudno strzelić gola.

Okazje były, ale mur nie pękł

Ale Lechia próbowała, zwłaszcza z dystansu. Strzał Kałuzińskiego obronił Plach, a piłka po uderzeniu Saiefa odbiła się od poprzeczki. Od początku sezonu utyskiwaliśmy na skuteczność gliwiczan i były ku temu powody. Jednak gospodarze pokazali, co to znaczy niemal stuprocentowa skuteczność. Zapędy gdańszczan postanowił ostudzić Gerard Badia, który idealnie piłkę dośrodkował w pole karne, a tamtej strefy jeszcze nie opuścił Jakub Czerwiński, który nie dał szans w powietrznym starciu Rafałowi Pietrzakowi i było 2:0. Dwa ciosy i mecz ułożył się niemal perfekcyjnie.

Lechia nie zamierzała jednak złożyć broni. Trener Piotr Stokowiec, który nie chciał pogodzić się z faktem, że tym razem triumfować będzie Waldemar Fornalik. Ofensywne zmiany po przerwie dodały siły i animuszu gościom. Piast jeszcze bardziej się cofnął i widać było, że mógł odczuwać skutki piątkowych derbów, które przecież wiele ich kosztowały. Lechia naciskała coraz mocniej, ale defensywa gospodarzy dawała sobie radę. Bardzo blisko gola był Karol Fila, ale z metra nie był w stanie pokonać Placha. Gdańszczanom nie wychodziła finalizacja, więc gdy tylko mieli okazję, to wykłócali się z arbitrem. Raz żółtą kartkę otrzymał golkiper gości, a w doliczonym czasie gry piłka trafiła w rękę Martina Konczkowskiego, ale absolutnie nie mogło być mowy o jedenastce. To był ten wieczór, gdy los sprzyjał Piastowi, ale jak wiadomo szczęściu trzeba pomagać.

Drugie zwycięstwo w ciągu czterech dni stało się faktem i powoli gliwiczanie zaczynają się wygrzebywać z dołu ekstraklasowej tabeli. A w niedzielę postarają się sprawić psikusa Legii przy Łazienkowskiej. Niemożliwe? Wręcz przeciwnie!

Piast Gliwice – Lechia Gdańsk 2:0 (2:0)

1:0 – Świerczok, 2 min (rzut karny), 2:0 – Czerwiński, 43 min (głową, asysta Badia)

PIAST: Plach – Konczkowski, Malarczyk, Czerwiński, Holubek – Milewski, Sokołowski, Chrapek, Badia (70. Jodłowiec niesklas.) – Steczyk, Świerczok (60. Alves). Trener Waldemar FORNALIK. Rezerwowi: Szmatuła, Mokwa, Lipski, Hyjek, Pyrka, Rymaniak, Vida.

LECHIA Alomerović – Fila (84. Vikri niesklas.), Kopacz, Tobers, Pietrzak – Kubicki, Kałuziński (63. Gajos) – Conrado (63. Żukowski), Saief (74. Mihalik niesklas.), Haydary (46. Zwoliński) – F. Paixao. Trener Piotr STOKOWIEC. Rezerwowi: Kuciak, Malocza, Kryeziu, Urbański.

Sędziował Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Asystenci: Michał Pierściński (Warszawa), Jakub Ślusarski (Kraków). Mecz bez udziału publiczności. Czas gry: 97 min (46+51). Żółte kartki: Czerwiński (43. faul), Chrapek (69. faul) – Haydary (41. faul), Alomerović (71. niesp. zach.), Żukowski (80. faul)

Piłkarz meczu – Jakub CZERWIŃSKI