Piast Gliwice. Najważniejsza runda?

Kristopher Vida nadal może liczyć na zaufanie ze strony sztabu szkoleniowego. Węgier w końcu musi jednak zaprezentować część potencjału, jaki posiada. Gol w Mielcu może mu w tym pomóc.


Na nazwisko Vida kibice Piasta reagują różnie. Jedni kręcą głową, inni się denerwują, są i tacy którzy tylko się uśmiechną. Węgierski pomocnik stał się ofiarą swojego transferu i oczekiwań. Został sprowadzony w miejsce jednego z ulubieńców kibiców – Jorge Felixa. Poza tym Piast zapłacił za niego spore pieniądze, choć podobno nie 500 tys. euro o których najczęściej mówiło, tylko sporo mniej. Po trzecie, Węgier w lidze słowackiej prezentował się więcej niż przyzwoicie.

Liczby fatalne

Od zimy 2020 starania Vidy w Piaście przypominają sinusoidę. Najpierw są nadzieje, potem coś tam po pokazuje, ale za tym nie idą konkrety, aż w końcu traci miejsce w składzie lub przytrafia się kontuzja. Goli jest jak na lekarstwo, asyst nie ma. Dobre mecze, albo przynajmniej przyzwoite można było zliczyć na palcach jednej ręki. Ale zarówno sam piłkarz, jak i sztab szkoleniowy się nie poddają. Co rundę Vida dostaje nową szansę. Podczas ostatniej przerwy zimowej piłkarza chciał wypożyczyć jeden z węgierskich klubów walczących o utrzymanie. Piłkarz nie chciał wracać do ojczyzny, chciał walczyć przy Okrzei. Wiosna nie była udana, ale latem coś jakby drgnęło.

Letnie przełamanie

Pomocnik był jednym z lepszych piłkarzy podczas sparingów, zdobył dwie bramki. Na inaugurację z Rakowem trochę szarpał, ale w przerwie został zmieniony. W meczu ze Stalą znów jednak wyszedł w pierwszym składzie i zdobył pierwszą bramkę, przyczyniając się do zwycięstwa, choć była nutka niepewności, bo dopiero VAR potwierdził prawidłowość bramki.

– Zaraz po tym jak piłka wpadła do siatki celebrowaliśmy radość razem z drużyną, później usłyszałem gwizdek i decyzję o spalonym. Było długie oczekiwanie na wynik analizy, to było stresujące. Na szczęście spalonego nie było, ale potem to już spokojnie do tego podszedłem, gol jest gol i jedziemy dalej – mówi Kristopher Vida, który z pewnością musi pokazać odporność psychiczną po krytyce, która przez wiele miesięcy na niego spływała. Czy jedna bramka może zadziałać jak pigułka?

– Gol dużo dla mnie znaczy. Pracuję bardzo ciężko, by udowodnić, że potrafię to robić. Cieszę się ze zdobytej bramki, ale już koncentruję się na kolejnym spotkaniu, żeby co najmniej powtórzyć to dokonanie – mówi Węgier. Jeśli jednak jesienią znów nie będzie poprawy, to cierpliwość może w końcu się skończyć.


Vida w Piaście

Sezon 2019/20 – 12 meczów, 0 goli, 0 asyst, 775 minut

Sezon 2020/21 – 19 meczów, 1 gol, 0 asyst, 889 minut

Sezon 2021/22 – 2 mecze, 1 gol, 0 asyst, 130 minut


Na zdjęciu: Kristopher Vida w sprytny sposób zdobył bramkę w meczu ze Stalą. Doda mu ona wiary w siebie?

Fot. Marta Badowska/Pressfocus