Piast Gliwice. Lider potrzebny od zaraz

Wczoraj urodziny obchodził Gerard Badia, za którym kibice w Gliwicach bardzo tęsknią. Tym bardziej, że w tym sezonie przydałby się drużynie taki emocjonalny lider na boisku i w szatni…


Tego lata Piast stracił dwóch bardzo ważnych piłkarzy – Gerarda Badię i Jakuba Świerczoka. Wydawało się, że sportowo strata tego drugiego będzie trudniejsza do wypełnienia, a tego pierwszego pod względem mentalnym. Stało się dokładnie tak, jak można się było spodziewać.

Stracili serce drużyny?

Zarówno „Badi”, jak i „Świeży” byli niezwykle ważnymi postaciami w drużynie, w szatni i na boisku, choć byli zupełnie inny. Jeden był wulkanem emocji, szczerym, pozytywnym „wariatem”. Drugi był raczej małomównym, dosadnym człowiekiem, który jednak inspirował, mobilizował i jednoczył. Dziś kogoś takiego w drużynie brakuje. Kapitanem jest Martin Konczkowski, który w pełni na to zasłużył, ale to nie jest typ piłkarza i człowieka, który w mocnych słowach będzie stawiał do pionu swoich kolegów, to też nie jest wodzirej szatni. W kadrze gliwiczan obecnie pełno jest ciekawych zawodników, dobrych piłkarzy, ale raczej sympatycznych i grzecznych. Wydaje się, że brakuje kogoś bardziej… kontrowersyjnego. Kilka lat temu, gdy w klubie z Okrzei pracował dobrze znany Zdzisław Kręcina chciał mieć w Piaście kogoś takiego kim dla Górnika był swego czasu Radosław Sobolewski. Piłkarza z silnym charakterem, czasem nieprzyjemnym, ale twardym na boisku i poza nim.

Czekają na Czerwińskiego

To raczej nie przypadek, że słabsze wyniki i gra w kratkę Piasta w obecnym sezonie przypadły na okres kontuzji Jakuba Czerwińskiego. To on bowiem stał się już dawno mocną postacią w Piaście, liderem nie tylko defensywy. Bez niego na boisku, bez jego poświęcenia, krzyków i mobilizowania kolegów, zespół nie wygląda tak samo. „Czerwo” jest obecny w klubie i z drużyną, ale gdy nie ma go ciałem na murawie, a jego charakterystyczna „łysina” i twarda gra nie robią wrażenia na rywalach, ale i kolegach z zespołu, to gliwiczanie na tym cierpią. Przy Okrzei są piłkarze, którzy chcą i mogą ciągnąć drużynę pod względem sportowym. Mowa o bramkarzu Frantiszku Plachu, pomocniku Patryku Sokołowskim i skrzydłowym Damianie Kądziorze. Niedawno doszedł jeszcze Anglik Tom Hateley. Widać, że wszyscy wyżej wymienieni robią co mogą, ale można odnieść wrażenie, że przydałby się ktoś, kto w trudnych i newralgicznych momentach nie przebierając w słowach potrafiłby zmobilizować i zjednoczyć drużynę.

Mobilizacja zewnętrzna

Czynników zewnętrznych, które mogłoby dodatkowo mobilizować również nie ma. Czasem mówi się, że bieda jednoczy, trener Waldemar Fornalik i nie tylko on, zna to choćby z Ruchu, gdzie udawało się osiągać wyniki ponad stan. W Piaście sytuacja organizacyjno-finansowa od lat jest bardzo dobra, nie ma żadnych problemów. Nie ma też presji ze strony kibiców, którzy w ostatnich latach byli miło zaskoczeni postawą swojej drużyny. Nie ma co się oszukiwać, na meczach nie stawiają się wielkie rzesze fanatyków, którzy oczekują walki o najwyższe cele. Piast to stabilny klub, który chce się rozwijać. Czasem jednak taka atmosfera może usypiać. Oby gliwiczanie szybko wybudzili się zanim rozsiądą się w przeciętności tego sezonu.


Na zdjęciu: Gerard Badia – kapitan z krwi i kości…

Fot. Adam Starszyński/Pressfocus