Piast Gliwice. Nie było chemii

W piątek oficjalnie zakończyła się przygoda Tiago Alvesa z Piastem Gliwice. Portugalczyk będzie grał w drugiej lidze japońskiej. Na rozstanie zanosiło się od dawna, bo Portugalczyk był mocno sfrustrowany swoją rolę w śląskim klubie.


O tym, że coś się kończy pisaliśmy na łamach „Sportu” już w listopadzie 2021 roku. Wtedy Tiago Alves co najwyżej grywał „ogony” i widać było, że to nie przypadek. Ale spadek jego notowań miał miejsce od dawna. Popytaliśmy w otoczeniu Portugalczyka i wniosek jest taki, że ofensywny piłkarz nigdy nie przekonał do siebie sztabu szkoleniowego w stu procentach, dlatego też dobre miał tylko momenty. Ale po kolei…

Urazy przeszkadzały

Alves grał w gliwickim klubie od lata 2019, gdy Piast wygrał wyścig o piłkarza Olimpii Grudziądz z kilkoma innymi ekstraklasowymi klubami. Początkowo piłkarz potrzebował czasu na aklimatyzację i przystosowanie się do nowych wymagań. Trener Waldemar Fornalik temperował hurraoptymistyczne nadzieje podkreślając, że przeskok między II czy I liga a Ekstraklasą jest widoczny i na wszystko potrzeba czasu. Gdy piłkarz zaczął grać pokazał, że szybkościowo i technicznie niewiele można mu zarzucić. Kreatywność była jego plusem, inne elementy wymagały jednak poprawy. W dodatku co jakiś czas Alves borykał się z urazami mięśniowymi. Zazwyczaj działo się to wtedy, gdy jego forma szła do góry. Lepsza forma, uraz, odbudowa – taki cykl miał miejsce niemal ciągle.

Dobry dżoker to za mało?

W poprzednim sezonie zaliczył w sumie dwadzieścia jeden meczów, strzelając pięć goli. Całkiem przyzwoicie. Ale bramek mogło być więcej, bo Portugalczyk czasem marnował świetne okazje lub grał zbyt egoistycznie. W tym sezonie Alves na początku był zawodnikiem podstawowego składu. Mimo tego nie zanotował ani jednego trafieni czy też asysty. W dodatku drobne problemy zdrowotne wyhamowały jego formę. Łącznie jesienią rozegrał w lidze 380 minut, co przełożyło się na jedynie 9 występów. Końcówka roku była już „odstawieniem” piłkarza. Wtedy też jego los zdawał się być przesądzony, co potwierdziło styczniowe wystawienie na listę transferową. W piątek gliwicki klub, jak i sam piłkarz poinformowali o transferze. Tiago Alves na zasadzie transferu definitywnego przeszedł do Montedio Yamagata. Nowy klub 25-latka występuje aktualnie na drugim poziomie rozgrywkowym w Japonii. W poprzednim sezonie zespół Montedio Yamagata zajął siódme miejsce w J2 League.

Frustracja narastała

Skoro Portugalczyka już w Gliwicach nie zobaczymy, postanowiliśmy popytać o to dlaczego jego przygoda przy Okrzei wyglądała tak, a nie inaczej, bowiem obie strony mogą odczuwać spory niedosyt, zwłaszcza, że z ust działaczy przebijało spore zadowolenie po wygraniu wyścigu o podpis pod kontraktem. Jak wynika z opowieści osoby będącej blisko zawodnika od początku pobytu w Gliwicach między piłkarzem a sztabem wielkiej chemii nie było. Być może wpływ na to miał charakter piłkarza, ale frustracja u Tiago narastała, zwłaszcza po dobrym okresie i kolejnych golach, które nie przekładały się na wzrost roli w zespole. Jesienią czara goryczy się przelała.

– Widziałem, że Tiago grał już tylko pod siebie, wiele osób miało o to do niego pretensje. Widać było, że to wszystko w nim siedzi, bo Tiago to prosty chłopak, który nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Irytacja i frustracja musiały rosnąć – mówi nam osoba z otoczenia piłkarza, prosząca o anonimowość. Być może też zawodnik nie spełniał założeń taktycznych i nie trzymał się wytycznych, co w oczach sztabu było eliminujące. Rozstanie wydaje się więc najlepszym rozwiązaniem dla obu stron, piłkarz nie wylądował w rezerwach, a Piast zaoszczędzi na reszcie kontraktu, który miał obowiązywać do końca tego sezonu.


Fot. Michal Kosc / PressFocus